Jedynym pocieszeniem, acz wątpliwym z mojego punktu widzenia, wydaje się bezchmurne niebo.
Nie lubię słońca na zdjęciach ale przynajmniej wcześniej będzie coś widać.
Brnę.
Łysy z niebyt imponującym gabarytem nie zapowiadał niczego dobrego.
Mimo to, dość szybko uporałem się z pierwszą obserwacją. jak widać reguły nie obowiązują.
Przy lizawce młoda łania pracowicie zlizywała słonawy naciek. Żeby nie było, lata temu, jeszcze jako licealny podlot, polizałem, sprawdziłem, lubię wiedzieć o czym piszę :)
Podchodziłem do niej zakosami, ale okazało się, że ta część lasu zawierała jeszcze byczka, który zatrzymał mnie w chaszczu.
Ostatecznie skierował się w moją stronę wysyłają komplement mojej koncepcji kamuflażu.
Krótko mówiąc stałem zamotany między świerkowymi gałęźmi.
Długo pozwolił mi cieszyć oko swoją obecnością. Fajnie.
Dziś wpadłem na pomysł, że tak właśnie wygląda pismo runiczne w jelenim wydaniu!
Potem przychodzą następne i dekodują zapis. Wiem, tak jest na pewno! :)
Aura lasu wspierała mnie w takiej interpretacji jesiennych zgryzów. Raczej trudno je nazwać spałowaniem ... chociaż.
Postawiłem sobie zadanie sfotografowania tego czego jest najwięcej.
Dziś padło na wiatr!
Mam nadzieję, że sprostałem zadaniu. Wiało okrutnie.
Moje obserwacje zamknęło spotkanie z sarenką. Zawsze miło, zawsze pięknie.