W zasadzie to nigdy człowiek nie wie co jest właściwszym wyborem w trakcie wypraw do lasu.
Usiąść i czekać w ciszy czy iść i doganiać rzeczywistość?
Każda z metod ma swoje zalety. Każda ma też wady.
Ja ze względów charakterologicznych mam problem z wysiedzeniem na tyłku dłużej niż 20 minut lecz muszę to przyznać - czasami warto.
Tak na ten przykład usiadłem sobie nad brzegiem leśnego bagna i ... siedziałem.
Czas, którego mi w życiu szkoda najbardziej, tzn. jego nieprodukcyjnego upływu mi szkoda, doskwierał mi nieco. Czekałem aż łaskawie podpłyną do mnie krakwy. Niestety postanowiły wygrzewać się na odległej kłodzie.
I w tym momencie zauważyłem lecącego w moją stronę z drugiego końca bagna łabędzia krzykliwego.
Nadleciał mi bezpośrednio nad głowę!
I dla tej chwili warto było czekać.
Bez statycznie upływającego czasu nie zrobiłbym tego zdjęcia:
Ani czterech kolejnych!
Jakbym coś podobnego niedawno gdzieś widział :)))
O właśnie! Rzeczone krakwy trzy, właśnie lecą w stronę wspomnianej wcześniej kłody.
Zdjęcia poniżej zamieszczam ponieważ jak na zawołanie pokląskwa zmieniła pozycję z lewej na prawą.
Powstał dzięki temu fajny dyptyk.
Zostawiłem to miejsce, uznałem, że to co mogło mi dziś dać, dało.
Gdy opuszczałem teren rozlewiska, spotkałem zygzakowatą, którą opisałem i pokazałem dwa wpisy wcześniej.
Pokonując kolejne kilometry niezwykle atrakcyjnej okolicy, spotkałem długouchego leśnego cudaka:
No w tym przypadku światło słoneczne bardzo pomogło temu zdjęciu. Niemal kierunkowo ustawione na postać pierwszoplanową z wyciszonym tłem. Natura jest najlepszym scenografem i operatorem świateł w jednym.
Widział mnie, ale jakoś nie robił z tego tytułu specjalnej histerii :)
Jakby się wbijał w tę gałąź. :) Zdjęcie uznałem za zabawne więc trafiło do opowieści. Przy okazji widać jak długie ma kończyny. Zwykle spotykamy go przycupniętego, a teraz przynajmniej wiadomo czemu zawdzięcza szybkość ucieczki.
Doskonały kamuflaż! No po prostu the best!
Ach ta łapka :) Co za "przyczajka"! Nie spuszczał mnie z oczu.
Ale wiedział cwaniaczek, że trzeba się chować w cieniu! :))) Wykorzystał go na maksa.
Zostawiłem rozlewisko, zostawiłem leśne polany, wszedłem w las.
Nie minęło dużo-wiele i w odległości 8 metrów ode mnie, zauważyłem jeleni tyłek!
Myślicie, że to dobrze być tak blisko?
Dla własnej satysfakcji obserwacyjnej owszem, znacznie gorzej gdy chce się zrobić jakieś przytomne zdjęcie.
Przy tak małej odległości każdy ruch, każdy dźwięk, przestawienie stopy, zmiana kąta obserwacji, staje się problemem.
Kucnąłem, bo tylko tyle mogłem zrobić pozostając niezauważonym.
Jadły spokojnie ... póki co!
Bo już za sekundę wiatr zakręcił i masz ci babo placek:
Ten powichrowany szpicak (zwróćcie uwagę na kąty rosnących tyk) wypatrzył mnie między gałązkami świerku. Wiedziałem, że przy tej odległości (widzicie pełny kadr) nasz bliskość nie potrwa dłużej niż pół sekundy.
I tyle mniej więcej trwała!
Niestety przy tej odległości ruch kątowy jest najszybszy, więc nie zdołałem sprostać sytuacji.
Z panoramowania jak widać nici ...
Nie mniej jednak była to wyprawa wielu udanych obserwacji. Nie udało mi się zrobić interesujących zdjęć lotów godowych błotniaków stawowych. Jak na moją skromną optykę były zbyt daleko.
To samo dotyczyło krakw i gągołów. Ale to dobrze, że wychodzi tylko część tego co widzimy. Pozostaje w nas głód kolejnej wyprawy.
mam słabość do zajęcy... i bardzo podobają mi się dwa ujęcia: podświetlonego słońcem i ukrytego z cieniu długouchego :)
OdpowiedzUsuńTeż wolę chodzić, zajrzeć w przeróżne zakamarki ( za tamto drzewo, górkę, w kolejna ścieżkę...) ale czasami przyjemnie zasiąść i się zasłuchać, zapatrzeć... na rozpoczęcie leśnego teatru... czasem jest to dramat, trag(ikomedia)edia...a czesem pełen zachwyt tak jak pod skrzydłami krzykliwego :)
Przyjemny spacer, nabrałam apetytu :)
Kalinko, te zdjęcia powstały w miejscach, w których byłaś :)
Usuńto jest to urocze jeziorko nad którym byliśmy na koniec spaceru ?:) reszty nie poznaje ;)
Usuńtak, to to miejsce, a zając też na ścieżce którą szliśmy :)
Usuńmoże inaczej, dwadzieścia kroków za zającem był awaria z kefirem czy jogurtem - pamiętasz ? :)
Usuńpamiętam !:D no to już wiem gdzie ;)
UsuńDługouchy patrzył jednym okiem, które pięknie błyszczało w słońcu. Cwana bestia :-). Zwichrowany szpicak mocno przestraszony. W sumie opowieść ciekawa, pachnąca bagienkiem i jelenim tyłkiem :-)
OdpowiedzUsuńfakt, słońce tym razem bardzo pomogło tym zdjęciom :)
UsuńZając wymiata. Świetne zdjęcia. A ten młody jeleń dobrze że nie ćwiczył u loch nawyków. Blisko był.
OdpowiedzUsuńLubię je fotografować, a przy okazji ostatnio kilka razy udało się je chwycić w ciekawych okolicznościach. A wlazłem na tej jelenie tak, że nawet żałowałem, że aż tak blisko. Nie pomaga to wcale w dobrych zdjęciach. :)
UsuńJak dla mnie to spotkałeś bardzo dużo zwierząt. Zadumałam się na tą wycieczką, bo pomyślałam o oczku leśnym niedaleko mnie i czy gdybym tam posiedziała coś bym wypatrzyła? Ale czy ja umiałabym tak siedzieć? Wątpię... chwilę... dłuższą chwilę ale to wszystko chwila jedynie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i życzymy wspaniałego weekendu :)
Nad oczkiem wodnym zawsze warto usiąść. To naturalny wodopój dla zwierząt. Często zalatują napić się wody mali skrzydlaci. Obserwacje gwarantowane!
UsuńZajrzyj do mnie bo Cię obgadałam ;)
Usuńbyłem, widziałem, podziękowałem ;)
UsuńTeż tak mam że jak gdzieś zasiądę w oczekiwaniu na dary lasy to myślę co mogłabym zobaczyć idąc. A jak idę to znów myślę że cierpliwość mogłaby się opłacić... i tak w kółko.
OdpowiedzUsuńdokładnie o ten dylemat chodzi. Kiedyś nawet poświęciłem temu całą opowieść - iść czy czekać? :)
UsuńCzasem cierpliwe czekanie naprawdę się opłaca. Zdjęcie krzykliwego bajeczne, kadry pokląskwy - genialne!
OdpowiedzUsuńPatrycjo serdeczności, cieszę się, że kadry z pokląskwą Ci się podobają, bo mi też ;)
UsuńNo i przepiękne i zasiadka i spacer. Masz racje z tym światłem, zając w wyjątkowych kolorach. U mnie dziś też siedziała makolągwa na badylku, ale bardzo daleko.
OdpowiedzUsuńZ każdym rokiem coraz częściej będzie chciało się usiąść, choć póki co, zdecydowanie wybieram "iście" :)
Usuń