Już samo wejście do lasu, zapowiadało świetną przygodę. Do pierwszej polany, od samochodu mam nie więcej niż 1,5 km. Ta śródleśna polana ma wiele atutów podnoszących jej atrakcyjność w oczach zwierząt. Z jednej strony ma rozległe bagna, z drugiej łąkę, a na jej ukrytym głęboko w lesie zakończeniu, znajduje się matecznik jeleni. Na granicy matecznika, otwiera się wielohektarowy ols. Są też dwa oczka wodne. Jedno jest babrzyskiem, drugie raczej wodopojem. Oba otoczone tysiącami tropów i śladów.
Przeżyłem na tej polanie dziesiątki spotkań z jeleniami, sarnami, lisami, a mimo tego, że wszędzie są zbuchtowane place, nigdy nie spotkałem na niej dzików. Niestety.
Na skraju tej polany miałem przez dwa lata czatownię. To był czas, gdy spędzałem w czatowniach sporo czasu. Ilość godzin obserwacji uzbierała się więc spora, a dzików ... ani, ani. Ta polana jest również uwielbiana przez żurawie i ptaki drapieżne.
Nie ukrywam, że z takimi wspomnieniami i miłym dla duszy sentymentem zasiadłem w tym, co pozostało po czatowni. Oddałem się wspomnieniom i tak zamyśliłem nad tym wszystkim, że z zadumy wyrwały mnie dopiero dreszcze zimna.
No ale wróćmy na ziemię :)
Wchodzę na wspomnianą polanę i ... ponownie przywitały mnie jelenie.
Tym razem jednak byłem mocno zaskoczony, bo to zdecydowanie nie była pora na taką fantazję, jaką jest posiłek na otwartym terenie. To się niemal nie zdarza.
Nie miałem możliwości uniknięcia zdemaskowania mnie. Innej drogi niż przez polanę, nie ma.
Jak widzicie licówce już "wpadłem w oko", a szpicak dalej nie wie o co chodzi :))
Pozostało mi obserwowanie oddalającej się chmary.
Imponująca ściana lasu.
Wielka Pardubicka dobiega końca :)
Jest tu wiele hektarów lasów mieszanych, grądów oraz rosnących na podmokłych terenach olsów. Zapewne z tego powodu, kolejny raz w tej okolicy spotkałem łosie (poprzedni post). Musi im odpowiadać sąsiedztwo lasów z dużą ilością pożywienia, a potrzebują go niemało, bo około 50 kg./dobę!
Dodatkową dla mnie atrakcją tego terenu jest porzucone gospodarstwo, które od trzech lat obfotografowuję przy każdej okazji.
Kibicuję tej stodole, trzymam kciuki, by wytrzymała jeszcze chociaż rok. Będzie bardzo smutno bez niej. Uwielbiam jej widok, gdy na ostatnich nogach, wychodzę z lasu.
Podobnym sentymentem darzę opustoszałe siedlisko, na terenie którego znajduje się wspomniana stodoła.
Nie ukrywam, że chciałbym, by było mnie stać na zakup tej nieruchomości. Miałbym wymarzoną bazę wypadową na zdjęcia, a "niefotograficzny" czas upływałby mi na wiecznym remontowaniu rozpadającej się chałupy ... ech :) Odpłynąłem :))
A w sąsiedniej wsi, mam takiego znajomego ;)
Ale chyba wolę sobie nie tłumaczyć tego spojrzenia ha ha aha a
Przed google earth nic się nie ukryje. Wiem, gdzie to jest.
OdpowiedzUsuńto napisz na privie, ciekaw jestem :)
UsuńPuszcza to puszcza i nic jej nie przebije. Piękne spotkanie i powiem Ci, że moja czatownia też się rozpada, ale też zasiadłam w niej z sentymentem i zamierzam ją trochę podreperować. Siedlisko urokliwe, zwłaszcza stodoła, dobry pomysł z kupnem. No a kota świetnie zrozumiałeś.
OdpowiedzUsuńwiedziałem, że kto jak kto, ale Ty będziesz wiedziała, co ten kot mi ... mówi! :)))))
UsuńKapitalne miejsce przyznam, jednak nie wiem gdzie to jest. Przypuszczam, że okolice bardziej Purdy niż Łańska- ale Krzysiek zdradzać oczywiscie nie musisz, takie miejsca powinny byc wg mnie niezdradzane mieszczuchom ,,w internetach" bo oni przeważnie zapominają o podstawowej zasadzie - że w lesie to oni są gośćmi... Moje pierwsze wypady w zyciu do knieji konczyły się na tym że wychodziłem z lasu zawsze z workiem pełnym śmieci ;-) z czasem stwierdziłem ze to jednak walka z wiatrakami, a ja sie moge tylko nabawić jakiegoś syfu pomimo ciężaru ktory dźwigałem przez pol dnia.
OdpowiedzUsuńNie byłem od 2 tyg. w lesie... praca,grypa. Widziales juz jakieś gomuły ? Spotkales jakis zbieraczy? dzieki za info.
Darz Bór,
Sew
Sew, dzisiaj widziałem pierwszego. Ładny byk, ale wiesz, gomuła, to gomuła :) Zbieraczy nie widziałem i może lepiej. Miejsca nie chcę promować z wielu powodów.
UsuńO tym samym pomyślałam... Ech, przenieść się do takiego miejsca... Kot "byczy"! Ależ okaz, piękny i to spojrzenie, jakie jednoznaczne :). Dogadałby się z moją, też często tak na mnie patrzy, "człowieki" nic nie rozumieją hi, hi. A to miejsce to czysta magia, rzekłabym "pjur" :). Pozdrawiam i dziękuję za otuchę, Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńtak czułem, że ten kocur się spodoba:)
Usuńchociaż jak widać, ja mu nie przypadłem do gustu :))))
Patrz Pan Panie Ludzie, tyle lat łażenia z jeleniami i potrafią zaskoczyć fantazyjną kolacyjką o dziwnej porze. No i znowu łoś-super gość. A koty zwykle tak na ludzi patrzą, nawet te domowe, wypieszczochane sierściuchy. Dziś jednak jakoś ustrzeliły mnie cudne, imponujące drzewa.
OdpowiedzUsuńzgadzam się w całej rozciągłości wywodu Pani Profesor, las jest tam bujny i wyniosły! Tzn. miejscowi wynoszą go i wynoszą, a on wciąż rośnie ;)
UsuńTwarda sztuka taki las:)
UsuńEh żebym ja miał taki teren Krzysiek u siebie to bym tam siedział i siedział i siedział ąż bym wrósł w okolicę :))) Zazdroszczę ci jak cholera tych łąk w środku puszczy :)
OdpowiedzUsuńPaweł, za każdym razem gdy je opuszczam, gdy wracam do miasta ... eeee, szkoda gadać. Mentalnie jestem wrośnięty w Puszczę :)
UsuńDomek naprawdę klimatyczny. Tylko trzeba by było oddać mnóstwo kasy i pracy by go odnowić i przywrócić mu dawną świetność.
OdpowiedzUsuń