Za mną cudowny poranek z ogromem różnych spotkań i zdjęć.
Mimo wszystko opowieść poświęcam jednej bohaterce - żmii zygzakowatej.
Od dawna chciałem ją sfotografować, a od czasu gdy jest słonecznie, wiadomo było, że szwędają się gdzie popadnie szukając partnerki.
W ich małych ale jadowitych główkach szaleją teraz hormony i te kompletnie zdominowały masę mózgową. No ... maseczkę ;)
Wracałem znad rozlewiska. Byłem całkowicie kontent ze spędzonego tu czasu gdy uświadomiłem sobie, że ciśnienie w zbiorniku mojej wewnętrznej hydroprzepompowni przekroczyło dozwolony poziom.
Ludzka rzecz, o rany, no siku mi się zachciało i już, wielka sprawa. :)
Mimo włączonego już systemu ostrzegawczego, jak każdy porządny pies, szukałem odpowiedniego miejsca.
I chyba o to się wszystko opiera - o odpowiednie miejsce!
Wiecie o co chodzi z tym miejscem?
Zawsze szukam takiego, żebym nie tracąc czasu wyłącznie na fizjologię, mógł się jeszcze porozglądać, ot co!
Wiecie jak to jest, gdy proces się rozpoczyna ... trudno to opisać, ale ogarnia człowieka jakiś rodzaj błogostanu - ciśnienie schodzi, mózg przechodzi w stan alfa.
I w tym momencie, kiedy wiadomo, że procesu zatrzymać się już nie da i nawet nie powinno się tego robić, zauważam sunącą w moją stronę żmiję zygzakowatą!
Była spora jak na ten gatunek i grubaśna lekko.
Nie spieszyła się dając mi czas na ogarnięcie się, choć tak szybko jeszcze się nie "pakowałem" :)))
Wiedziałem że przesadzę z odległością do niej, więc mimo wszystko ubrałem rękawiczki.
Wprawdzie na jej karcie dań lądują ssaki, lecz głównie ryjówki, nornice itp. Mój gabaryt uspokajał mnie w tym względzie, ale wiadomo, "strzyżonego Pan Bóg strzyże!" U mnie nie miałby wprawdzie za dużo roboty, ale tak powiadają ;)
Gleba!
Już jestem na jej poziomie - ufff!
Udało się jej nie spłoszyć - wielka rzecz.
Sesja wystartowała.
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy!
Prawie pocałunek :)
Foch! (z kobietami tak zawsze!)
Z języczkiem ;) Na szczęście nie buzi!
Mrówka wybrała chyba za dużą ofiarę jako cel swojej agresji :)))
Klocuszek :)
Tu jeszcze lepiej wdać, że to konkretna sztuka.
W gotowości! Sesja przestała ją najwyraźniej bawić :)
W wersji "sprężynka"
No, idź już sobie! Dość tego!
Posłuchałem i poszedłem :)
p.s.
przepraszam za ten niemal naturalistyczny opis zdarzenia fizjologicznego, ale człowiekiem jestem z wszelkimi tego konsekwencjami i nie chciałbym abyście pomyśleli, że składam się głównie z nóg i aparatu ;)
Gratulację i zazdraszczam!!! Marzę o niej od dawna. Ile miała cm - m?
OdpowiedzUsuńmyślisz, że ją mierzyłem?!? Spieszę donieść, że otóż nie. :) Ale tak na oko, jak to się mówi, ponad 80 cm. Nie była najdłuższa, bo dochodzą (podobno) do 1,2 metra, ale za to grubasek :)
UsuńO, fuj! O żmii piszę ;-)
OdpowiedzUsuńEwa, to piękne zwierzęta, ale odruch rozumiem :) Kiedy jako dzieciak, no może młodzieniec, pierwszy raz wziąłem węża wprawdzie, ale do ręki, to zaskoczyło mnie, że jest ciepły i suchy. Wcześniej wydawało mi się, że są wilgotne. Nie wiem czemu :)
Usuńja wiem, ale to silniejsze ode mnie... najbardziej boję się o psa na spacerach w lesie, tak się jakoś wkręciłam...
UsuńA węża też kiedyś trzymałam w rękach (w Hiszpanii to było dawno temu). I też moje wyobrażenie, że mokry i śliski się nie potwierdziło
Ale portety - wspaniale!!!
OdpowiedzUsuńSię prawie tuliliśmy :)))
UsuńTy masz nerwy, że daj Panie Boże, ale to miedziane oko na 1 warte i reszta też.
OdpowiedzUsuńno właśnie nie wiem czy ja mam nerwy, czy w rzeczy samej ich nie mam :)))
UsuńŻmija jaka jest, każdy widzi:-). Gruba - pewnie coś trawiła. Dlatego taka ospała. Ot co.
OdpowiedzUsuńOna nie była ospała, gdy się zorientowała że jestem, wzmożyła czujność, podniosła głowę i czekała.
UsuńGdy jednak uznała, że koniec sesji, czmychnęła w imponującym tempie. :)
Gratuluję odwagi ... ja nie cierpię niczego co pełza ... a już uciekam jak najdalej od pełzających zygzaków. Ale zdjęcia ciekawe ... choć dla mnie powiewa tu grozą. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńnie no, bez przesady, to nie wymaga odwagi, może jedynie jakiegoś poziomu ostrożności czy czujności. Póki nie syczy wszystko jest OK :)
UsuńPo mnie by tylko kurz pozostał unoszący się niczym gęsta mgiełka. Myślę, że w emocjach to i mężusia o 4 razy cięższego ode mnie pociągnęłabym za sobą i tak by fruną za mną... panicznie boję się węży, nie wiem dlaczego, nigdy żadnego nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńagatku każde z nas ma jakieś swoje strachy, taka już ludzka natura, czegoś musimy się bać i chyba te lęki są nam potrzebne.:)
UsuńTy przynajmniej jak oddajesz się tej błogiej przyjemności jesteś w bezpiecznej pozycji. Wyobraź sobie, że dla przykład ja mam cały półksiężyc na wierzchu i to kilka cm nad ziemią. I taka żmija nieco by mnie wystrachała, chociaż je uwielbiam i szukam całt sezon. A wiem, że teraz są w amoku zalotów, a twoja to moim zdaniem samica i to po wylince. Ach te bordowe oko.
OdpowiedzUsuńa wiesz, że gdy to pisałem, pomyślałem o Was, głównie o tym, że w pozycji kucznej obszar obserwacji jest mniejszy, ale za to dokładniejszy :))) i nie kuś tym półksiężycem na wierzchu, myślisz, że ja nie mam wyobraźni? :)))
UsuńNiesamowita przygoda z nutką komizmu. Chyba zachowałabym się podobnie, mając przyjemne doświadczenia z wężem zbożowym w Niechorzu. Zdjęcia rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńto Niechorz jest w Ameryce??? :)
UsuńŚliczny stwór :) Pierwsze zdjęcie, z błyskiem w oku i złowrogo uniesioną głową, jest fantastyczne.
OdpowiedzUsuńo, witam Cię w tym miejscu :) dzięki! Tak, żmije są śliczne, też tak uważam.
UsuńAbsolutnie doskonała z tym błękitem na łuskach. Tłuściutka, czyżby po obiadku? To jest to, co najbardziej lubię, niby człek zatrzymuje się tylko siknąć, a tu taki prezent! Wspaniała.
OdpowiedzUsuńZniknę na trochę, doczekałam się urlopu i w końcu odpocznę od pracy i ludzi. Ale zaglądać będę, telefon jedzie ze mną :).
Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Kasiu, odpoczywaj! Życzę Ci wyjątkowo udanego urlopu :)
UsuńEEEE, no i co tu się wymądrzać! No piękne zdjęcia pięknego stwora podczas pięknego spotkania. Ubawiłam się wyobrażając sobie tempo pakowania się Waszmości.
OdpowiedzUsuńno ten fragment spotkania był również dla mnie zabawny i dlatego o tym wspomniałem, żebym mając więcej lat, czytając o tym com przeżył jako młodzieniec, nie zapomniał tej sceny :)))).
Usuń