Nie wiem ile jeszcze potrwa rykowisko, ale dziś słyszałem już byka głoszącego koniec tego wyjątkowego misterium.
Oczywiście to jeszcze nie ostatni akt rykowiska, ale ten byk swoje już najwyraźniej zrobił.
Głosił leniwie z czytelną nutą zmęczenia i obojętności.
Nie było już w jego głosie ani gotowości do walki ani nawet dumy czy chęci przesłania informacji, kto tu rządzi. Ot takie sobie "kocie mruuu" od niechcenia. :)
Jestem jakby to powiedzieć, w wielu aspektach wiedzy praktycznej, wychowany przez myśliwych.
Przez myśliwych "chodzących w ekstraklasie" żeby było jasne.
Wielu z Nich całkowicie podziela moje zdanie na temat aktualnego prawa łowieckiego i koniecznych zmian, które zmieniłyby obraz polskiego myślistwa i być może znacznie ociepliły jego wizerunek.
Rzecz w tej dygresji w tym, że jako uczestnik wielu polowań indywidualnych i nietolerowanych przeze mnie zbiorowych, "zaraziłem się" trofeizmem. Objawia się to tym, że z każdym rokiem słabła moja satysfakcja ze spotkań z jeleniami, które nie okazywały się kapitalnymi bykami.
Aż do czasu!
Kumpel, Marcin, sfotografował osiemnastaka.
Naturalnie składam Mu gratulacje z tytułu ilości uwiecznionych odnóg, a On najspokojniej w świecie odpalił - "wiesz, fajnie, że to na tobie robi wrażenie, rzekł nieco protekcjonalnie, ale to dla mnie nie ma szczególnego znaczenia. Mi to bardziej chodzi o samo spotkanie, o obserwację i udane zdjęcie ..."
WHAT?!? chciałem się zbuntować!
Ale zaraz, zaraz, a może ... coś zaczęło kiełkować w mojej zepsutej i rozpieszczonej głowie, a może On ma rację?
Od tamtej pory zaczął się proces przebudowy. Mentalnego powrotu do licealnych czasów, próby odszukania tamtych emocji, gdy każdy widok łani, jelenia czy sarny dostarczał radochy na tydzień opowiadania.
Jak mogłem dopuścić do głosu takie wybredne zepsucie. Przecież jak mówi Michał, kolega Marcina, sam pobyt w lesie, fakt, że możemy w nim być, jest już wystarczającym powodem do szczęścia.
Zgadzam się, przepraszam, uruchomiłem proces samonaprawczy.
Dlatego gdy spotkałem tego uroczego ósmaka, młodzieńca w okresie stawiania pierwszych kroków na drodze do zostania bykiem, cieszyłem się jak dawniej.
Nie ma wybrzydzania. Obserwacja dzikiego zwierzęcia jest piękna bez względu na ilość kilogramów na głowie!
Oj Mikunda, Mikunda ... no weź!
Po tym spotkaniu poszedłem na śródleśne bagna.
Obserwowałem cielaka, który kryjąc się za ażurem młodych drzewek, zdawał się mówić - "no Mikunda, kombinuj, kombinuj!" :)))
Matka czujnie obserwowała każdy jego krok.
Nie wytrzymała, musiała do niego podejść i udzielić wskazówek.
Wyobrażam sobie to mniej więcej tak:
"słuchaj brzdącu, ten obrzydliwy smród jaki czujesz, oznacza, że w pobliżu jest CZŁOWIEK!!! kumasz? Jeżeli tak, to patrz co robię i rób to samo!"
I odeszły ...
Po chwili trzask łamanej gałęzi poinformował mnie, że w dalszym ciągu nie jestem tu sam.
Pomiędzy drzewami zauważyłem sylwetkę szóstaka!
Takich mam najmniej. Byczek w drugiej głowie, w tych lasach, najczęściej nakłada poroże ósmaka.
Ucieszyłem się, rzadki widok.
Dopiero co wyszedł z babrzyska. Takie SPA w połowie dnia :)
Ciężko było go "wydłubać" z tych badyli.
Idąc przez ciemny liściasty i mokry las, ujrzałem z daleka coś co najpierw wydało mi się leżącymi głowami kapusty.
Uznałem, że to nielegalne nęcisko i już mnie szlag i do tego jasny trafił.
Podchodzę ... nieee, to nie kapusty, to chyba jakieś ... CZASZKI!
A niech to, zapada zmrok, do samochodu kilka kilometrów lasem, a tu jakieś popieprzone trzy czaszki! Tylko mi tego brakowało!
Na miejscu okazało się, że to CZASZNICA OLBRZYMIA, albo inaczej PURCHAWICA OLBRZYMIA.
Od tej pory będę wiedział skąd ta pierwsza nazwa ... a niech to!
Ten grzyb miał wielkość przynajmniej piłki do siatkówki!
Zobaczcie jak żałośnie mały jest pomrów starający się jakoś ogarnąć tego grzyba :)))
No, a sokoro jesteśmy przy czaszkach, to na koniec znaleziona czaszka borsuka. Bardzo ładna mi się wydała, bo w przeciwieństwie do czasznicy, nie skojarzyła mi się z ludzką! :))
Świetne. Co do nawrócenia myśliwych. Coraz więcej spośród nich zaczyna sobie zdawać sprawę z przynależności do Polskiego Związku Rzeźniczego a nie do PZŁ. Mam nadzieję, że coś dobrego z tej niewygody się narodzi. Bo zwierząt w lesie jest dramatycznie za mało. Tak jak samych lasów, zastępowanych plantacjami tarcicy.
OdpowiedzUsuńSporo czasu poświęcam na rozmowy z myśliwymi. Młodzi reagują zawsze tak samo - gdy się dowiadują czym się zajmuję, albo coś przeczytają u mnie nie zagłębiając się w istotę rzeczy, reagują fochem - klasyka. Starsi, doświadczeni, mający już własne przemyślenia, nie napalający się na każde zwierzę, są świetnymi kompanami i źródłem ogromnej wiedzy. Zwykle dochodzimy do porozumienia. Zgadzają się, że polowania zbiorowe są kiepskim pomysłem, nieetycznym i wywierającym silną presję środowiskową. Są wkurzeni na podnoszone progi odstrzałowe i planowaną rzeź dzików. Chcą mieć zwierzynę w łowisku i dbać o właściwą strukturę wiekową jeleniowatych. Dużo by gadać ... świat jest niestety pełen cwaniaków i oszołomów. Ci wiecznie kręcą i kombinują. I z takimi najczęściej mi nie po drodze.
UsuńDobrze, że się pan nawrócił w procesie samonaprawczym. ;) byczki piękne, bez względu na wiek i ozdoby na głowach ;) Ciekawostką jest fakt, że te "czaszki" (nie borsucza!! ;) ) są jadalne i podobno bardzo smaczne.
OdpowiedzUsuńTaki mamy wobec siebie obowiązek - stałe podejmowanie prób stawania się lepszą wersją samego siebie :)
UsuńNiesamowita czaszka. My znajdujemy tylko psie :/ Pomińmy skąd są na pasie drogi z lasem. Cudne zdjęcia i znów pasjonująca wyprawa :)))) Pozdrawiamy :D
OdpowiedzUsuńCieszę się Agatku, że zaglądacie - dziękuję ;) Cieszę się też, że się podobało!
UsuńPiękna purchawica. Dziś będę obiadać ze znajomymi testując tego właśnie grzyba organoleptycznie.
OdpowiedzUsuńmłode owocniki są jadalne i podobno smaczne :)
UsuńPotwierdzam smaczne
Usuńa jak je zrobiliście/przyrządziliście?
UsuńNo właśnie, też miałam kiedyś taki pęd "nowy gatunek, ładniejszy ptak, ciekawszy owad, rzadsze zwierzątko". A tych zaczęło brakować. Bo nie można w nieskończoność. Martwiło mnie to, że już nie cieszy mnie kos, kowalik, czy rusałka pawik. Nawet w najpiękniejszej odsłonie. A potem doszłam do wniosku, że przecież one są zawsze tak samo niepowtarzalne i mają do opowiedzenia zawsze jakąś historię. Każda sikorka, wiewiórka inną i ciekawą. I znów cieszy mnie zwykły-niezwykły kos, drozd czy motyl.
OdpowiedzUsuńno właśnie,to pułapka, trzeba cieszyć się każdą chwilą i każdą obserwacją :)
UsuńZnam to uczucie ... w mojej pasji fotografii lotniczej też goniłem za każdym nowym regiem ... za każdym samolotem. Walczyłem z obróbką tak aby trafił na galerię ... ale ostatnio zwolniłem. Bardziej cenię sobie dobre światło, dobre ujęcie czy też po prostu obserwację :-) W fotografii przyrodniczej jestem na początku drogi więc ten etap jeszcze daleko przede mną :-)
OdpowiedzUsuńMaciek, co to reg? A co do przyrodniczej, to przy Twoim doświadczeniu z fotografią lotniczą, szybko osiągniesz świetne rezultaty. Różnica polega tylko na tym, że samoloty są zawsze punktualnie w określonym miejscu i nie są płochliwe ;)
UsuńReg to w skrócie rejestracja samolotu :-) Tak samo jak w samochodach każdy samolot ma swoją niepowtarzalną rejestrację . Z tą punktualnością samolotów to różnie bywa natomiast płochliwe to one nie są faktycznie ;-) a nawet bym powiedział, że jak zobaczą fotografa to zaczynają pozować :-)
Usuńo, dzięki, teraz będę wiedział. :)
UsuńJeleń, im starszy, tym ciekawszy. Co do tego wątpliwości nie ma :-). Purchawica olbrzymia zawsze robi wrażenie ale jeszcze jej nie próbowałam, chociaż wiem, że jest jadalna.
OdpowiedzUsuńzgadzam się, im starszy tym lepszy :)
UsuńPoszukiwanie nas rozwija,ale czasem zapominamy czego szukamy."Większe" nie musi być lepsze. Pana fotki pięknie oddają atmosferę lasu,bez względu na to co przedstawiają. "Piękno jest w oku patrzacego"
OdpowiedzUsuńTygrysia Kraino Ibisa, czysta prawda :) dziękuję ;)
Usuń