sobota, 14 marca 2015
dzień bez fonii ...
Post miał mieć tytuł "niemy dzień", ale bohaterami odcinka są łabędzie krzykliwe, więc to nawiązanie do łabędzi niemych wprowadzało mi tu jakiś zamęt. Pozostał zatem "dzień bez fonii" Nie wiem za jaką to przyczyną, ale spodziewam się, że zrobił to silny wschodni wiatr, nic co żywe, nie wydawało dziś głosu. Żurawie nie żurawiły, kruki nie kruczały, czajki nie czaiły, nawet myszołowy nie mysiły! Ba, sójki nie sójczyły! Doszedłem do raczej słusznego wniosku, że nasze stworzenia też nie lubią gdy cokolwiek zawiewa od wschodu! Złaziłem się dziś jak bura suka szukająca okazji do sam nie wiem czego. Kolejne kilometry przychodziły mi z najwyższym trudem, być może z powodu wczorajszej 50-ki kumpla - snu było za mało. Alko w zasadzie nie pobieram, wypiłem za zdrowie, ale spałem 3,5 godziny. Nogi nie wykazywały chęci do współpracy. Po dziesięciu kilometrach poddałem się - czatownia okazała się ratunkiem. Niestety bezowocnym. Całe szczęście, że rano zagoniło mnie na podkośnieńskie bagna. Tam spotkałem gągoły i parę łabędzi krzykliwych. Gągoły były nieco za daleko. Łabędzie też, ale postanowiłem je zwabić. Pierwszy dźwięk, który opuścił moje nierozgrzane gardło był kompletnie nieudany, aż dziw, że w ogóle nie uciekły :))) Następne próby zainteresowały parę, udało mi się je sprowokować do podpłynięcia. Nie chciało mi się maskować, uznałem, że dokąd podpłyną, będzie dobrze. Ponury, szary do tego wietrzny dzień, nie stworzył spektakularnej scenerii, więc zdjęcia oddają tylko tyle ile sam widziałem. Łabędź krzykliwy jest w Polsce stosunkowo krótko. Pierwsze gniazdowania obserwowano dopiero na początku lat 70-tych, a Wiki podaje, że w 1978 roku! Piękne ptaki, cieszę się, że znam przynajmniej kilka miejsc ich stałego bytowania. Z pewnością jeszcze je w tym roku pokażę dokładniej. Dziś bardziej zauroczyło mnie ich "świecenie" na tle szarego lasu, ponurej aury i w ogóle. Ich białe plamy w kadrze i sama obecność na tym zbiorniku poprawiły mi humorek i to właśnie chcę pokazać na zdjęciach.
Ciekawe, czy te krzykliwce są tam, gdzie myślę :-) Muszę sprawdzić!
OdpowiedzUsuńA na moim dzisiejszym spacerze żurawie żurawiły bardzo - długo i donośnie ;-)
to z pewnością właśnie to miejsce! :)
UsuńNo właśnie, u mnie też żurawiły, ale kręciły się, pewnie z tego nieszczęsnego wschodniego wiatru.Taki błogi spokój na tych fotach, miło sie ogląda.
OdpowiedzUsuńtak, usiadłem tam na zwalonym pniaku i kompletnie nie chciało mi się opuszczać tego miejsca :)
UsuńJa niestety słabo dziś myślę, więc zapytam wprost. Gdzie?!
OdpowiedzUsuńPS. Pierwszy lęg krzykliwca, to nie 1978, ale 1973 w Dolinie Biebrzy, znaleziony przez Krzyśka Kawęczyńskiego, zwanego Królem Biebrzy. A że ptaki milczały? Może były na tej samej 50-tce, czego nie zauważyłeś, mimo że podobno nie pobierasz :)
Gdzie, gdzie, no na bagnie qrka, tak jak lubisz ;) ale gdybyś tak łaskawie w końcu przylazł, a nie się zapowiadał od roku, to oczywiście wskażę, wskażę, a jakże. Po co mi te kaczki?!? ;)
Usuń