Nie ma "letko" jak to mówią, drugi dzień w deszczu i oczywiście w lesie. Deszcz w lesie to takie ciekawe zjawisko. Na początku widzimy, że deszcz pada ale do nas nie dolatuje. Zostaje w koronach. Później niestety jest gorzej, bo deszcz już nie pada, a nam ciągle leci na głowę - okap z koron. W konsekwencji po pewnym czasie deszcz w lesie pada ciągle, nawet gdy ma naturę przelotną :) Jak nie z chmury, to z drzewa!
No ale nie "wymnientkamy, bo twardym trzeba być, nie mnientkim!"
Nie wiem czy je pokazywać. Już samemu robi mi się głupio, gdy je fotografuję ... Chyba zacznę ukrywać kolejne zdjęcia jeleni. :)
Pierwsze zdjęcie powstało w warunkach, które ze światłem nie miało nic wspólnego.
Jak widać, nic nie widać :)))
Aparat nie zobaczył kolorów. Nie dziwi mnie to, bo ja ich też nie widziałem.
Dopiero kwadrans później, gdy podszedłem je drugi raz, a one znalazły się na otwartej przestrzeni, rzeczy potoczyły się kapinkę lepiej. Kapinkę, gdyż poranek wciąż był pochmurny, wilgotny i w ogóle to chyba jestem nienormalny, bo normalni na 100% wygrzewali się w domowych pieleszach oglądając Telesfora spod koca ... czy coś.
Nawet nie pytajcie przy jakich parametrach robiłem te zdjęcia. Masakra!
Dotarłem do lasu! Natłukłem bezowocnych kilometrów, że szok! Ogarnięty absolutną bezradnością zrobiłem zdjęcie ukazujące jak wzrasta nowy las. Te stare pojedyncze sosny, to tzw. nasienniki. Ich rolą jest obsypanie przygotowanej wcześniej gleby nasionami w ramach odnowienia naturalnego. Nasionko sosny, by zakiełkować musi upaść na mineralną frakcję gleby, czyli na odsłoniętą ziemię. Inaczej lipa!
A poniżej pomnik wystawiony przez naturę ku czci ... fotosyntezy!
Zobaczcie jak ważne dla życia drzewa jest światło - źródło życia. Brzoza szukając swojej przestrzeni w drodze do światła, była tak zdeterminowana, by nie przegrać z sosną, że zdecydowała się do końca życia walczyć z silnymi przeciążeniami. W każdej sekundzie jej życia. Na ten pień, mniej więcej metr nad ziemią, działają niewyobrażalne siły. Po kształcie pnia widać, że to "żyła". Sękata, łykowata, na pewno znacznie bardziej włóknista niż jej wyprostowane sąsiadki.
Po opuszczeniu lasu znalazłem pola, na których sejmikuje ponad setka łabędzi krzykliwych. Niestety znakomita większość z nich była niedostępna. Chyba, że zdecydowałbym się iść przez pole brnąc po kolana w błocie i niszcząc uprawę. Nie obudziła się we mnie aż taka determinacja.
I na koniec, niemal zupełnie niechcący, zrobiłem zdjęcie, które już w domu, mile mnie zaskoczyło. Przyznaję, że gdy je robiłem, nie widziałem tej niesamowitej gry świateł i cieni na drugim brzegu.
W taki dzień człowiek automatycznie nie szuka świateł ... ich nie ma!
Ciągle padało.
Po takich dwóch dniach, cieszyłem się, że wracam do domu ... kto by pomyślał, kto by pomyślał.
Nie bez satysfachy zauważyłem w kilku małych oczkach, pojawiające się lustra wody! Rzecz w tym, że nie widziałem tam wody od trzech lat!!! Może te deszcze są po coś. Oby!
Krzysiek, jesteś nienormalny tylko w 90%:)Ja dzisiaj też byłem w lesie.
OdpowiedzUsuńcałe szczęście ;)
UsuńTe krzykliwce to chyba gęsi z hodowli :-). Tak dla żartu zamieniły jezioro na oziminy.
OdpowiedzUsuńtakie łabędzisie-żartownisie :)
Usuńz takiego lasu sama bym nie wychodziła przez 2 dni, albo i dłużej :)
OdpowiedzUsuńno widzisz, a ja łażę sam, a wyjść muszę ;)
UsuńA ja z dzieciarnią, gdy oglądaliśmy kolejne śnieżne posty - pojękiwaliśmy sobie żałośnie (i zazdrośnie), że u nas śniegu nie ma. Już nie musimy pojękiwać, bo widzimy, że na Warmię dotarło to co jest u nas (w sensie pogody li i jedynie). I znowu chodzimy patrząc na niebo i zastanawiając sie czy z tych chmur znowu spadnie deszcz, czy może śnieg...
OdpowiedzUsuńNo i sama widzisz, zima zawitała do nas na jeden dzień, a taka ... FRAJDA! ;)
UsuńCo Ty piszesz, przecież te jelonki są śliczne :). Cała reszta także, zawsze jestem pod wrażeniem Twoich zdjęć. Faktycznie bardzo deszczowo ostatnio, ale niby jutro ma już mróz ścisnąć.
OdpowiedzUsuńa wiesz Pati, czasami nieco kokietuję ;) Jeżeli po tych deszczach rzeczywiście będzie mróz, to może być wesoło :)
UsuńPodziwiam Twoją chęć wyjścia do lasu w taką pogodę,ja raczej bym odpuścił. Co do opadów i powstawania bajorek to z tego powodu niesamowicie się cieszę. Stan wód wraca do normy z przed kilku lat,i aby tak już pozostało :)
OdpowiedzUsuńto fakt! to bardzo, bardzo ważne. U nas badania wykazały, że stan wód gruntowych spadł o ponad 3 metry! Oby to się odwróciło.
UsuńTrzeci obrazek bardzo mi przypadł. Tez chodziłam wczoraj w deszczu i było bardzo przyjemnie.
OdpowiedzUsuńmój ulubiony! przynajmniej o czymś opowiada, a nie tylko pokazuje jak wygląda obiekt ;)
UsuńBardzo lubię zdjęcia bez koloru i zaglądając do Twojego bloga na bank jakieś znajdę bo wiem, żeś jest wyczynowiec fotografii bezświetlnej.
OdpowiedzUsuńBeatko, to mocno miłe co piszesz z tym wyczynowcem ale prawda jest, jak zwykle bywa, nisko przy ziemi ... ja po prostu często nie mam wyboru :)
Usuńeee tam, mógłbyś tylko w samo południe swój obiektyw na spacer wyprowadzać. Ale nie, lubisz o świcie, w deszczu, albo w środku nocy. Dlatego między innymi zaglądam pod ten adres. Ja w takich okolicznościach nie bywam w lesie i już.
Usuńsą takie lasy, np. stare bukowo-grabowe, że nawet wyjście w lipcowe południe niewiele wnosi :)) O ile pamiętam, zamieszczałem w tym roku takie zdjęcia, które to doskonale ilustrują :)
UsuńWiem, wiem mieszkam w pobliżu takich lasów, w właściwie tego co z nich zostało
Usuńno toż przecież, że właśnie!
UsuńTo pierwsze zdjęcie, niby takie słabe, a mnie się najbardziej podoba :-) Ma rewelacyjny, trochę posępny klimat. Jak zwykle zazdroszczę zwierzyny i gratuluję ciekawej i zabawnej opowieści.
OdpowiedzUsuńPotrzeba wody, oj potrzeba!! :)
OdpowiedzUsuńto fakt
Usuń