Ostatnio pisząc e-book p.t. "Kruki - czego o nich nie wiecie" wypstrykałem się literacko nieco.
Starając się wykrzesać jakiś słowotok, muszę podkreślić, że tak bliskie spotkania z mamą-lochą jak to, wcale nie są częste. Ba, nawet pamiętam, że w zeszłym roku miałem kilkumiesięczną posuchę dziczą!
Z tym większą radością wykorzystałem okazję fotografowania dzików ze szczególnym uwielbieniem dla ciekawskiej "uszatki".
Pierwotnie obserwowałem rodzinkę z pewnej odległości. Jak widać "uszatka" od początku była czujniejsza od reszty.
I już popadałem w wewnętrzny dyskurs nad tym czy największa czujność lochy jest pochodną jej bojaźliwości czy czego ale po wszystkim co za chwilę nastąpiło sam odpowiedziałem sobie na pytanie.
Ruszyła jako pierwsza i w sumie jedyna w moją stronę.
Starała mi się przyjrzeć, ale przy ich niedowzroczności wiedziałem, że jeżeli będzie chciała zaspokoić ciekawość, podejdzie bliżej.
Chodziła po łuku raz w lewo, raz w prawo za każdym razem zmniejszając dystans.
Co i rusz czujnie sprawdzając czy ja jestem czymś czy kimś?
Ogon majtał się nerwowo. Raz go widziałem raz nie ale do góry nie powędrował!
Decyzja zapadła - radykalne skrócenie dystansu. Abyście mogli ocenić realność tej sytuacji, nie kadrowałem zdjęć, wszystkie są pokazane w tych samych wymiarach.
Oczko jakby zalotne ;)
Konsternacja ...
No tu to nawet musiałem się zastanowić czy podoba mi się jej krótkowzroczność! :)))
Uch ... jest większa niż sądziłem!
I w końcu oddaliła się ale wciąż pozostawała w procesie poznawczym.
I takie to tam ... bliskie spotkania do wspominania :)
Kochani, na www.krzysiekmikunda.com jest naprawdę warte grzechu opracowanie o krukach.
Gorąco zachęcam, to tylko 1,50 zł. a materiał zbierałem 5 lat!