środa, 30 sierpnia 2017

sarna i nadprzestrzeń ponadcielęca!

Wczorajszy wieczór spędziłem w lasach, w których nie pokazywałem się od dawna. To nie jest już w zasadzie obszar Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej.
O tej porze jednak pojawiają się tam naprawdę dorodne byki, poza tym widuję tam tropy wszystkiego poza rysiem, a bywało, że fotografowałem np. łosie.
Las przepiękny o sporym zróżnicowaniu terenu, licznych wyniesieniach jak i obszarach podmokłych.
W zasadzie wydarzyć się tu może wszystko, dosłownie.

Ale to wyjście miało inny cel, chciałem zapoznać się z aparatem zastępczym, serwisowym, który otrzymałem od OLYMPUS POLSKA na czas naprawy mojego.
To co otrzymałem, to tylko model słabszy od mojego OM-D OM-1, ma nieco inną organizację funkcji, więc wiadomo, przed wyprawą na jelenie, warto to opanować. :)

Piękne, słoneczne popołudnie zaowocowało zdjęciem, które często będę wspominał!
Gdy je zobaczyłem, nie mogłem uwierzyć, że akurat w ten sposób i w takich okolicznościach przyrody się to wszystko udało uwiecznić!
Zachodzące słońce, ciepłe światło, sarni skok w nadprzestrzeń ponadcielęcą i ja uzbrojony w nie swój aparat, który akurat posłuchał i zrobił wszystko czego oczekiwałem.
Byłem bardzo rad i ... zadowolon, że się tak jakoś dziwnie wyrażę :)
 


Oczywiście człowiek nie wiedząc co mu się uda zaobserwować, robi co znajdzie, co nie znaczy, że bez sensu :)))


 A nawet drzewa ... przynajmniej nie uciekają! ;)


Ale szczęśliwie spotkałem te ślicznotki.
Podchodziłem je otwartym polem, więc łatwo nie było, ale jakoś jakoś i coś coś :)))

 Był języczek ...


 Były synchro-skłony ...


Gupie minki ...


 Piękne okoliczności przyrody ...


 Tupanie i obserwacja ...


 Się przyglądanie!


  Mruganie oczkiem!


 Zabawa w chowanego ...


I skoki! Zarówno ten nieprawdopodobny z pierwszego zdjęcia, jak i kilka późniejszych.
Ten pokazuję, bo doskonale widać jak przestraszona sarna stroszy pióropusz nad lusterkiem. :)

Było uroczo, tym bardziej, że przy okazji nazbierałem kani do obucha, czyli w bród! :)))

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Las jak kobieta ;)

Tego dnia, w poszukiwaniu dużych byków wyruszyłem w dawno nieodwiedzane tereny.
Las, który znam jak własną kieszeń, który dostarczył mi wielu przepięknych obserwacji, od dawna nieodwiedzany, jest jak spotkanie po latach z byłą miłością.
Niby łączyło nas tak wiele, a tak trudno się rozmawia, tak ciężko o otwartość i luz.
To lekkie napięcie towarzyszyło mi od pierwszych kroków. Wiedziałem, że po niemal rocznej przerwie, wchodzę w nowy, nieznany mi w sumie teren. To, że wiedziałem, gdzie i jakie rosną drzewa i gdzie są i jakie ścieżki, to za mało.
Zwierzyna zmienia swoje zwyczaje. Co z tego, że w poprzednim lesie to wszystko wiedziałem, skoro wiedziałem też, że tam nie ma dużych byków!
Powrót syna marnotrawnego był nieunikniony.
Tak jest co roku i co roku czuję się jak zdrajca, który wraca tylko na łase kąski. Głupio znaczy.
Wiem, że muszę tu być teraz niemal codziennie, odkryć aktualne ruty i zwyczaje mieszkańców lasu.
Zajmie mi to tydzień, może dziesięć dni obserwacji ale odnajdę je. Odnajdę je na pewno, bo zawsze je odnajduję :)
Topografię tropów już mam, teraz pozostało mi ustalenie godzin, w których się tam pojawiają.

Poniżej byk, nieregularny czternastak, którego już znacie, jest z tego właśnie lasu. Jelenie mają tu wiele podmokłych terenów, więc jak widać, ich poroża posiadają unikalne torfowe zabarwienie, niespotykane w borach suchych.
Same też są zafarbowane, bowiem do późnej jesieni chętnie korzystają z rozlicznych babrzysk i bagienek.


To rozpoznawcze wyjście nie zaowocowało wprawdzie odnalezieniem byków, ale miało miejsce przesympatyczne spotkanie, z którego relacja poniżej:

 Na bardzo stromym stoku.


 W "słonecznych przebiciach"


 Poranne siusiu i cieniste centkowanie, taka sarna-pantera :)


 Okazuje się, że nie była sama. (przy okazji porównajcie, z poprzednimi, czym jest światło dla zdjęcia)

 oo!


 I jak zwykle czujna mamusia, która z ukrycia obserwowała moje poczynania :)

A gdy jechałem w stronę tego lasu, zrobiłem zdjęcie p.t. "ich już tu nie ma!"

Oczywiście zdjęcie pokazuje puste miejsce po ...  bocianach :)
Odleciały.
Trzeba będzie nieco poczekać na ich wiosenny klekot, który w naszej kulturze jest tak dobrze kojarzony i oczekiwany.
Mam nadzieję, że w związku z naszą narodową miłością do bocianów, rolnicy nie zgłoszą się do myśliwych, z wnioskiem o zabijanie boćków, bo z żurawiami już wpadli na taki pomysł. Niesłychane, w naszym kraju absurd goni absurd ... niesłychane!
Czasami czuję się jak uczestnik jakiejś gry, w której zwycięzcą zostaje ten, kto wymyśli największą głupotę! Dziwicie się? Prześledźmy pokrótce kilka ostatnich propozycji:

- wycinanie puszczy jako panaceum w walce z kornikiem ... szok. To próba leczenia wszawicy obcinaniem głów! Tym bardziej mając na uwadze co jest w rzeczywistości cięte ... m.in. dęby, buki ... !
- tępienie lisów w ramach próby ratowania populacji zająca - extraliga idiotyzmu i niezrozumienia przyczyn problemu! Tym bardziej, że lis głównie żywi się małymi gryzoniami. Nigdy nie był i nie jest przyczyną załamania się populacji zajęcy!!!
- eksterminacja dzika w ramach walki z ASP ... Olimp paranoi, kompletne chybienie w określeniu przyczyn!
- zabijanie byków w okresie rozrodczym z uzasadnieniem dbania o selekcję najlepszych reproduktorów ... to brzmi jak zabicie faceta w trakcie stosunku i podanie jako uzasadnienia krzewienia antykoncepcji!!!
- Nasz kochana Unia, aby móc wspierać dofinansowaniami francuski przemysł "ślimaczy" uznała ślimaki za ... uwaga - RYBY!~!!@#*^!*%!@$&*)@

Mógłbym tu przytaczać bez końca idiotyzmy tego typu, chronione prawem bezprawie, a w zasadzie znęcanie się nad zwierzętami i środowiskiem, jakim są polowania zbiorowe, polowania na nęciskach, czy prawo pozwalające zabijać matki w trakcie ciąży czy prowadzenia młodych, karmiące znaczy.
Jest tego naprawdę sporo. O popisowych ustawach "jaśnie panującego ministra środowiska" nie wspomnę!
Uzasadnienia są najgłupsze z możliwych. Jednym z częściej powtarzanych jest tradycja.
Rozumiem, żeby była to tradycja przynajmniej narodowa! Ale to tradycja malutkiej, choć majętnej grupki miłośników śmierci.
Tradycją malutkiej ale też majętnej grupki, było przed laty palenie na stosie kobiet podejrzanych o czary ...
Jak widać z niechlubną tradycją można zerwać i tego życzę moim krajanom!

p.s.
przepraszam, rozpisałem się!


sobota, 26 sierpnia 2017

czytać Jerzego Pilcha!

Czytam właśnie Jerzego Pilcha, taki składak Jego felietonów.
Jak ja Go lubię.

Trzeba być jednak czujnym, gdyż czytanie jest czynnością statyczną, a w zasadzie nieczynnością!
No pomijając niskokaloryczne ruchy gałek ocznych, pracę mięśni rzęskowych pracujących nad zmianą kształtu soczewki oka i chlapanie powiekami, trudno mówić o jakimś ruchu w potocznym jego rozumieniu.
Byłbym zapomniał - przewracanie kartek!
Czegokolwiek bym tu jeszcze nie wymyślił z przekładaniem zdrętwiałej nogi włącznie, to i tak nie awansujemy czytania do miana aktywności fizycznej.

W przypadku wspomnianej nieczynności, możemy już mówić o pewnej dysfunkcji!
Dysfunkcja brzmi co najmniej "pogróżkowo", więc czytajmy tyle ile trzeba ale przede wszystkim ruch!

No to co?
Wiadomo - do lasu!

A że wstało mi się jakoś "po ćmoku", wstąpiłem do ciemnego jeszcze lasu.
Gdy ujrzałem pierwsze promienie, kucnąłem, a ponieważ czynność tę wykonałem gwałtownie to w zasadzie kucłem i ujrzałem świat jakby z innego kosmosu.
Gotowa sceneria do AVATARA czy innego filmu S-F.
Półtony, rozproszone światła, tajemnicze zakamarki i jakieś złowieszcze pajęczyny! Najlepsi operatorzy świateł i scenarzyści Hollywood nie mieliby się czego wstydzić.
Piękne się to wszystko wydało i zastanowiłem się dlaczego tak dużo patrzymy w dal na szerokie horyzonty, a tak rzadko zachwycamy się tym co mamy pod nogami?

... dziwne.

I wiecie, pomyślałem, że to wcale nie jest głupie weść żywot robaczy.
Takie na przykład żuczki meandrują sobie w ciekawym świecie pełnym żarcia i kryjówek, nie mają obsranego zusu i podatków, kochają się i rozradzają nie muszą niczego gromadzić, a znajomi nie obrabiają im tyłka przy każdej okazji ... raj jest na Ziemi - pod naszymi nogami!

Jakoś mi się zrobiło głupio, że tak bezmyślnie szedłem przez trawę. W konsekwencji całą drogę jakoś inaczej stawiałem kroki. Pewnie tej ostrożności zawdzięcza życie kilka ślimaków więcej, w tym na pewno winniczek.

Chyba każdy patrząc na zdjęcie poniżej zanuci - "mimozami jesień się zaczyna, złotawa, krucha i miła ..."

 Czuć już rano zapach leśnej wilgoci. Mgiełki snuły się po dolinkach, w oddali samotny jak dozorca* w Boże Ciało balot. Pięknie!
* przepraszam, czasy się zmieniły - jak pracownik Agencji Ochrony! ;)

 Lubię takie widoki. Między balotami zwykle przemyka jakiś lisek, dziś jednak jak na nie, było zbyt mokro :)

Ale tej łani z cielaczkiem to zupełnie nie przeszkadzało :) Ich ciała  łapczywie wychwytywały pierwsze promienie słońca.

100% dynamiki :) Jak one to robią! Jaka to koordynacja psycho-ruchowa!


Z mglistej łąki poderwały się żurawie. Musiałem odczekać aż wylecą z mgły, żeby w ogóle było widać kto zacz :)



A pajęcze fraktale wciąż perliły się dźwigając ciężar porannej wilgoci.

Ten koleżka, po tak spędzonej nocy, będzie miał reumatyzm :)

No, po tak odrobionej lekcji, mogę wrócić do domu i czytać Jerzego Pilcha z czystym sumieniem ;)

piątek, 25 sierpnia 2017

majaki i zamaziaje!

A gdy siedzisz pod lasem i nie dzieje się nic, to i tak dzieje się wiele.


No właśnie.
Siedzę wczoraj pod lasem, zmrok zapada, komary tną niemiłosiernie, a ludzie w domach parzą drugą herbatę lub dolewają łyski do zmrożonej szklany ... fajnie qwa!

Grzegorz Turnau, którego wiozłem onegdaj po koncercie do hotelu, wsiadł do mojego Vana, zobaczył ogolony na łyso mój zakuty łeb, mordkę gotową przyjąć każdy wyrok za wygląd, a nosiłem się wtedy wyłącznie na czarno, zestawił te wizerunkowe puzzle i zamiast się przywitać jak człowiek, zadał jedno ale to bardzo zajebiste pytanie:

"przepraszam, czy ja na pewno dojadę na miejsce?" 

No musiałem się odezwać, by do niefortunnych puzzli dorzucić ten, który nieco wybieli mój wizerunek i uświadomi wrażliwemu artyście, że ta gęba skrywa jakieś IQ ... w ogóle!

I tak skazany na taki "fejs" i posturę, całe życie muszę się odzywać, żeby ludzie nie przechodzili na drugą stronę ulicy ... mówię Wam, łatwo nie jest :)
Może dlatego tak często chowam się w lesie ... zwierzętom wszystko jedno jak wyglądam :)))

No i się wczoraj schowałem!
Zwierzętom najwyraźniej nie było wszystko jedno, też się schowały ... musiałem improwizować!

Przypomniał mi się tekst wspomnianego Grzegorza T. który jak ulał pasował do sytuacji:

"Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
wódka w parku wypita albo zachód słońca,
lecz pamiętaj: naprawdę nie dzieje się nic
i nie stanie się nic - aż do końca."


No i improwizowałem :)

Klasyk

 Zoomik :)


 Panoramik


 Chudziak z drzewem


 Rumiankowy niebieściak


 Cieniak z haszczem przydrożnem



wtorek, 22 sierpnia 2017

Przyczłapy i w ogóle :)

Trochę inaczej, czyli dziś o "przyczłapach".
Przyczłapy to obserwacje i też zdjęcia, które powstają przy tzw. okazji.
Wyprawa zwykle ma jakiś cel, u mnie jest on raczej oczywisty, zwykle idę podglądać jelenie.
Wyjątkiem były sytuacje, gdy zbierałem materiał do monografii o krukach, czy też inne okoliczności.
Bez względu jednak na główny cel wypraw, powstaje całe mnóstwo oczywistych, choć nieprzewidzianych obserwacji dodatkowych.
Często stają się one filarem tematycznym i wartością samą w sobie.
Do takich zdarzeń zaliczam zaskakujące spotkania z borsukiem, wilkiem czy innymi rzadkimi gatunkami oraz wszystkie nietypowe sceny z życia zwierząt.
Do dziś mam pewne braki i potrzeby, o których myślę niemal przy każdym wyjściu.
Czekam jak świąteczny karp na wodę, na ciekawe spotkanie z kuną leśną, z jenotem, z jarząbkiem, bąkiem i na naprawdę dobre zdjęcia kukułki. Brakuje mi jakiegokolwiek zdjęcia rysia czy orła przedniego. Na spotkanie z niektórymi przedstawicielami gatunków nawet nie liczę, ot tak marzę sobie tylko.
Oczekiwań jest oczywiście o wiele więcej. Jednym z nich jest zdjęcie mocnego byka w jakimś widowiskowym skoku przez rów, krzew ... cokolwiek czy stado jeleni przebiegających przez jakiś bród.
No cóż, marzenia trzeba mieć,  one wyrywają nas z łóżek i domostw, nie pozwalają zasnąć i budzą przed świtem.
Szanować jednak wypada to, co natura daje i cieszyć się, że mogliśmy być świadkami świata, który dla większości wciąż pozostaje wielką tajemnicą.
Z tego powodu, chciałbym dziś pokazać ile zbiera się dodatkowych obserwacji w ciągu dwóch wyjść do lasu.

 Gdy czekałem na jelenie, zapadał zmrok i już sam las wyglądał pięknie. To wystarcza by cieszyć się obecnością w takim miejscu.


 Rano, w drodze do lasu, zaskoczyła mnie konfiguracja chmur ...


 Piękny szylkret polował o świcie w mokrych trawach łąk.


 Jeszcze nie rozbudzone zające czekały na cieplejszy powiew poranka.


 Prawdziwy szarak.


 Ściernisko jest ciekawym ekranem dla różnych scen, nawet w tak pochmurnym dniu.


 To może nie ta skala co w Puszczy Piskiej, ale wiatr i u nas pozostawił nieco pamiątek.


 Zupełnie nieoczekiwana w tym miejscu piegża! Pierwszy raz spotkałem ją w dużym kompleksie leśnym. Wprawdzie przy sporej polanie leśnej ale jednak nie w krajobrazie raczej rolnym, który zwykle preferuje.

 Ja je po prostu uwielbiam i często mi pozują ... no cóż :)


 Są wdzięczne i tyle.


 Warmia w porze żniw piękna jak w każdej innej odsłonie.


 Bocian ... odległy :)


 W innym niż ostatnio ujęciu, a też wart pokazania.


 Dzień później w gęstym, mglistym oparze poranka.


 Taka niespodzianka, poranny spacer nad jeziorem.


 Uwielbiam takie sceny!


 Lub takie, w których nagłą rolę odgrywa jakieś nieoczywiste światło ... znikąd.


Ewidentne oznaki nadchodzącej jesieni.

 Tak blisko myszaka i to bez czatowni można się znaleźć, ale trzeba być prawdziwym duchem. Tym razem mi się udało.


 Upiór w lesie! :)))


 To bardzo towarzyskie maleństwa, więc bardzo często znajdują się w zasięgu optyki.


Wystartował dosłownie 4 metry nad moją głową. Ja zaskoczyłem jego, a on mnie!
W efekcie końcowym zanim się poogarniałem z przysłoną, czasem i wszystkim co było nastawione "na las", zrobiłem zupełnie przeciętne, dokumentacyjne zdjęcie. Bielik z bliska zawsze robi wrażenie. To akurat młody dwulatek. Ale takich obserwacji jest zawsze znacznie więcej niż zdjęć. :)

Mam nadzieję, że ten spacer z przyczłapami nie był nudny. ;)