Czas ... jeden z elementów wszechświata, który budzi największe wątpliwości i to w najpoważniejszym wymiarze, czyli w wymiarze samego istnienia. Są fizycy, którzy uważają, że czas istnieje wyłącznie z powodu naszej obserwacji i jest wytworem naszego umysłu, a bez nas i naszej obserwacji nie istniałby. I tak ślęcząc nad tym filozoficzno-fizycznym wątkiem i roztrząsając zasadność tego sposobu myślenia, doszedłem do wniosku, że zdjęcia, które robimy, nie podlegają funkcji czasu! Gdy nie napiszę kiedy zostały zrobione, nie zapisują upływu czasu, a są jedynie relacją z zatrzymanej w kadrze określonej rzeczywistości. Tym samym mogę bezkarnie po raz kolejny pokazać kilka zdjęć z przewietrzonego magazynu, bo i tak nie wiadomo czy powstały rok, czy trzy lata temu. A nawet i gdyby dawniej, to jakież to ma znaczenie w zderzeniu 13,7 miliardami lat istnienia wszechświata? ;)
p.s.
gdyby ktoś chciał rozpocząć podróż przez meandry wątpliwości fizyków, dotyczące czasu, to ten materiał jest OK na początek - http://newtimes.pl/czas-nie-istnieje-to-iluzja-twierdza-niektorzy-fizycy/
Tu sarna robi za uzupełnienie kadru ukazującego ulubioną przeze mnie grę świateł w puszczy.
Teoretycznie upływający czas nie wymazał z mojej pamięci tamtego spotkania, więc je pokazuję. Skoro w moim umyśle ta scena jest aktualna, to znaczy, że jest aktualna, bo przecież poza mną, obserwatorem, nikt nie wie kiedy to miało miejsce! :)
W tej sytuacji o upływie czasu świadczyła moja obserwacja spadających łusek szyszki konsumowanej przez gila, ale zdjęcie zatrzymało je utrwalając ich superpozycje i udowadniając, że w tym akurat momencie czas nie istniał :) Krótko mówiąc ja byłem świadkiem upływu czasu, ale Wy już nie jesteście.
Gwarantuję, że w tej gęstej mgle nawet czas nie płynął ;)
Gdy robiłem to zdjęcie, on tak stał i stał i zrobiłem mu kilkadziesiąt identycznych zdjęć, rejestrując tym samym tą samą niezmieniającą się rzeczywistość w funkcji czasu, a skoro rzeczywistość się nie zmieniała, to znaczy, że czas nie płynął ;)
To zdjęcie utrwaliło natomiast chwilę, w której pamiętam to doskonale, modliłem się, żeby czas naprawdę przestał istnieć. Tak piękna aura świtu i bliskie spotkanie z jeleniem, którego osobiście i skutecznie zwabiłem, mgły i światło i to wszystko ... moment, w którym mogłem pozostać na wieki!
W tej sytuacji nie tylko nie istniał czas, ta łania również niemal nie istniała. Tzn. zrobiła co mogła, by nie zaistnieć w mojej obserwacji. Gdyby jej się udało, nie zauważyłbym jej, nie zaobserwowałbym jej, czyli jej istnienie nie zostałoby stwierdzone. Ale czy to napewno oznaczałoby, że jej nie ma?
Na szczęście jej umysł nie wytrzymał tej niezmienności w czasie i wstała ukazując swoje piękno.
Uwielbiam będąc w Puszczy rozprawiać o tych sprawach. Wszechświat jest taki ciekawy ;)