sobota, 30 sierpnia 2014

drapole i inne takie

Poranek, czyli dzień na czas jakiś przed wschodem, zaczął się słabo. Na dwóch kolejnych polanach nie było nic. Na "Heńków i Halinki" czyli na grzybiarzy było jeszcze zbyt wcześnie i za ciemno. Las skąpany był w ponocnej ciszy. Ciepło i bezwietrznie, niestety również bez spotkań i obserwacji. Podchodząc lekko zniechęcony do trzeciej polany, nie byłem już dość ostrożny. Spłoszyłem grupkę jeleni. Dwie łanie, szpicak i cielak. Udało mi się je sfotografować, jednak już tylko z pewnej odległości. To spotkanie tchneło we mnie wiarę, że coś jeszcze się wydarzy. Penetrowałem las na odcinku czterech kolejnych kilometrów zachowując czujność kipera szukającego kropli wina w szklance wody. W młodniku-gęstniku zerwały się kolejne jelenie. Sądząc po odgłosach był tam również byk. Dotarłem do czwartej polany połączonej z bagnem. Zasiadłem na pniaku i postanowiłem spokojnie poobserwować okolicę. Z prawej strony przeleciał dorosły bielik. Ogon świecił bielą jak zęby amerykańskiego aktora. Nagle nade mną wszczęła się awantura. Dwa krogulce ganiały młode sójki. Naprawdę nie wiem jak udało mi się  sfotografować tą błyskawicę. Od sosny po drugiej stronie bagna oderwał się kolejny bielik, tym razem młodziak. Pilnie obserwowałem gdzie siądzie. Odleciał około kilometra. Postanowiłem go podejść. Teren tego bagna jest niezwykłej urody. Podchód młodego bielika sam w sobie był przyjemnością. Co ostatecznie udało mi się utrwalić zobaczcie sami.











A na koniec Pan Trzmiel sprawdzał grubość lakieru na moim samochodzie albo przysnął :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

który z nas był w klatce?!?


 Usiadłem na skraju pięknej łąki w sąsiedztwie meandrującej wśród trzcin rzeki. Typowo polodowcowe ukształtowanie terenu wcisnęło w dolne partie pofałdowanych pól i łąk, podmokłe oczka zarośnięte gęstymi krzewami.  Na badylu odległego, wyschniętego drzewa, siedziała niemal pionowo samica błotniaka stawowego. Po mojej prawej ręce rozciągał się ogrodzony rzadką siatką młodnik sosnowy. W zasadzie liczyłem, że na słupkach grodzących pastwisko przede mną będą siadały liczne tu świergotki łąkowe, pliszki, muchołówki szare czy cokolwiek innego. Siedziałem w bezruchu około 20 minut, gdy usłyszałem za sobą delikatny szmer. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem stojące za moimi plecami, w odległości 3 metrów dwa młode liski. Przyglądały mi się uważnie i zwąchiwały mnie z bliska. Musiałem być dla nich ciekawym z jakiegoś powodu obiektem :) Za moment wystrzeliły jak świece i "smyrknęły" do wspomnianego młodnika. Wydałem dźwięk jakby myszy, jakby ptaszka, sam nie wiem. Wciągałem powietrze przez ściągnięte, zwilżone usta, by zainteresować liski czymś na kształt pisku, szczebiotu ... . Nawet niespecjalnie się zdziwiłem, gdy po chwili odważniejszy z braci tegorocznego miotu, wychylił się zza gałązek. Wyglądało to śmiesznie, bo siatka młodnika spowodowała, że cała scena skojarzyła mi się z Ogrodem Zoologicznym. A przecież to były dwa młodociane dzikusy! Zobaczcie co udało mi się utrwalić jako wspomnienie tego spotkania.






 


 



wtorek, 26 sierpnia 2014

ptasie impresje i nie tylko!

Zwykle byłem nastawiony na fotografowanie tzw. grubego zwierza. Tak było, a co, przyznam się.
Prawie zawsze, wyjście bez zdjęcia przynajmniej lisa, uważałem za niezbyt udane. Kołem ratunkowym do tej pory stawała się drobnica, a już "drób wodny" czyli "kwa" uważałem za zbyt daleko idący kompromis. Długo nie mogłem zrozumieć Biebrzniętych, zafascynowanych faktem, że sfocili ... gęś! Absurdalnym tematem wydawało się uganianie się za słonką, kszykiem czy innym "kurczakiem". Ale jak to w życiu bywa, na skutek powtarzających się kół ratunkowych, zacząłem się oswajać z fotografowaniem "cypidrylków" i "miniptiszek". Dziś sprawa rozwinęła się do tego stopnia, że potrafię wybrać się już wyłącznie na nie. Sfotografowanie takiego maleństwa, a szczególnie w ciekawym momencie, zaczęło mi dostarczać sporej satysfakcji. I tak z dnia na dzień, z chwili na chwilę, wsiąkłem w drobnicę! Przy okazji, okazało się, że "drób" wszelkiej maści jest równie interesujący, a nawet w tym kierunku obudziły się moje ambicje. Dzisiejszy post jest efektem takiego minifotopolowania. Dokładam oświetloną zachodzącą gwiazdą czaplę.
Dla podkręcenia atmoooosfery, starałem się robić zdjęcia głównie w ciepłym świetle wschodów i zachodów słońca, oczywiście ze skrupulatnym pominięciem onego w kadrze.















Ale żeby wyjście okazało się do końca udane,  na odchodne ... wieczorny lisek ;)


sobota, 23 sierpnia 2014

krzykliwe piękno!

Łabędź krzykliwy jest w zasadzie gatunkiem północy. Jego właściwym terenem jest obszar północnej Europy, a przede wszystkim Azji. W ostatnich latach powiększył terytorium swojej ekspansji i aktualnie w Polsce jest go coraz więcej. Nie zmienia to faktu, że wciąż jest atrakcyjnym obiektem dla fotografa. To zasługa cytrynowożółtego dzioba, wielkości i niebywale długiej szyji. Pokazywałem Wam niedawno zdjęcia startującego "krzykliwca", ale ponieważ tamte zdjęcia powstały praktycznie w nocy, postanowiłem powtórzyć sesję za dnia, by pokazać w szczegółach piękno tego ptaka w momencie gdy zrywa się do lotu. Zapraszam na teren przyległego do puszczy bagna i życzę miłych wrażeń. Ale zanim dotrzecie do łabędziego piękna, tak jak ja, będziecie musieli przejść obok nadąsanej, znajomej z wcześniejszego posta - krowy, która najpierw mnie opierdzieliła, a na koniec ... pokazała język! Jak żyć Panie Premierze, jak żyć?!?







piątek, 22 sierpnia 2014

magia!

Od dawna jestem opętany magią świtu w lesie. Uwielbiam jak nic na świecie być w Puszczy przed wschodem słońca i wchłaniać, pochłaniać, przyswajać i tarzać się w każdym luxie porannego światła.
To w tym momencie dzieją się w lesie najpiękniejsze rzeczy i zjawiska. To wtedy nagromadzona nocą wilgoć spada z igliwia, rosa skrzy się na śródleśnych polanach, a zwierzyna wraca z nocnych żerowisk do ostoi i mateczników. Jednocześnie "ożywają" ptaszki i ptaki. Słychać dzięcioły i głos myszołowa w oddali, a wszystko zagłuszają buszujące w porannych promieniach światła wszędobylskie sikory.
I wczoraj postanowiłem, że muszę zrobić coś, żeby Wam to pokazać, żeby nie zachowywać tych doznań wyłącznie dla siebie. Oczywiście zdjęcie milczy i nie pachnie, ale mam nadzieję, że Wasza wyobraźnia dopowie to co starałem się w paru wstępnych zdaniach opisać.
Nie ma chyba piękniejszego w Puszczy widoku, niż przemieszczające się o świcie, cichutko i powoli jelenie. Zobaczcie proszę jakie powstają wówczas obrazy. Z mojego punktu widzenia, niezapomniane. Dokładam zdjęcie Gąsiorka z niemal tego samego miejsca, ponieważ uważam, że te dwa zdjęcia bardzo pasują do tego cyklu.

 






środa, 20 sierpnia 2014

rano widziałem cud!

W zasadzie nie ma co pisać. Czasami sytuacja jest poza kontrolą, w zasadzie noc, tzn. pół godziny przed świtem. Zdjęć ruchomych obiektów, tym bardziej startujących czy lecących ptaków .. .nie robi się w ciemnościach. A ja zrobiłem i powiem Wam, że z przyjemnością prezentuję ten fragment wczesnoporannej emocji. Do tego dołóżcie sobie w wyobraźni zapach traw skąpanych w rosie,  donośny głos dzięcioła czarnego, drących się w oddali żurawi i łomot miarowo uderzających skrzydeł łabędzia krzykliwego. Cytrynowy dziób był jedynym elementem "kolorowo świecącym" w tej scenie. Modliłem się żeby mój autofocus w tych warunkach łaskawie złapał jakkolwiek rozumianą ostrość. Teraz gdy patrzę na to zdjęcie, wydaje mi się, że dziś, bardzo rano, widziałem ... cud.



... i godzinę później :)