sobota, 28 lutego 2015

post jednego zdjęcia nr 6

Ojej, dzisiejszy dzień był niesamowity, odkryłem las nieużywany! Nie ma gospodarki, nie ma polowań, dzicz pełna!!! Jelenie i dziki potykają się o siebie nie mieszcząc się na tym areale. Coś niewiarygodnego. Uffff.... ale miejscówa. Od lat nikt nie prowadził tam prac pielęgnacyjnych lasu. Co spadło leży. Pełno jeżyn i chabazi, chodzi się ciężko. Tzn. ciężko jest chodzić cicho. To typowe miejsce na zimę, bo latem gąszcz wszelaki zarośnie każdy centymetr sześcienny przestrzeni. Ale dzisiejszy post nie jest o tym. O tem potem jak mawiał wieszcz estradowy. Dziś post jednego zdjęcia!
Chcę, a przynajmiej wydaje mi się, że ma to sens, pokazać, że nie ma znaczenia jak bardzo popularne stworzenie się foci, gdy uda się je sfocić ciekawie. Tzn. moja opinia na temat tego zdjęcia nie ma znaczenia i sensu, ja tylko pragnę, żeby Wasza okazała się podobna ;) Nawet nie pytajcie jak to się robi, żeby złapać takie maleństwo w takiej plątaninie gałęzi. Kosztowało mnie to miesiąc skrupulatnych przygotowań, budownia specjalnej konstrukcji, układania gałęzi, by tworzyły interesujące tła. Mam nadzieję, że to miało sens i mam nadzieję, że przylecą też inne gatunki. W tym roku się spóźniłem, ale zobaczymy, może coś się jeszcze wydarzy :)


środa, 25 lutego 2015

cicha wojna!

Z historii pamiętam wieloletnie konflikty, wojny ciągnące się latami, jak choćby wojnę trzydziestoletnią. Dziś chcę pokazać Wam inny konflikt - wojnę cichą wprawdzie, ale jeszcze dłuższą, w zasadzie niekończąca się, lub kończącą się dopiero wraz ze śmiercią jednego z konkurentów. Rzecz dzieje się oczywiście w lesie, więc omówię wojnę jaka często toczy się między drzewami. Dziś już wiadomo, że film AVATAR przekazał rzeczywistą prawdę o lesie. Las jest systemem naczyń połączonych, wszystkie rośliny, drzewa, komunikują się ze sobą. Są połączone "siecią informacyjną", czymś jakby internetem. Ostrzegają się przed zagrożeniami, plagami owadów itp.  Tworzą systemy symbiotyczne, ściśle współpracujące w systemie międzygatunkowym. Są drzewa, które świetnie czują się w towarzystwie innych gatunków roślin, organizmów i drzew, mało tego, czerpią od siebie nawzajem, różne korzyści. Niestety nie zawsze jest tak cukierkowo. Czasami, gdy sąsiedztwo jest zbyt bliskie, lub sąsiadują gatunki, które za sobą nie przepadają, dochodzi do złamania paktu pokojowego. To tak jak u ludzi, gdy zbliżymy się do kogoś na zbyt małą odległość, naruszając Jego poczucie bezpieczeństwa, czyli strefę komfortu. Zwykle wywołuje to reakcję obronną, czasami nawet agresję. W lesie, zbyt blisko rosnące drzewo, konkuruje nie tylko o światło, ale również o pokarm z gleby. Drzewa wytworzyły wiele systemów obrony i ataku. Niektóre na przykład systemy korzeniowe wytwarzają toksyny, zatruwające system korzeniowy konkurenta. Liście kasztanowca amerykańskiego, po opadnięciu, w procesie rozkładu, wytwarzają toksynę, która uniemożliwia rozwój nasion innych gatunków drzew.
Dziś skupmy się jednak na tym, co możemy zobaczyć na własne oczy, w naszych lasach.
Pokażę kilka przykładów konkurowania "nad ziemią". Takie widoki zawsze robią na mnie wrażenie. Czasami ocierające się w czasie wiatru pnie drzew, wydają jakieś dźwięki wojenne, przerażający pisk, czasami skowyt, a czasami groźne trzaski. W większości przypadków, mamy jednak do czynienia z niemą agresją i z takim też milczącym cierpieniem. Zgodnie z regułą, najsilniejsza konkurencja jest niestety między osobnikami tego samego gatunku! My jako rasa, wyrządziliśmy wiele zła różnym gatunkom na planecie, ale niepomiernie najwięcej, wyrządziliśmy go sobie.





Pierwsze trzy powyższe zdjęcia, to typowa walka międzygatunkowa, siłowanie się, przepychanie, próba zdominowania. To bynajmniej nie są uściski miłości :)


Na tym zdjęciu, efekt konfliktu wewnątrzgatunkowego.


Tu widać, jak agresywnie brzoza zdominowała dostęp do światła. Wykorzystała zdolność do szybszego i kreatywnego budowania korony i zmusiła sosnę do szukania światła gdzie indziej. Sosna w walce o przetrwanie, musiała wejść w przestrzeń bezbronnego świerka, który z tytułu pokroju, nie ma czym walczyć "u góry". Nie może rozbudować korony w sposób dowolny, ani jak brzoza, ani nawet jak sosna.


A tu najbardziej obrazowy przykład "świadomej wojny". Dąb mógł "odpuścić" i rozwijać konar bezkonfliktowo. Jak widać, od lat napiera z całą stanowczością i niepojętą konsekwencją na pień sosny. Zwróćcie uwagę na deformacje pnia i kory sosny. To bolesne rany zadawane uporczywie każdego dnia. Daje to obraz "charakteru" jakim dysponuje dąb. Jednym tylko konarem prowadzi wieloletnią wojnę z pniem sosny! Odsłonięte tkanki drzewa, pozbawione ochronnej funkcji kory, prędzej czy później zostaną zainfekowane jakąś chorobą. Sosna przegra tę wojnę.

wtorek, 24 lutego 2015

kuźnia dzięcioła dużego!

Moi drodzy, zdjęcia dzisiejszego wpisu nie są ani zbyt poprawne technicznie, ani tym bardziej artystyczne. Mają natomiast, mam taką nadzieję, inną wartość - powstały specjalnie dla potrzeb omówienia zagadnienia pod tytułem "kuźnia dzięcioła dużego". Ponieważ tego dnia niespecjalnie realizował się mój plan zasiadkowy, a wokół słychać było ciężką pracę dzięciołów, postanowiłem spróbować coś z tym zrobić. W trakcie realizacji tej sesji towarzyszyło mi dziwne uczucie, jakbym robił zdjęcia na zamówienie :) Udawałem się w stronę uporczywego stukania i po kolejnej próbie, udało się! Podszedłem dzięcioła dużego, który w typowy dla siebie sposób, zajadał się nasionkami szyszki sosnowej. To typowy element dzięcielego jadłospisu zimowego. Otóż dzięcioł duży znany jest z tego, że umieszcza szyszki w tzw. kuźni. Jest to albo szczelina w korze, ciasne miejsce w rozwidleniu konarów, albo jak w tym przypadku, wypracowana przez niego szczelina w konarze. Ten ostatni wariant wydaje się najbardziej świadomym, choćby z tego powodu, że dzięcioł ukształtował wnękę w konarze tak, by stanowiła "imadło" dla szyszki. Zakładam, że część z Was to zjawisko zna, ale jeżeli nie, to teraz, gdy zauważycie szyszkę utkniętą w szczelinie drzewa, wspomnicie (mam nadzieję) mój skromny trud dydaktyczny :))) Na trzecim zdjęciu widać wyraźnie jak samiczka przekłada szyszkę. Nie chciałem podchodzić bliżej, a dysponowałem szkłem 420 mm, stąd może nie najlepsze zdjęcia, ale za wszelką cenę starałem się to zjawisko przede wszystkim udokumentować. Mam nadzieję, że zaliczycie mi ten plan.

Bohaterką zdjęć podczas pracy przy kuźni, jest samiczka dzięcioła dużego.





To samiczka dzięcioła dużego nie zajęta konsumpcją, fotografowana pod ostre światło.


Tu, nie wiem czy uda się to zaobserwować - mruga do mnie oczkiem ;)

 No i dla porządku, pełnej wartości dydaktycznej oraz boskiego kompletu - samczyk!


 Zadzięcieliłem dziś nieco, zabrakło mi, jak wspominałem, milimetrów "w szklance", więc dla jasności dopiszę, że samczyk na pierwszy rzut oka różni się od samiczki czerwonym upierzeniem tylnej części głowy - potylicy. Jeżeli widać to na zdjęciach - świetnie:)


niedziela, 22 lutego 2015

wielotemat

Trudno mi było wybrać jeden temat do zaprezentowania soboty, ponieważ była rozmaita i wielowątkowa. Zaczęła się barwnym wschodem, który powitałem już w lesie. Taaak ... taka choroba :)


W niektórych obszarach lasu w dalszym ciągu niepodzielnie panuje zima.


Szczęśliwie nawet w tych chłodniejszych miejscach również można zaobserwować różne fromy życia!


Choć znacznie częściej zdarza się to w miejscach, w których do głosu dochodzi już wiosna.



Ale ze zdjęć zrobionych tego dnia sarnom, najbardziej przypada mi do gustu fotografia, która łączy w sobie obie te pory roku.


Bardzo i to wręcz po amatorsku, cieszy mnie zdjęcie zaskoczonego moją obecnością kruka, wykonane również w takiej zimowo-wiosennej aurze. Ten otwarty ze zdziwienia dziób całkowicie mnie rozwala .
Jak mój pies przyłapany na kradzieży jedzenia :)


Nieuchwytne lub przynajmniej trudnouchwytne dla aparatu ptaszki z waty - raniuszki, dały się złapać i to aż trzy w jednym kadrze.



Na koniec okropnie nudne zdjęcia na tle czystego nieba i to w dodatku z daleka, ale muszę udokumentować przylot żurawi. Wkróce zapowiadam sesję z bliska. Na odchodne, kiedy już miałem serdecznie dość ze zmęczenia, pojawił się bielik. Po ośmiu godzinach sędzonych w lesie, nie miałem siły wracać na czatownię i wabić go. Ale był :)



piątek, 20 lutego 2015

co robi wełna w lesie?

Zwariowany dzień. Z jednej strony nie udało mi się zaobserwować niczego zaskakującego, z drugiej długo nie wiedziałem o czym pisać, bo jednak kilka sytuacji się wydarzyło. O świcie zasiadłem w czatowni. Po godzinie wyraźnie słyszę, chrupiący na zmrożonym śniegu odgłos ludzkich kroków! Jestem naprawdę w głębokim lesie z dala od wszelkich wsi. Teren ścisłego rezerwatu Kośno. Najciekawiej się zrobiło, gdy jegomość ukazał się moim oczom. Ukryty w niewidocznej czatowni bezkarnie obserwowałem zbliżającą się sylwetkę Homo Sapiens, choć po wyglądzie sądząc, nazwa gatunkowa jest tu sporym nadużyciem. Ani chybi kłusol! Tak pomyślałem w pierwszym odruchu. Jednak po chwili dotarło do mnie - zbieracz jelenich zrzutów! Ufff. Zdążyłem Go oczywiście sfotografować, ale nie znalazłem powodu, by to publikować. Po chwili usłyszałem pierwsze w tym roku żurawie i po kolejnej gęsi. Ale zdjęć nie zrobiłem, bo wiadomo, byłem w czatowni! No to co pokazać? Pokażę las u schyłku zimy, bo pięknie dziś parował w poranym słońcu.

Ale po tych kilku zdjęciach zastanowimy się co robi owcza wełna w lesie? Kiedy będziecie spacerować w pobliżu upraw leśnych czy młodników, przyjrzyjcie się pędom wierzchołkowym drzewek iglastych. Prawdopodobnie będą ozdobione kosmkiem wełny. Pokazuję to na zdjęciach. To jedna z metod ochrony pędów przed zgryzaniem przez jeleniowate. Wełna naturalna ma swoisty, nieprzyjemny dla jeleniowatych zapach, więc leśnicy wykorzystują ją w ten sposób. Czasami są to konopie, pakuły, a czasami po prostu naniesione na drzewko repelenty. Wełna ma tą jednak zaletę, że nie krępuje wzrostu pędu, mało tego, trzyma się na tyle skutecznie, że potrafi zostać na dłużej. Dodatkowo jest metodą maksymalnie ekologiczną, pozbawioną chemii. Ostatecznie wracałem przez Klewki, Trękus, Bartążek - na wszystkich rzepakach odkarmiały się sarny. Niestety umówione spotkanie nie pozwoliło mi już na podchód, więc zdjęcie jest z daleka, by nie powiedzieć z bardzo daleka :)

Zobaczymy co jutro :)











czwartek, 19 lutego 2015

czochradło!

Jak szukać dzików w środku lasu? Dziś jedna z ważniejszych przesłanek.
Zwierzęta, tak jak my, mają swoje powtarzające się zwyczaje, nawyki i celebracje. Dziki np. w okresie lata z lubością zażywają kąpieli błotnych w tzw. babrzyskach czy brochowiskach. To są ich stałe, ulubione miejsca, w których nawet 2-3 razy dziennie schładzają ciało. Z kąpielą błotną ściśle związany jest kolejny ich zwyczaj - zaraz po kąpieli podchodzą do wybranego, ulubionego drzewa i czochrają się, ocierając o pień z rozkoszą. Myśliwi mówią, że one wówczas "malują drzewo". Gdy przyjrzycie się zdjęciu, nazwa wyda się oczywista. Wyciskane z sierści błoto ocieka na drzewie, specyficznie je malując. Gdy znajdziecie takie drzewo, oznacza, że jesteście bardzo blisko babrzyska! Jesteście tym samym w miejscu szczególnie często przez dziki odwiedzanym. Jak widać na zdjęciu, takie wytarcie pnia nie mogło zostać zrobione w krótkim czasie. Dziki regularnie wracają w takie miejsca, babrzą się i czochrają. Podpowiem, że do takich miejsc dziki przychodzą również w samo południe upalnego dnia. Jeżeli chcecie skorzystać z takiej miejscówki w celu zrobienia zdjęć, zachowajcie proszę szczególną ostrożność. Babrzyska zwykle są pochowane w gęstwinie, w której nasza "operatywność ucieczkowa" jest mocno utrudniona. Ja takie babrzysko odkryłem wyłącznie dzięki temu, że z gąszcza krzaczorów wychodziła ścieżka brudnej, umazanej błotem trawy. Wiedziałem, że to "ściek" z dziczych brzuchów. Pomału zanurzałem się w gąszcz i ujrzałem ukryte uroczysko-babrzysko. Znalezienie "czochradła", czyli drzewa rozkoszy, było już tylko oczywistą konsekwencją.


wtorek, 17 lutego 2015

fototapeta

Zawsze kiedy widzę przesłodzony pejzaż, taki, którego kolory są nasycone, żywe i w ogóle zdjęcie przedstawia miejsce i moment, w którym chciałoby się znaleźć, mówię ... fototapeta!
Dziś jechałem do lasu przed świtem. Było okrutnie zimno. Moją uwagę zwrócił niesamowicie "cieniutki" księżyc. Pomyślałem, że warto zatrzymać samochód i spróbować zrobić zdjęcie. Teraz, gdy jestem już w ciepłym pomieszczeniu, cieszę się z decyzji. Zapewniam, że taki był ten świt, niesamowicie nasycony! Wprawdzie nie moja bajka, nie mój gust fotograficzny, ale przynajmniej utrwaliłem "cieniaka". Ot, taka ... fototapeta :)




niedziela, 15 lutego 2015

słupek oddziałowy

Dziś miałem w planie wybudowanie nowej czatowni. Plan zrealizowałem, choć o mały włos, a dzień potoczyłby sie wg innego scenariusza. Wyjeżdżałem z domu i po chwili ujrzałem radiowóz na światłach. Podjechałem zobaczyć o co chodzi, bo w pobliżu nie widziałem nikogo więcej. Panowie Władza pełnili dyżur przy martwym zajączku. Poważna sprawa pomyślałem i zatrzymałem się obok. Jestem pewny, że już wiecie z jakiego powodu :))) Tak, tak, wysiadłem, dziarskim krokiem podszedłem do zająca, chwyciłem go za łapę, obejrzałem i pytam grzecznie, czy mogę go zabrać, skoro już jest w mojej ręce? Trzeba było widzieć miny Panów Władzy ha hah ha. W  Ich oczach odnalazłem przekonanie, że go zjem, więc pospiesznie wyjaśniłem, że to rarytas dla drapoli i chętnie go wyłożę przed czatownię, zdjęcia ...  itd. itd. Telefon do dyżurnego, tłumaczenie - NIEEEE!!! NIC Z TEGO!!! Po minach Panów Władzy widziałem, że gdyby mogli, to by mi go oddali, ale rządzi Pan Dyżurny ukryty w słuchawce. Szkoda. Czyli jednak wybuduję nową czatownię.
Znalazłem miejscówkę - boską! Naprawdę miejsce z ogromnym potencjałem. Jestem zachwycony tą lokalizacją i realizacją. Budowa zajęła mi pięć godzin, ale takiej czatowni jeszcze nie miałem - moc. Jest kapitalna, brakuje tylko prysznica. Mokry jak szczur wyścigowy, udałem się w Puszczę, celem się stopniowego wystudzenia i osuszenia. Zdjęć nie udało mi się zrobić. Obserwacje były i owszem, ale szaruga okrutna. Wróciłem do czatowni i zawabiłem kruka. Zdjęcia nic specjalnego, ale to oznacza, że czatownia będzie "żyła".

Ale dziś dzień inżynieryjno-administracyjny więc skorzystam z okazji i poruszę pewien temat - słupki oddziałowe. Namawiam Was na wychodzenie do lasu i choć uważam, że w lesie zgubić się nie da, będę miał spokojniesze sumienie, gdy wspomnę o ostatnim kole ratunkowym gdyby komuś przyszło się "zakalapućkać" między drzewami ;) Moi drodzy, las, każdy w Polsce las, jest uprawą. Jest zatem podzielony na pola uprawowe zwane oddziałami. W południowo-zachodnim narożniku każdego oddziału znajduje się wspomniany słupek oddziałowy (zdjęcia). I teraz uwaga. Słupek ma naniesione wartości liczbowe - to numery oddziałów. Ustawiony jest tak, że każda ściana z numerem wskazuje określony oddział. I najważniejsze!!! Narożnik między dwoma najmniejszymi wartościami wskazuje kierunek północny - ufff. Oddziały numerowane są od północno-wschodniego narożnika obszaru, rosną w stronę zachodnią do końca obszaru i potem powtónie od wschodu na zachód i tak do końca obszaru, potem ponowny skok o jedną wartość na południe i ponownie i tak dalej. Wiem, że to trudno wytłumaczyć bez rysunku, więc pożyczam schemat ze strony orientuj.pl Ewentualnie doczytajcie o tym proszę. Gdy znajdziecie się w sytuacji, w której nie słychać drogi, nie macie aplikacji typu Endomondo, słupek może okazać się ostatnią deską ratunku. Trzeba ostudzić emocje, skupić się i znając na 100% wyznaczony kierunek północny kierować w wybraną stronę. Ważne! Starajcie się wchodząc do lasu zapamiętać numery pierwszego spotkanego słupka blisko samochodu. Potem wystarczy odrobina chłodnego przemyślenia popartego odrobiną wyobraźni :)



 Poniżej ten sam słupek z czterech stron.



 Ten narożnik wskazuje kierunek północny!

Gdybyście jednak spotkali taki krzywo osadzony słupek, należy uwzględnić kierunek wyznaczony po wirtualnym poprawieniu ustawienia.
 

rys. źródło - www.orientuj.pl

A tu szkic, który z pewnością wiele wyjaśni :)
Te zielone kwadraciki w południowo-zachodnich narożnikach to rzeczone słupki oddziałowe.
Teraz widzicie też jak rośnie numeracja oddziałów :)
No, mogę spać spokojnie, nie wysyłam Was do lasu bez zapewnienia szczęśliwego powrotu;)

sobota, 14 lutego 2015

symetria estetyką idiotów

No właśnie, nawiązując do tytułu bloga zacznę od zdjęcia, w którym zrobiłem co mogłem, by nie było symetryczne ... przynajmniej nie całkowicie symetryczne, co pozwala mi pozostać w przekonaniu, że nie jestem całkowitym idiotą :)

Obok powyższego ogrodzenia przechodzę wielokrotnie idąc do lasu, a dziś, zaskoczony stwierdziłem, że drut od zawsze będący zwykłym, gładkim drutem ogrodzeniowym, nagle stał się ... kolczastym!

Dzień wcześniej wybrałem się w to miejsce przed świtem, by podziwiać jelenie schodzące z nocnego wypasu. Poranek nie dość, że okazał się pochmurny, to jeszcze mglisty. Oto co udało mi się zobaczyć ...


A gdy spojrzałem już tylko nieco dalej, widziełm tyle ...

Zdesperowany w ciągu dnia wyskoczyłem na spacer i wykorzystując krótkie momenty słońca przedzierającego się przez chmury, popełniłem taki oto tryptyk:




To jak wiecie bardzo nieliczny w moim życiu przypadek, żebym w ogóle pochylił się na "chaszczem jakiemś". No ale raz na jakiś czas można ;)
Dzisiejsze spotkanie zamykam zdjęciem  lasu, takiego, jaki mi dziś przez cały dzień towarzyszył, radosnego, słonecznego, pełnego pozytywnej atmosfery, Takiego nastroju życzę Wam w walentynkowe popołudnie :)