czwartek, 7 czerwca 2018

Pleszka - samiec i ... samica.

Ostatnio na profilu Fb pokazałem samiczkę pleszki.
Rano, prezentując postawę dość roszczeniową, pomyślałem, że fajnie byłoby pokazać znacznie piękniejszego samca.
Pleszki są wyjątkowo urokliwymi i ciekawymi ptakami.
Jako przedstawiciele rodziny muchołówkowatych z pewnością nie przynoszą jej wstydu.
W ich przypadku niewątpliwie atrakcyjny wygląd dorównuje sprawności lotu.
Wiele razy próbowałem sfotografować pleszkę w momencie startu ... forget!
Mój palec naciskający na spust migawki musiałby osiągnąć prędkość przynajmniej dwóch Machów i skazać się na przeciążenia kilku G.
Wiecie, wtedy cząstki krwi oddzieliłyby się od osocza, doszłoby do miejscowego niedotlenienia tkanek, jakaś martwica ... coś ... po co mi to? ;)

Na zdjęcia wybrałem się gdy księżyc pracował na niebie wyżej niż właśnie wschodzące słońce.
Oczywiście nie byłem nigdzie daleko. Wylazłem przed dom w tzw. domowych galotach mając nadzieję, że jestem jedynym nieśpiącym o piątej idiotą na mojej ulicy.


Po poletku przede mną hasały zające.

Ogólnie zmarzłem i postanowiłem wrócić do pomieszczenia.
Usiadłem w naprędce (około 15 lat temu) zbudowanej czatowni, czyli jednym z pokoi, którego  okno wychodzi na przestrzeń penetrowaną przez ptaki.
Przed oknem stoi latarenka, która bywa punktem przystankowym dla szukających owadów kopciuszków i pleszek.
Po kilkunastu minutach czekania w otwartym oknie, nie muszę mówić - zmarzłem na kość, ale doczekałem się!



Przyznacie warto było, jest piękny!

Aby mieć pleszkowy komplet w jednym miejscu, pozwólcie, że zamieszczę zdjęcia, które zrobiłem dwa dni wcześniej partnerce tego dżentelmena, a które publikowałem na Fb.




I tak to z poważna oszczędnością paliwa, czyli tez bardzo ekologicznie, zebrałem materiał na krótką ale mam nadzieję miłą dla oka opowieść.
Przyroda jest blisko, a jak widać po zdjęciach samca, czasami spełnia nasze oczekiwania.

 ... że też on dziś tak ... jak na zamówienie ... ;)



14 komentarzy:

  1. Pewnego razu wybrałam się z moim świeżo nabytym małżonkiem do PN Ujście Warty. Zasiedliśmy na łące i wtedy mój ukochany rzekł z pretensją w głosie: "I gdzie są te ptaki? Mógłby przynajmniej jakiś orzeł przylecieć!". Po chwili nadleciał bielik i zatoczył nad nami ładne kółko w dość bliskiej odległości.Widocznie niektórym zdarzają się spotkania na zamówienie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo ze świeżo nabytymi małżonkami tak właśnie jest! Idź z mężem teraz i zobacz czy przyleci ;)

      Usuń
    2. Ha, ha! Coś w tym jest:)

      Usuń
  2. Moźna odkupić tę latarynkę? Ona ma w sobie to coś, co widzą tylko ptaki... :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, ta latarenka ma oczywiście cenę, jak wszystko na świecie, ale nie chcesz wiedzieć ;)

      Usuń
    2. Hah, aż tak źle? Ale myślę, że za te widoki była warta tej ceny. ;))
      P.S. Żartowałem oczywiście ;)

      Usuń
  3. Piękne zdjęcia. U nas zające to bardzo rzadko spotykany widok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie jest z nimi problem. Niby się budują ale wciąż nie jest tak jak bywało. ALe jak ma być dobrze, zając potrzebuje remizek, zróżnicowania środowiskowego, nieużytków, a ma wielohektarowe monokultury pryskane chemią i szkoda gadać.

      Usuń
  4. :)))) Aż się uśmiechałam czytając post... dość często się uśmiecham czytając twoje posty :) Piękne zdjęcia. Dlaczego jest tak mało miłośników przyrody? [...]
    Przy tak pięknych zdjęciach postanowiłam się powstrzymać od dalszych wynurzeń, niech pozostanie samo pytanie :)
    pozdrawiam i zdrowia życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatku, staram się tak pisać, by czytelnik miał jakiś skromny pretekst do uśmiechu :) Pobyt tu powinien być przyjemny. Raz tylko na jakiś czas pozwalam sobie na tekst rozliczeniowy, misyjny, bo czasami złość na to co się dzieje nie mieści się we mnie. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  5. A pamiętasz to? "Na zielonej łące raz, dwa, trzy! Pasły się zające raz, dwa, trzy!" - dalej nie pamiętam tej pioseneczki, ale na widok brykających zajączków od razu mi się zaśpiewało :). Znam i pleszkę, kolejny klejnocik Matki Natury. Do mnie nie zalatują (zbyt daleko w miasto), ale upolowałam je swoim aparatem u rodziców w ogródku. Powiem jak w reklamie - mam i ja! Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
    Ps. A wiesz, że ludziska nie odróżniają zajęcy od królików?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, bo pod moim filmikiem na YT z zającem ktoś napisał, że to królik :)))

      Usuń
  6. Mówisz i masz :-). Tylko Tobie tak się zdarza. Państwo pleszkowie zachwycają! Zające na łące zawsze cieszą :-). Cieniejący księżyc urokliwy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pan pleszka bardzo przystojny:-) może trafiłeś na parkoty zajęcy ... kiedyś gps wyprowadził nas na polną drogę przy rzepaczysku, takiej ilości zajęcy nie widziałam w życiu, i wcale nie zwracały na nas uwagi; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń