Z historii pamiętam wieloletnie konflikty, wojny ciągnące się latami, jak choćby wojnę trzydziestoletnią. Dziś chcę pokazać Wam inny konflikt - wojnę cichą wprawdzie, ale jeszcze dłuższą, w zasadzie niekończąca się, lub kończącą się dopiero wraz ze śmiercią jednego z konkurentów. Rzecz dzieje się oczywiście w lesie, więc omówię wojnę jaka często toczy się między drzewami. Dziś już wiadomo, że film AVATAR przekazał rzeczywistą prawdę o lesie. Las jest systemem naczyń połączonych, wszystkie rośliny, drzewa, komunikują się ze sobą. Są połączone "siecią informacyjną", czymś jakby internetem. Ostrzegają się przed zagrożeniami, plagami owadów itp. Tworzą systemy symbiotyczne, ściśle współpracujące w systemie międzygatunkowym. Są drzewa, które świetnie czują się w towarzystwie innych gatunków roślin, organizmów i drzew, mało tego, czerpią od siebie nawzajem, różne korzyści. Niestety nie zawsze jest tak cukierkowo. Czasami, gdy sąsiedztwo jest zbyt bliskie, lub sąsiadują gatunki, które za sobą nie przepadają, dochodzi do złamania paktu pokojowego. To tak jak u ludzi, gdy zbliżymy się do kogoś na zbyt małą odległość, naruszając Jego poczucie bezpieczeństwa, czyli strefę komfortu. Zwykle wywołuje to reakcję obronną, czasami nawet agresję. W lesie, zbyt blisko rosnące drzewo, konkuruje nie tylko o światło, ale również o pokarm z gleby. Drzewa wytworzyły wiele systemów obrony i ataku. Niektóre na przykład systemy korzeniowe wytwarzają toksyny, zatruwające system korzeniowy konkurenta. Liście kasztanowca amerykańskiego, po opadnięciu, w procesie rozkładu, wytwarzają toksynę, która uniemożliwia rozwój nasion innych gatunków drzew.
Dziś skupmy się jednak na tym, co możemy zobaczyć na własne oczy, w naszych lasach.
Pokażę kilka przykładów konkurowania "nad ziemią". Takie widoki zawsze robią na mnie wrażenie. Czasami ocierające się w czasie wiatru pnie drzew, wydają jakieś dźwięki wojenne, przerażający pisk, czasami skowyt, a czasami groźne trzaski. W większości przypadków, mamy jednak do czynienia z niemą agresją i z takim też milczącym cierpieniem. Zgodnie z regułą, najsilniejsza konkurencja jest niestety między osobnikami tego samego gatunku! My jako rasa, wyrządziliśmy wiele zła różnym gatunkom na planecie, ale niepomiernie najwięcej, wyrządziliśmy go sobie.
Pierwsze trzy powyższe zdjęcia, to typowa walka międzygatunkowa, siłowanie się,
przepychanie, próba zdominowania. To bynajmniej nie są uściski miłości
:)
Na tym zdjęciu, efekt konfliktu wewnątrzgatunkowego.
Tu widać, jak agresywnie brzoza zdominowała dostęp do światła. Wykorzystała zdolność do szybszego i kreatywnego budowania korony i zmusiła sosnę do szukania światła gdzie indziej. Sosna w walce o przetrwanie, musiała wejść w przestrzeń
bezbronnego świerka, który z tytułu pokroju, nie ma czym walczyć "u
góry". Nie może rozbudować korony w sposób dowolny, ani jak brzoza, ani
nawet jak sosna.
A tu najbardziej obrazowy przykład "świadomej wojny". Dąb mógł
"odpuścić" i rozwijać konar bezkonfliktowo. Jak widać, od lat napiera z
całą stanowczością i niepojętą konsekwencją na pień sosny. Zwróćcie
uwagę na deformacje pnia i kory sosny. To bolesne rany zadawane
uporczywie każdego dnia. Daje to obraz "charakteru" jakim dysponuje dąb.
Jednym tylko konarem prowadzi wieloletnią wojnę z pniem sosny! Odsłonięte tkanki
drzewa, pozbawione ochronnej funkcji kory, prędzej czy później zostaną
zainfekowane jakąś chorobą. Sosna przegra tę wojnę.
Zastanawiam się czy nie należy uwzględnić działalności człowieka. Nasze lasy są nasadzane, a więc z definicji rosną zbyt gęsto. Może to dawać taki właśnie efekt. Przy drzewach rosnących swobodnie zacienienie i te wszystkie korzeniowe kwestie wspomniane przez Luda, od fazy siewek utrudniają konkurencyjny wzrost innych osobników. Ciekawe jak można by tę wojne nazwać (wojna milenijna?, wojna wiekuista?)
OdpowiedzUsuńkonkurencja między wszelka formą życia trwa od zarania dziejów. Ma wiele form. Np. pasożytnictwo - to poruszę kiedy indziej, to bardzo ciekawa i wyważona kwestia. Weźmy taką jemiołę! Ona musi tak kontrolować rozwój swojej własnej populacji na drzewie, by go ostatecznie nie zabić jako żywiciela. Mechanizmy są skomplikowane. Tak, to mogłoby być nazwane wojną wiekuistą.
UsuńPasożytnictwo jest faktycznie niezwykle ciekawe, choć zwykle pasorzyty nie wyglądają oszałamiająco ładnie. Po zjadliwości patogenó można nawet ustalić kiedy doszło do pierwszego kontaktu żywiciela z patogenem. Im bardziej śmiercionośny patogen, tym krócej pasożytuje na danym żywicielu.
UsuńNo, coś podobnego! Dąb ma taki podły charakterek?
OdpowiedzUsuńCiekawe! Często mi się zdarza widywać podobne obrazki, ale nigdy się nie zastanawiałam, z jakim dramatem mam do czynienia...
nooo może raczej waleczny :)
UsuńMąż mi kiedyś pokazywał jak w naszym lasku (niestety nasadzonym) sosna uciekała z gałązkami od brzozy. Czy to nie jest przyczyna niby irracjonalnego lęku jaki czasami ogarnia nas w lesie?
OdpowiedzUsuńtzn. chodzi Ci o to, że przycyną ukrytych lęków w lesie jest fakt, że tam ustawicznie coś z czymś walczy?
UsuńJeżeli dobrze odczytałem twoje intencje, to raczej nie. Myślę, że nasze leśne lęki wynikają ze schematów wychowawczych i w jakiejś części z atawizmów ... baba jaga, zły wilk, dzik jest dziki, dzik jest zły, leśne duchy itd. itd. W moim przekonaniu nie ma miejsca bezpieczniejszego niż las, a już napewno nie jest nim miasto :)
Na pewno nie boję się zwierząt, a w każdym razie nie w taki sposób jak to czasem czuję w lesie. Raczej jakiejś tajemniej groźnej ale bliżej nieokreślonej formy życia i mam nadzieje, że to jest tak jak piszesz, atawizm, a nie jakieś realne coś. Bardzo wierzę, że masz rację bo jeśli nie to, psia kostka, więcej sama do lasu nie wejdę.
UsuńChyba Bruce Chatwin w swoich Ścieżkach śpiewu pisał coś o atawizmach u ludzi. Np. dlaczego dzieci płaczą w nocy. Chodziło mu o pamięć genetyczną dotyczącą czasów ludzi żyjących w jaskiniach i mówiąc szczerze słabiej uzbrojonych niż okoliczne drapieżniki atakujące nocą gdy nasz wzrok i węch słabiutki i niezbyt pomocny. Może też stąd tak powszechny lęk przed ciemnościami utrzymuje się wśród homo sapiens sapiens.
UsuńGrażynko, nie należy w sobie pielęgnować irracjonalnych lęków, wówczas las staje się oazą bezpieczeństwa. Jedyną rzeczą, której realnie się boję w lesie są ... kleszcze!
UsuńWalka, dominacja, konkurencja...współisnienie :)
OdpowiedzUsuńRaczej atawizmy. W lesie czuję się lepiej niż gdziekolwiek indziej a czasami gdy jestem sama dopadają mnie lęki różne np: że nadepnę na dwie żmije a te ukąszą mnie naraz i zanim przejdę kilometry do ludzi to już będzie za późno, albo że spotkam grupę niedopitych rozwścieczonych o dziwnych i strasznych, grupowych zwyczajach godowych a ja akurat przypadkowo tego dnia nie będę wyglądała jak ktoś kto żywi się rozjechanymi kotami....i takie tam.
Z innej beczki pytanie ważne i poważne, kto wie czy jemioła jest trująca dla saren?
przede wszystkim do jemioły - nie, nie jest trująca, w dodatku jest przysmakiem wielu zwierząt, a i w służbie człowiekowi robi za zioło. Teraz druga sprawa - ja z powodu takich lęków, że spotkam niedopite, seksualnie agresywne kobietki, staram się zawsze wyglądać tak, jakbym się żywił rozjechanymi kotami ;)
UsuńŻe zioło to jak najbardziej ale że i trujące też wiadomo. Czyli dla zwierzątków przysmak, ok, dziękować :)
OdpowiedzUsuńto dzięki nie tak dawno, prowadzonej z panem rozmowie tel.(służbowej) poznałam pana i Jego piękny, fascynujący świat przyrody jaki odkrywam dzięki niesamowitym zdjęciom i opisom zdarzeń, których na co dzień nie dostrzegamy. To sztuka, by umieć patrzeć i wiedzieć na co patrzeć. Z pełnym szacunkiem, Elżbieta-Antonina.
OdpowiedzUsuńPani Elżbieto, to dla mnie wielki komplement - serdecznie dziękuję:) Zawsze z przyjemnością zapraszam na bloga, obcowanie z przyrodą jest ustawicznym zbliżaniem się do prawdy, a mi pozostaje mieć nadzieję, że udaje mi się choć trochę tej prawdy przekazać :) Zawsze też powtarzam, że patrzeć to jedno, a widzieć, to zupełnie co innego ;)
Usuń