Ostatni dzień roku.
To taka w sumie umowna sprawa. Jutro jest taki sam, kolejny po prostu dzień, ale siła symbolu "przejścia" z jednego okresu w drugi jest wielka.
Z tej okazji życzę Wam, by ten kolejny rok był lepszy, ciekawszy i spokojniejszy. Nic na to wprawdzie nie wskazuje, ale podobno wszystko tkwi w naszych umysłach. Myślmy więc pozytywnie, bądźmy mili dla ludzi, róbmy dobre rzeczy. Uśmiech i dobro. Tego Wam życzę.
A co do mnie, to chyba spodziewaliście się, że wyjdę do lasu.
Skoro się spodziewaliście, to wyszedłem.
Warmia witała dziś chłodno i mgliście.
Jak widzicie, w drodze do Puszczy spotkałem jednorożca. Uwielbiam warmińskie pagórki, choć dziś dały mi mocno w kość.
Byłem w silnie pofałdowanym lesie. Do tego idąc za jeleniami wlazłem w jakieś niepojęte chaszczowisko.
Gdy udało mi się je opuścić, byłem mokry na wylot. Myślę, że w nogawkach utknęły dziesiątki jeżynowych kolców.
Dotarłem do starej części lasu i tu udało mi się zrobić dzikom zdjęcie. Warunki były jakie były, czyli nie było warunków. Dzięki temu powstało zdjęcie "animowane", taki prawie film :)
Spotkanie takiego "grzbiecicha" to prawdziwa przyjemność. Małych było więcej, ale tylko to zdjęcie nadawało się do publikacji.
Tę część lasu naprawdę lubię. Imponujące sosny.
Stale włażę do wilczych stołówek i ciągle za późno :)
Z łani została tylko ciekawa architektonicznie konstrukcja.
Życie ... jedno się kończy, drugie zaczyna.
To drzewo jednoznacznie potwierdza fraktalność wszechrzeczy. Zapatrzyłem się dziś na nie i tyle.
Tak samo wygląda sieć naczyń krwionośnych, galaktyki, unerwienie liścia, drzewo oskrzelowe i wiele, wiele innych.
Na koniec rozbawił mnie mysikrólik ukrywający się w bogatym podszycie. Gdyby nie jaskrawy irokez, ten najmniejszy ptak Europy, byłby nie do zauważenia.
Kończę tym samym raportowanie lasu w 2016 roku! Więcej dokumentacji z życia lasu w tym roku nie będzie.
Mam nadzieję mieć siłę i zdrowie, by pokazać Wam jak najdokładniej przyrodę w roku 2017!
Póki co bawcie się świetnie i do siego roku! :)))
sobota, 31 grudnia 2016
środa, 28 grudnia 2016
Kuśtyczka część 2.
Nasza wyjątkowa Kuśtyczka (http://krzysiekmikunda.blogspot.com/2016/12/dzielna-kustyczka.html) dostała od Was tyle energii i ciepła w wyjątkowych komentarzach, że Wszechświat zareagował.
Reakcja była prosta i natychmiastowa. Wszystko się zbiegło tak, bym mógł ją ponownie spotkać i pokazać Wam co się dzieje u naszej bohaterki.
p.s. polecam zapoznanie się z treścią pierwszego odcinka, bo tylko w ten sposób powstaje kompletna historia tego cudnego stworzenia. :)
Jechałem do lasu. Było jeszcze bardzo ciemno, stąd przekłamane kolory rzepaku, ale chyba nie o to chodzi.
Gdy robiłem te zdjęcia, dopadły mnie pewne wątpliwości. Pomyślałem, że to nie fair, że podszedłem tak blisko, bo wiadomo, że ona nie jest na tyle sprawna, by reagować błyskawiczną ucieczką.
Tak myślałem.
I już wbijałem się w poczucie winy za nieetyczność tego co robię.
Do pewnego momentu. Ale o tem potem czyli za chwilę.
Na filmiku powyżej, zobaczycie jak sobie świetnie radzi w trakcie porannego delektowania się rzepakiem.
Po chwili rudel przeniósł się na szczyt wzniesienia, co było moim marzeniem. Uwielbiam fotografować zwierzęta na tle nieba, na wzniesieniu. Nie ukrywam, że zrobiłem im ponad setkę zdjęć w rozmaitych konfiguracjach.
Jak widzicie, Pan Kozioł jest po zrzucie parostków, co nie zmienia faktu, że jego męskość w tym kontrującym świetle, nie budzi wątpliwości :)
No i teraz nastąpiło coś, co mnie totalnie zaskoczyło. Od strony wsi dotarło silne ujadanie psów, a to obudziło czujność saren. Do tego przejeżdżał samochód, co w sumie przeciążyło ich układ nerwowy i jak to sarny, ruszyły do ucieczki. To co zobaczyłem, nie dało się oddać zdjęciem, więc włączyłem opcję nagrywania. Zobaczcie sami :)
Kuśtyczka biegła tak, że z daleka w żaden sposób nie stwierdziłbym niepełnosprawności. Byłem z niej dumny. Wiem, że jej sprawność manewrowa jest ograniczona, a ta decyduje o przetrwaniu, ale przynajmniej po prostej zasuwa jak mało kto :)
Po chwili spotkałem inne sarny ... nadjeziorne :)
I tak oto buduje nam się historia pewnej sarenki, która z niezwykłą dzielnością radzi sobie, mimo anatomicznych ograniczeń. Na swój sposób pokochałem tą wyjątkowo silną ślicznotę.
Będę starał się ją wypatrywać. Może jeszcze się spotkamy. W końcu to jej rewir, a moja droga do Puszczy ...
Reakcja była prosta i natychmiastowa. Wszystko się zbiegło tak, bym mógł ją ponownie spotkać i pokazać Wam co się dzieje u naszej bohaterki.
p.s. polecam zapoznanie się z treścią pierwszego odcinka, bo tylko w ten sposób powstaje kompletna historia tego cudnego stworzenia. :)
Jechałem do lasu. Było jeszcze bardzo ciemno, stąd przekłamane kolory rzepaku, ale chyba nie o to chodzi.
Gdy robiłem te zdjęcia, dopadły mnie pewne wątpliwości. Pomyślałem, że to nie fair, że podszedłem tak blisko, bo wiadomo, że ona nie jest na tyle sprawna, by reagować błyskawiczną ucieczką.
Tak myślałem.
I już wbijałem się w poczucie winy za nieetyczność tego co robię.
Do pewnego momentu. Ale o tem potem czyli za chwilę.
Po chwili rudel przeniósł się na szczyt wzniesienia, co było moim marzeniem. Uwielbiam fotografować zwierzęta na tle nieba, na wzniesieniu. Nie ukrywam, że zrobiłem im ponad setkę zdjęć w rozmaitych konfiguracjach.
Jak widzicie, Pan Kozioł jest po zrzucie parostków, co nie zmienia faktu, że jego męskość w tym kontrującym świetle, nie budzi wątpliwości :)
No i teraz nastąpiło coś, co mnie totalnie zaskoczyło. Od strony wsi dotarło silne ujadanie psów, a to obudziło czujność saren. Do tego przejeżdżał samochód, co w sumie przeciążyło ich układ nerwowy i jak to sarny, ruszyły do ucieczki. To co zobaczyłem, nie dało się oddać zdjęciem, więc włączyłem opcję nagrywania. Zobaczcie sami :)
Kuśtyczka biegła tak, że z daleka w żaden sposób nie stwierdziłbym niepełnosprawności. Byłem z niej dumny. Wiem, że jej sprawność manewrowa jest ograniczona, a ta decyduje o przetrwaniu, ale przynajmniej po prostej zasuwa jak mało kto :)
Po chwili spotkałem inne sarny ... nadjeziorne :)
I tak oto buduje nam się historia pewnej sarenki, która z niezwykłą dzielnością radzi sobie, mimo anatomicznych ograniczeń. Na swój sposób pokochałem tą wyjątkowo silną ślicznotę.
Będę starał się ją wypatrywać. Może jeszcze się spotkamy. W końcu to jej rewir, a moja droga do Puszczy ...
niedziela, 25 grudnia 2016
Jelenie, tam gdzie chciałem.
Pierwszy dzień świąt to już zupełnie co innego niż na przykład taka Wigilia.
Powodów jest wiele. Inna pogoda, inny czas i miejsce akcji. Wprawdzie pierwsze zdjęcia robiłem jeszcze przed wschodem słońca, ale już było wiadomo, że zaświeci. W Wigilię też było wiadomo ... że nie zaświeci! :)
Ten las lubię w sposób szczególny. To tu rosną jedne z najstarszych sosen Puszczy.
Czuję się w tych okolicach genialnie. Las w pełni ukształtowany. Wyczuwa się panującą równowagę, rozwinięte grzybnie, bogaty podszyt i naprawdę zauważalną ilość zwierząt. Las dojrzały.
Wracam w te miejsca co jakiś czas, ale zupełnie nie ma możliwości, żebym nie wpadał tu zimą. Zima (normalna, śnieżna) ma w tym miejscu inny wymiar.
Charakterystyczne są tu spore różnice wysokości terenu, co podnosi jego atrakcyjność.
Ten szpicak też, on również podniósł atrakcyjność tej części lasu. Kilka kilometrów dalej niechcący spłoszyłem młodą łanię. Czegoż to ona nie wyprawiała :)))
Biegła zakosami przeskakując z lewej na prawą stronę prześwitu.
Dopiero chmarę łań i prowadzącego się z nimi szpicaka obserwowałem w ich spokojnym zachowaniu. Przeszły w fotograficznie atrakcyjnym miejscu i pozwoliły się nieco poobserwować. To było coś.
W tym samym miejscu udało mi się "złapać" też pojedynczego szpicaka. Bardzo byłem kontent z dokonanych obserwacji.
Pewny, że to koniec spotkania, ruszyłem w stronę obserwowanych jeleni.
Nie mogłem się spodziewać, że ukryte, czekają jeszcze dwa byki. Wystrzeliły tak nagle i blisko mnie, że pierwszy jest raczej nie do pokazania, a zdjęcie drugiego traktuję wyłącznie jako dokumentację z obserwacji. To pełny kadr. Odległość była zbyt mała, abym mógł cokolwiek zrobić lepiej. Nie potrafiłem.
Mógłbym spróbować Was przekonywać, że chciałem ostro sfotografować tylko tylne racice, ale to chyba byłoby mało przekonujące :))))
Następnymi kadrami postaram się pokazać, że las potrafi być interesujący nawet w bezśnieżną zimę :)
Czubatka ukryta w plamach podszytu.
Raniuszek ... :)
Następnymi kadrami postaram się pokazać, że las potrafi być interesujący nawet w bezśnieżną zimę :)
Czubatka ukryta w plamach podszytu.
Raniuszek ... :)
Wigilia w lesie :)
W Wigilię wyleciałem o świcie. Ciemno, potem szaro, a potem znowu ciemno. Tak mniej więcej przebiegał ten dzień oczami fotografa.
Mimo wszystko rano wyfrunąłem do lasu.
Przecież musiałem sobie pogadać ze zwierzakami, a taka okazja jest tylko raz w roku :)
Pierwsza powitała mnie ruda kita z orzechem w zębach. Nie pogadaliśmy co wydaje się zrozumiałe. Z pełną buzią się przecież nie rozmawia!
Zjadła go na moich oczach ... w milczeniu!
W ciemnej, by nie rzec bardzo ciemnej alejce ukrytej w drzewostanie nasiennym, zauważyłem kruki i ... bieliki.
W ostatniej chwili udało mi się jakkolwiek złapać resztki tego towarzystwa.
Zaciekawiony ucztą w nietypowym miejscu, podszedłem zobaczyć co było tak apetyczne, że bieliki zdecydowały się usiąść w tak gęstym i ciasnym miejscu. Wiadomo, że przy rozpiętości skrzydeł przekraczającej 220 cm. ucieczka nie jest łatwa. Padlina przyciąga różnych amatorów mięsa i stosunkowo wolno startujący ptak jakim jest bielik musi brać to pod uwagę.
Podszedłem ...
Postrzałek, jak sądzę, młodego dzika.
Właśnie w tym momencie zadzwonił Paweł Figlant z serdecznymi życzeniami świątecznymi. Życzyliśmy sobie wszystkiego najdłuższego, czyli nowych obiektywów :)
Usiadł jeszcze myszołów, wróciły kruki, ale i tak zostawiłem to miejsce - było za ciemno by liczyć na udane zdjęcie. Trudno.
Kilometr dalej spotkałem odmieńca :)
Ten mech po prostu świecił!
Piękny pokrój drzewa i ... kruki.
Takie na koniec zębate memento. Sądząc po rejestrach zębowych to była młoda łania.
Mimo wszystko rano wyfrunąłem do lasu.
Przecież musiałem sobie pogadać ze zwierzakami, a taka okazja jest tylko raz w roku :)
Pierwsza powitała mnie ruda kita z orzechem w zębach. Nie pogadaliśmy co wydaje się zrozumiałe. Z pełną buzią się przecież nie rozmawia!
Zjadła go na moich oczach ... w milczeniu!
W ciemnej, by nie rzec bardzo ciemnej alejce ukrytej w drzewostanie nasiennym, zauważyłem kruki i ... bieliki.
W ostatniej chwili udało mi się jakkolwiek złapać resztki tego towarzystwa.
Zaciekawiony ucztą w nietypowym miejscu, podszedłem zobaczyć co było tak apetyczne, że bieliki zdecydowały się usiąść w tak gęstym i ciasnym miejscu. Wiadomo, że przy rozpiętości skrzydeł przekraczającej 220 cm. ucieczka nie jest łatwa. Padlina przyciąga różnych amatorów mięsa i stosunkowo wolno startujący ptak jakim jest bielik musi brać to pod uwagę.
Podszedłem ...
Postrzałek, jak sądzę, młodego dzika.
Właśnie w tym momencie zadzwonił Paweł Figlant z serdecznymi życzeniami świątecznymi. Życzyliśmy sobie wszystkiego najdłuższego, czyli nowych obiektywów :)
Usiadł jeszcze myszołów, wróciły kruki, ale i tak zostawiłem to miejsce - było za ciemno by liczyć na udane zdjęcie. Trudno.
Kilometr dalej spotkałem odmieńca :)
Ten mech po prostu świecił!
Piękny pokrój drzewa i ... kruki.
Takie na koniec zębate memento. Sądząc po rejestrach zębowych to była młoda łania.
piątek, 23 grudnia 2016
trudne, trudno ale trudno ...
Dziś były trudne warunki, trudno było robić zdjęcia ale i tak zrobiłem ... trudno!
Tak mniej więcej tłumaczy się nieco dziwny tytuł.
W ramach pomocy przed świętami staram się głównie nie przeszkadzać więc pomyślałem sobie, że do lasu pójdę sobie ... może.:)
Taki dość oryginalny pomysł wpadł mi do głowy, więc poszedłem. W końcu pójście raz na jakiś czas do lasu każdemu robi dobrze.
Nie zrobiłbym tego wpisu, gdybym nie mógł pochwalić się faktem, że w śródpolnych oczkach, od trzech lat suchych jak popiół w kominku, pojawiła się woda!!! Może nie tyle pochwalić się, co środowisko. W końcu to nie ja wypełniam się wodą.
Zakładam, że w jakiejś części przyczyną jest fakt, że zmrożona ziemia nie wchłania wody, ale i tak jest to ogromny progres, bo przez ostatnie lata nie było w nich ani kropelki.
Niezwykle radosna obserwacja.
Gdzieś, w porannym jeszcze półmroku, przebiegał lis.
Gdy nieco przejaśniało, pojechałem do lasu. Wcześniej nie miało to większego sensu.
W środku lasu, jeżeli miałbym wybór na spotkanie dziś czegokolwiek, wybrałbym to miejsce, w którym spotkałem sarny. Niezwykle fotogeniczna leśna droga, jakieś metafizyczne światło. Fajnie.
Postanowiła dziarsko podejść w moją stronę :)
W lesie było przyjemne światło, niestety po chwili zaczęło siąpić i do reszty wszystko zdechło.
Szczęśliwie mimo szarzyzny, w drodze powrotnej, udało mi się (w miarę) uwiecznić myszołowa.
Ach, taki zrobiłem z niego czarno-biały cosik ... z nudów ;)
Tak mniej więcej tłumaczy się nieco dziwny tytuł.
W ramach pomocy przed świętami staram się głównie nie przeszkadzać więc pomyślałem sobie, że do lasu pójdę sobie ... może.:)
Taki dość oryginalny pomysł wpadł mi do głowy, więc poszedłem. W końcu pójście raz na jakiś czas do lasu każdemu robi dobrze.
Nie zrobiłbym tego wpisu, gdybym nie mógł pochwalić się faktem, że w śródpolnych oczkach, od trzech lat suchych jak popiół w kominku, pojawiła się woda!!! Może nie tyle pochwalić się, co środowisko. W końcu to nie ja wypełniam się wodą.
Zakładam, że w jakiejś części przyczyną jest fakt, że zmrożona ziemia nie wchłania wody, ale i tak jest to ogromny progres, bo przez ostatnie lata nie było w nich ani kropelki.
Niezwykle radosna obserwacja.
Gdzieś, w porannym jeszcze półmroku, przebiegał lis.
Gdy nieco przejaśniało, pojechałem do lasu. Wcześniej nie miało to większego sensu.
W środku lasu, jeżeli miałbym wybór na spotkanie dziś czegokolwiek, wybrałbym to miejsce, w którym spotkałem sarny. Niezwykle fotogeniczna leśna droga, jakieś metafizyczne światło. Fajnie.
Postanowiła dziarsko podejść w moją stronę :)
W lesie było przyjemne światło, niestety po chwili zaczęło siąpić i do reszty wszystko zdechło.
Szczęśliwie mimo szarzyzny, w drodze powrotnej, udało mi się (w miarę) uwiecznić myszołowa.
Ach, taki zrobiłem z niego czarno-biały cosik ... z nudów ;)
środa, 21 grudnia 2016
podsumowanie roku ;)
Może nieco zbyt wcześnie, ale grudzień to grudzień, coś podsumować można, a z pewnością mijający rok.
Dziś bez zbędnego "tekstowania" publikuję zdjęcia, które szczególnie zapadły mi w pamięć.
Zrobiły to (zapadnięcie) z różnych powodów, niekoniecznie estetycznych (znacie mnie już na tyle).
Ale ponieważ na co dzień uprawiam dokumentalistykę życia lasu, pozwoliłem sobie tym razem nieco bardziej uszczelnić bramki krytycyzmu i dołożyć więcej starań, by ten przedświąteczny pakiet był milszy dla oka niż tylko jesienny las w deszczu ;) No i pozwalam sobie na nieco więcej zdjęć, co przy założeniu, że zapadły mi w pamięć oznacza, że ciągle z tą pamięcią nie jest tak źle :)))
Jest tu kilka zdjęć z poprzednich lat ale najwyraźniej nie umiem o nich zapomnieć ;)
Zaznaczam, że niektóre zdjęcia znalazły się tu, ponieważ kojarzą mi się ... np. z sytuacjami czy osobami, z którymi tego dnia byłem w lesie, a niekoniecznie zdjęcie to prezentuje.
Post dedykuję Wam Wszystkim, moim ukochanym Czytelnikom, a korzystając z chwili, składam życzenia pogodnych Świąt, radosnych, rodzinnych oraz zdrowia, które pozwoli Wam kontynuować Wasze pasje. Wszystkim nam życzę spokoju na Świecie, mądrości rządzących (upsss ... chyba nierealne), tolerancji, miłości i zrozumienia dla ludzkich odrębności, przekonań czy wierzeń.
Różnimy się i czas najwyższy uznać to za wartość. Zgodnie z prawem entropii potencjał jest pochodną ... bałaganu! Tam gdzie są różnice, tam jest energia. Korzystajmy z tego. Ludzi nie może spotkać nic gorszego niż standaryzacja, unifikacja. To wyrok dla kreacji, odrębności i autonomii. ;)
Całuję i życzę miłego oglądania!
p.s.
oczywiście jeszcze w tym roku ukaże się wiele opowieści :))))
I na zakończenie dzielna Kuśtyczka, która zdobyła wyjątkową sympatię i szczególnej rangi komentarze :)
Dziś bez zbędnego "tekstowania" publikuję zdjęcia, które szczególnie zapadły mi w pamięć.
Zrobiły to (zapadnięcie) z różnych powodów, niekoniecznie estetycznych (znacie mnie już na tyle).
Ale ponieważ na co dzień uprawiam dokumentalistykę życia lasu, pozwoliłem sobie tym razem nieco bardziej uszczelnić bramki krytycyzmu i dołożyć więcej starań, by ten przedświąteczny pakiet był milszy dla oka niż tylko jesienny las w deszczu ;) No i pozwalam sobie na nieco więcej zdjęć, co przy założeniu, że zapadły mi w pamięć oznacza, że ciągle z tą pamięcią nie jest tak źle :)))
Jest tu kilka zdjęć z poprzednich lat ale najwyraźniej nie umiem o nich zapomnieć ;)
Zaznaczam, że niektóre zdjęcia znalazły się tu, ponieważ kojarzą mi się ... np. z sytuacjami czy osobami, z którymi tego dnia byłem w lesie, a niekoniecznie zdjęcie to prezentuje.
Post dedykuję Wam Wszystkim, moim ukochanym Czytelnikom, a korzystając z chwili, składam życzenia pogodnych Świąt, radosnych, rodzinnych oraz zdrowia, które pozwoli Wam kontynuować Wasze pasje. Wszystkim nam życzę spokoju na Świecie, mądrości rządzących (upsss ... chyba nierealne), tolerancji, miłości i zrozumienia dla ludzkich odrębności, przekonań czy wierzeń.
Różnimy się i czas najwyższy uznać to za wartość. Zgodnie z prawem entropii potencjał jest pochodną ... bałaganu! Tam gdzie są różnice, tam jest energia. Korzystajmy z tego. Ludzi nie może spotkać nic gorszego niż standaryzacja, unifikacja. To wyrok dla kreacji, odrębności i autonomii. ;)
Całuję i życzę miłego oglądania!
p.s.
oczywiście jeszcze w tym roku ukaże się wiele opowieści :))))
I na zakończenie dzielna Kuśtyczka, która zdobyła wyjątkową sympatię i szczególnej rangi komentarze :)