Powiem uczciwie ... kiedy podchodzę dziki, szczególnie lochę z młodymi, nie mam czasu na kontemplację uroków Puszczy, choć każdym atomem mojego jestestwa pozostaję z nią przerośnięty.
Zbliżanie się, a szczególnie podążanie za lochą prowadzącą młode, pobudza wszystkie dostępne mi systemy wczesnego ostrzegania. Moje uszy rosną i aktywnie poszukują dźwięków (jak u łani), a oczy orbitują dokoła głowy w poszukiwaniu zagrożenia. Oczywiście są to reakcje literacko przerysowane, instynktowne, ale konieczne. Lochy często tworzą spółdzielnie wychowawcze, czyli jakby żłobki. Gdy zbytnio skoncentrujemy się na jednej, wybranej do sesji mamusi, możemy nie zauważyć szturmu drugiej, poirytowanej brakiem naszego zainteresowania mamki. Biada fotografowi, który nie wychwyci tego momentu. Wczoraj zapuściłem się w dawno nieodwiedzany teren. Udało się podejść lochę. Wydawało mi się, że prowadzi wyłącznie przelata, jednak po chwili dostrzegłem gromadkę pasiaków.
Momentami słońce nieśmiało przedzierało się przez deszczowe chury.
Trzcina nie ułatwiała mi wprawdzie wykonania zdjęcia portretowego, ale pomogła podejść bliżej.
Światło przeciśnięte przez chmury, ma szczególną umiejętność budowania przestrzeni. W takiej sytuacji, rzeczywiście wystarczy mieć aparat, a gdy sesyjna locha w swojej łaskawości, dodatkowo ozdobi plan, mamy samograja :)
Trzy pokolenia w jednym kadrze.
a tu jesteś! mam cię!!!
Gdy podążałem za nimi, nagle zostałem zaskoczony nieprzewidzianym fortelem. Locha zawróciła, i schowała się za sosną, by przyjrzeć się podejrzanemu obiektowi. Niestety to ja byłem tym obiektem. Na wszelki wypadek namierzyłem świerk ratunkowy, chociaż młodociany wiek mamy, nie wskazywał, że przystąpi do siłowego wyjaśnienia wątpliwości. Zaznaczam jednak, że mam kumpla, myśliwego, którego raptem 40-o kilogramowa loszka, nauczyła latać :) Uderzony takim rozpędzonym (niemal workiem cementu) ciałkiem, poszybował w górę i wykonał podwójnego Axla z bardzo niską notą od jury, za rozrzucone w locie kończyny!
Oczywiście wracałem przez Bartąg, ale być może dlatego, że ja zawsze wracam przez Bartąg, a tenże ma w zwyczaju coś tam, coś tam. No i jak takiego "cosia" nie uwiecznić ... pytam.
Ludzie, przelat to taki ubiegłoroczny dzieciak dziczy? Bo ja właśnie zastanawiałam się nad kompozycją spotkanej wieczorową porą grupy chrumkaczy, w której znalazła się jedna sztuka spora, dwie mniejsze i 6 pasiastych maluchów. To chyba podobne do Twojego stadko.
OdpowiedzUsuńKorzystam często z gwary myśliwskiej. Nie jest obowiązująca, ale upraszcza wiele rzeczy. Zatem gdy mówimy o wieku dzików, posługując się gwarą myśliwską, używamy pojęć:
Usuńwarchlak - dzik w pierwszym roku życia;
przelatek - dzik w drugim roku życia;
wycinek, czyli samiec w trzecim roku życia; i wreszcie
odyniec czyli stary samiec.
Locha to samica powyżej 3 roku życia.
W przypadku tego posta powinienem jednak głównie używać określenia loszka, czyli dwuletnia samica prowadząca młode.
Acha w takim razie to mogły być dwa warchlaki, locho-loszka i prosiaki-pasiaki
Usuńdokładnie tak :)
UsuńJakie piękne miejsce i prosiaczki cudne a portretowe 7,8 miodzio, u mnie jakoś nie spotkałam ostatniu, może za mało się staram.
OdpowiedzUsuńnie, dziki w okresie proszenie i wczesnym po wyproszeniu są trudne do obserwacji. Sam ostatnio miałem z tym kłopot :)
UsuńAbsolutba zgoda co do urody portretów dziczych
UsuńŁadne dzikusy:) No i to nostalgiczne spojrzenie (kadr 8)...bezcenne:)
OdpowiedzUsuńno właśnie, sądzisz, że ona mogła się we mie ... zakochać? ;)
UsuńKrzychu, nie udawaj niewinnej dziewczynki! Przecież to widać na pierwszy rzut oka :). A tak na poważnie, to muszę przyznać, że podziwiam Twoją determinację w dążeniu do zejścia w lesie.
Usuńmój znajomy, który ma 73 lata mówi, że chciałby w wieku 95 lat zostać zabity strzałem komorowym podczas spaceru po lesie, przez zazdrosnego myśliwego, któremu poderwał żonę! Jak widzisz każdy kombinuje po swojemu ... ja mam swój scenariusz ;)
UsuńMoże sobie znajomy pomarzyć, tyle tylko, że ten zazdrosny zamiast bawić się w strzał na komorę, przestrzeliłby mu obydwa kolana, przywiązał do drzewa i wysmarował, to i owo, dziczymi feromonami i tak zostawił.
Usuńuuuuu, to chyba gorszy scenariusz i niekoniecznie pożądany :)
UsuńKomentarz właściwy. Dwa przedostatnie!
OdpowiedzUsuńczyli Bartąga ... nienawidzisz ... ;)
UsuńTam od razu nienawidzę. Nawidzę, ale dziki bardziej. Zwłaszcza w postaci pieczystego :)
Usuń