Ponieważ na tzw. dworze się wyziębiło, chciałbym zwrócić większą uwagę na ziębę. Powód jest raczej oczywisty. To jeden z ładniej ubarwionych naszych ptaków, a z pewnością jeden z bardziej utalentowanych pieśniarzy. Samczyk w okresie zalotów potrafi podobnież zaśpiewać w ciągu dnia prawie 2 tysiące razy! Nie chcę myśleć gdzie wylądowałoby moje gardło po wykonaniu tylu arii balkonowych. Zięba jest typowym łuszczakiem, więc warto zwrócić uwagę na charakterystyczny, mocny dziób. Wiki podaje, że mają silnie rozwinięte mięśnie policzkowe. Przez pióra tego nie widzę, ale nie wątpię, że tak jest. Samce są zaciętymi wojownikami znanymi ze szczególnej agresji do przedstawicieli własnego gatunku. Gdy przyglądam się napotkanemu stadku, często widzę krókie ale dynamiczne zwarcia. Tak jak w przypadku gili, często szukam ich na ziemi. Tam właśnie zwykle żerują. Wykorzystałem to skrzętnie, prowokując je do odwiedzenia mojej kryjówki. Ponieważ mi się to udało, dziś mogę przedstawić samca i samiczkę tak jak lubię - z najbliższego bliska :)
Zgłoście gdy znudzi Wam się oglądanie tych gałązek - zmienię je! Oczywiście po zamianie, będę musiał ponownie odczekać 2-3 tygodnie na oswojenie się ptaków z nową konstrukcją. Ale dla Was wszystko :)
Najperw przyleciało coś, co Bagienny musi oznaczyć ... może to długo oczekiwana przeze mnie lerka?!? Bagienny skup się proszę i nie dostrzeż w nim świergotka czy czegoś innego. Lerka - plisss!
Stawiam piwo!
Później zjawił się oczekiwany Pan Zięba! Początkowo ostrożnie, z pewnej odległości obserwował okolicę.
Nie tylko on zauważył nasionka!
Grzywacze są w tym bezbłędne. To największy dziki gołąb w Polsce. Poświęcę im wkrótce odrębny post.
Ale lody zostały przełamane i tak ...
SAMCZYK:
i SAMICZKA:
wtorek, 31 marca 2015
poniedziałek, 30 marca 2015
system wczesnego ostrzegania lasu
Każda organizacja, struktura, na pewnym etapie rozwoju tworzy system wczesnego ostrzegania.
W przypadku lasu, co wydaje się naturalne, powstaje on w oparciu o najbardziej płochliwe istoty. Ale czy to może być wieloszczet? Nie! Czy to może być motyl albo mrówka? Nie!
To coś, poza tym, że jest czujne jak przysłowiowa ważka, by stanowić o wczesnym ostrzeganiu, musi być jeszcze wystarczająco hałaśliwe. To atrybut nie do pominięcia, rzekłbym fundamentalny. Kiedy mówię sobie hałaśliwa panikara, słyszę - sójka! Tak, to one właśnie tworzą podstawowy system alarmowy lasu. Ile razy ich paniczny skrzekot i nerwowe przelatywanie z drzewa na drzewo, popsuło mi szyki przy podchodzeniu zwierza - wiele razy ... zbyt wiele. One nadają się do tego wyśmienicie. Są niezbyt duże, więc trudno je zauważyć. Potrafią porozumiewać się między sobą wydając całe bogactwo dźwięków. Momentami brzmią jak legendarny R2D2 z Gwiezdnych Wojen i tylko one wówczas wiedzą o co chodzi. Szybko uczą się naśladowania innych dźwięków, w tym ptasich. Wstyd się przyznać ale wielokrotnie skradałem się wierząc, że podejdę myszołowa, by ostatecznie zobaczyć sójkę! Naśladowanie tego drapola opanowały do perfekcji. Są obdarzone świetnym wzrokiem, co wydaje się również cechą konieczną w służbie strażnika lasu. Pomijając to wszystko, są pięknymi, mam wrażenie niedocenionymi, ptakami. Sfotografowanie ich z najbiższego bliska od dawna chodziło mi po głowie. Przyznaję, że wiele prób spełzło na niczym. Są niezwykle czujne. Tym większą mam satysfakcję, że ostatecznie udało się to zrobić. Z nieukrywaną radością pokazuję te zdjęcia. Prezentowałem wcześniej sójki w niesamowicie ekwilibrystycznych pozach, tym razem cieszę się fotografią portretową, spokojną, bo tak je sfotografować jest wbrew pozorom, najciężej. Mam nadzieję, że przyznacie im urodę. Ptakom, nie zdjęciom :) Sobie przypisuję bardzo trudną sztukę znalezienia się tak blisko tych awanturniczek.
Ten portret powstał z odległości 1,5 metra. Zachęcam do prób, każdemu, komu się uda, funduję batonik "Pawełek" :) Zobaczcie ile tam się dzieje wokół oka! Imponujące.
W przypadku lasu, co wydaje się naturalne, powstaje on w oparciu o najbardziej płochliwe istoty. Ale czy to może być wieloszczet? Nie! Czy to może być motyl albo mrówka? Nie!
To coś, poza tym, że jest czujne jak przysłowiowa ważka, by stanowić o wczesnym ostrzeganiu, musi być jeszcze wystarczająco hałaśliwe. To atrybut nie do pominięcia, rzekłbym fundamentalny. Kiedy mówię sobie hałaśliwa panikara, słyszę - sójka! Tak, to one właśnie tworzą podstawowy system alarmowy lasu. Ile razy ich paniczny skrzekot i nerwowe przelatywanie z drzewa na drzewo, popsuło mi szyki przy podchodzeniu zwierza - wiele razy ... zbyt wiele. One nadają się do tego wyśmienicie. Są niezbyt duże, więc trudno je zauważyć. Potrafią porozumiewać się między sobą wydając całe bogactwo dźwięków. Momentami brzmią jak legendarny R2D2 z Gwiezdnych Wojen i tylko one wówczas wiedzą o co chodzi. Szybko uczą się naśladowania innych dźwięków, w tym ptasich. Wstyd się przyznać ale wielokrotnie skradałem się wierząc, że podejdę myszołowa, by ostatecznie zobaczyć sójkę! Naśladowanie tego drapola opanowały do perfekcji. Są obdarzone świetnym wzrokiem, co wydaje się również cechą konieczną w służbie strażnika lasu. Pomijając to wszystko, są pięknymi, mam wrażenie niedocenionymi, ptakami. Sfotografowanie ich z najbiższego bliska od dawna chodziło mi po głowie. Przyznaję, że wiele prób spełzło na niczym. Są niezwykle czujne. Tym większą mam satysfakcję, że ostatecznie udało się to zrobić. Z nieukrywaną radością pokazuję te zdjęcia. Prezentowałem wcześniej sójki w niesamowicie ekwilibrystycznych pozach, tym razem cieszę się fotografią portretową, spokojną, bo tak je sfotografować jest wbrew pozorom, najciężej. Mam nadzieję, że przyznacie im urodę. Ptakom, nie zdjęciom :) Sobie przypisuję bardzo trudną sztukę znalezienia się tak blisko tych awanturniczek.
Ten portret powstał z odległości 1,5 metra. Zachęcam do prób, każdemu, komu się uda, funduję batonik "Pawełek" :) Zobaczcie ile tam się dzieje wokół oka! Imponujące.
sobota, 28 marca 2015
wschód-zachód i coś w międzyczasie!
Zanim słońce zaświeciło pełnym światłem, budzący się dzień rysował las miękko, delikatnie rozcierając drugie plany.
Z każdą chwilą przybywało informacji o otaczającej mnie przestrzeni lecz wciąż było bardzo nastrojowo.
Większość fotografów uważa tą porę roku za płaską, bezbarwną i nieatrackyjną. Być może mam skrzywione postrzeganie lasu, bo jak wiecie uwielbiam go w każdej odsłonie, ale ponieważ głównie pokazuję zwierzęta, rzucam poniżej kilka kadrów przedwiosennego lasu. Nie był to wcale jakiś szczególny dzień, ani jakieś super foto-warunki. Mimo wszystko mam nadzieję, że te zdjęcia spodobają się Wam. Zgodnie z moją intencją pokazuję las jaki jest, rzeczywisty, bez przecierek, maskowania, filtrów czy innych fotoszopowych upiększeń. Las widziałem takim, jakim go Wam pokazuję.
W porannym lesie łatwo o ciekawą obserwację i zdjęcie np. szepcących sobie do ucha sarenek.
Czasami w mojej wędrówce towarzyszy mi mysikrólik, wdzięczny i odważny malec, którego trudno uchwycić w kadrze, co również staram się pokazać :)
Gdy "nacisłem" na migawkę ... jeszcze siedział na tej gałązce!
Tu w wersji "na kolibra"
Gdy las się kończy, zwykle zaczyna się jakieś pole. Czasami nieużytek, leśna polana lub grunty orne.
O tej porze roku wszędzie tam królują żurawie. Trudno się powstrzymać, to jedne z moich najbardziej ulubionych ptaków zaraz po drapolach. O tej porze roku nie może ich zabraknąć w galerii, to przecież oczywiste.
Okolice Miodówka.
Okolice Szczęsnego.
Okolice Biesala.
Okolice Gietrzwałdu.
Szczęśliwie zdarza się je również podejść znacznie bliżej ...
Ale gdy w pełnym słońcu siądą na rzepakach są równie ciekawe.
Po chwili przerwy, w ramach której objechałem nieco okolic, wracam do lasu na zmierzch. Tak jak świtem, lubię być w lesie gdy się ściemnia. O tej porze zdjęcia są masakryczne, jest ciemno, dominuje zimne światło, szczegónie rozpraszające detale zdjęcia. Ale zwierzyna rusza się i o spotkanie jest równie łatwo jak rano.
Ciekawski lisek dwukrotnie wychodził mi na spotkanie.
Wpis rozpocząłem pejzarzem wschodu, więc zakończę go oczywistym zachodem słońca nad pięknym, warmińskim rozlewiskiem.
czwartek, 26 marca 2015
na gołej!
Dziś krótki ale mam nadzieję interesujący cykl zdjęć objętych jedną przesłanką - wszystkie powstały na gołej ziemi! Poświęciłem mało czasu na zebranie tych zdjęć, ponieważ powstały w dwa dni. Natomiast całkowicie programowo i z premedytacją kolekcjonowałem co żywe na gruncie ornym w fazie "bezchaszczowej". Nie ukrywam, że sam się zdziwiłem jak często żywiołki zachadzają na gołą ziemię. O ile jestem w stanie zrozumieć żurawie, które dysponując takim dziobem jakim dysponują, mogą powydłubywać nasionka czegoś, co miało w planie "wyrość", o tyle obecności saren, tym bardziej łabędzi krzykliwych, nie umiem sobie wytłumaczyć.
jeżeli nie widok żurawi, to nie wiem co zatrzymuje sarnę na takiej ziemi :)))
jeżeli nie widok żurawi, to nie wiem co zatrzymuje sarnę na takiej ziemi :)))
krzykliwce na gołej ziemi, niedługo zapewne sfotografuję bociana pływającego po jeziorze lub sikorkę goniącą krogulca!
niestety spłoszyłem je, przyczyną mógł być fakt, że niezauważone podejście na takiej "patelni" wydaje się trudne, by nie rzec niemożliwe ;)
a co te tu szukały, pozostanie owiane wieczną tajemnicą, chyba, że sarny narkotyzują się wdychając powietrze uwięzione między kruszynami czystego krzemu!