Reakcja była prosta i natychmiastowa. Wszystko się zbiegło tak, bym mógł ją ponownie spotkać i pokazać Wam co się dzieje u naszej bohaterki.
p.s. polecam zapoznanie się z treścią pierwszego odcinka, bo tylko w ten sposób powstaje kompletna historia tego cudnego stworzenia. :)
Jechałem do lasu. Było jeszcze bardzo ciemno, stąd przekłamane kolory rzepaku, ale chyba nie o to chodzi.
Gdy robiłem te zdjęcia, dopadły mnie pewne wątpliwości. Pomyślałem, że to nie fair, że podszedłem tak blisko, bo wiadomo, że ona nie jest na tyle sprawna, by reagować błyskawiczną ucieczką.
Tak myślałem.
I już wbijałem się w poczucie winy za nieetyczność tego co robię.
Do pewnego momentu. Ale o tem potem czyli za chwilę.
Po chwili rudel przeniósł się na szczyt wzniesienia, co było moim marzeniem. Uwielbiam fotografować zwierzęta na tle nieba, na wzniesieniu. Nie ukrywam, że zrobiłem im ponad setkę zdjęć w rozmaitych konfiguracjach.
Jak widzicie, Pan Kozioł jest po zrzucie parostków, co nie zmienia faktu, że jego męskość w tym kontrującym świetle, nie budzi wątpliwości :)
No i teraz nastąpiło coś, co mnie totalnie zaskoczyło. Od strony wsi dotarło silne ujadanie psów, a to obudziło czujność saren. Do tego przejeżdżał samochód, co w sumie przeciążyło ich układ nerwowy i jak to sarny, ruszyły do ucieczki. To co zobaczyłem, nie dało się oddać zdjęciem, więc włączyłem opcję nagrywania. Zobaczcie sami :)
Kuśtyczka biegła tak, że z daleka w żaden sposób nie stwierdziłbym niepełnosprawności. Byłem z niej dumny. Wiem, że jej sprawność manewrowa jest ograniczona, a ta decyduje o przetrwaniu, ale przynajmniej po prostej zasuwa jak mało kto :)
Po chwili spotkałem inne sarny ... nadjeziorne :)
I tak oto buduje nam się historia pewnej sarenki, która z niezwykłą dzielnością radzi sobie, mimo anatomicznych ograniczeń. Na swój sposób pokochałem tą wyjątkowo silną ślicznotę.
Będę starał się ją wypatrywać. Może jeszcze się spotkamy. W końcu to jej rewir, a moja droga do Puszczy ...
Jaka dzielna, wzruszajaca! oby spotkan bylo wiecej i historia miala ciag dalszy, mam nadzieje, ze bedzie daleka od niebiezpieczenstw ze strony ludzi i innych drapieznikow!
OdpowiedzUsuńtak, będę się starał Ją spotykać :)
UsuńNiesamowita sprawa z tą sarenką. Zdolności przetrwania zwierząt nawet w tak trudnych warunkach zawsze zadziwiają. Oj, mam nadzieję, że jeszcze wiele, wiele czasu będziesz mógł pisać opowieść o jej życiu :).
OdpowiedzUsuńoby tak było jak piszesz, bo to szczególny przypadek. :)
UsuńI tylko łzy się do oczu cisną... Trzymam za nią kciuki!
OdpowiedzUsuńEwa, ja również mocno jej kibicuję. To już moje kolejne z Nią spotkanie i zaczynam czuć ją lepiej, mocniej. W zasadzie już tak ją polubiłem, że traktuję ją jak dobrą znajomą.
UsuńCudownie. Takie filmy powinny być puszczane przynajmniej raz w tygodniu w szkole a program szacunku do zwierząt powinien iść non stop do starości.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się...
Nawet nie wiesz jakie emocje mi towarzyszą gdy Ją fotografuję. Mam zaszklone oczy i ściśnięte gardło. Tak silne emocje budzi Jej siła i determinacja do życia. Najbardziej fakt, że jest matką.
UsuńPodziwiam moją koleżankę kuśtyczkę. Ona dodaje mi sił do walki o siebie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Krzysztofie za zdjęcia i filmiki!
Mario, postaram się jeszcze Ją kiedyś podpatrzeć dla Ciebie :)
UsuńO, a ja akurat dziś na spacerze sobie o niej myślałam. Dzięki że tak szybko odpowiadasz na zadane w myślach pytanie "co tam u niej" 😊
OdpowiedzUsuńgdy ktoś pyta, wypada przecież odpowiedzieć ;)
UsuńMiła wiadomość! Mam wrażenie, że podnosi te nóżkę z powodu drętwienie, a w czasie ucieczki, jak wróciło krążenie to dała sobie świetnie radę. Oby zawsze miała szczęście.
OdpowiedzUsuńWyszła Ci taka prawdziwie świąteczna, pełna emocji opowieść. W przyrodzie przetrwają tylko najsilniejsi, ale widać, że czasem zdarzają się wyjątki. A zdjęcia na tle nieba faktycznie są super!
OdpowiedzUsuńA wiesz, nawet nie myślałem o świętach pisząc te opowieść, chyba tak miało być :)
UsuńNo i mamy kontynuacje opowieści . Ależ Ty masz oko i dar do opowiadania. Jeden z moich ulubionych blogów :)
OdpowiedzUsuńKomentarze takie jak Twój, łechcą moje neurony płatów czołowych odpowiadające za obraz mojego "ja". Ale gdy piszę, kładę palce na klawiaturze i staram się im nie przeszkadzać, coś tam sobie wystukują :)Więc jeżeli coś ma dar opowiadania, to chyba są to ... palce :))) Dziękuję ;)
UsuńZyczę sobie, Tobie i Kuśtyczce więcej takich spotkań
OdpowiedzUsuńMoje serducho dla Niej :)
OdpowiedzUsuńPodziwiamy ludzi z pasją do działania!
OdpowiedzUsuń