Śnieg rzadko jest sprzymierzeńcem fotografa. Dziś nie był!
Przede wszystkim wczoraj stopniał, a ten, który pozostał w nocy zamarzł.
Leśna droga zamieniła się w łyżwostradę i słowo honoru mógłbym pierwsze dwa kilometry pokonać na łyżwach.
Iście po takiej drodze to koszmar koszmarów. Nogi bez najmniejszego uprzedzenia przystępują do fokstrota, a ratujący się prze upadkiem człowiek wygląda co najmniej śmiesznie jak na kogoś, kto miał w planie się skradać.
Te drobne łaty ziemi były wielką nagrodą. To wyspy ocalenia, oazy równowagi i enklawy spokoju. Niestety chrupiące.
Oczywiście od razu wpadłem na pomysł, żeby iść lasem, w sensie bezdrożem. Niestety tam królował śnieg generujący 60-cio decybelowe chrupnięcia. Sytuacja bez wyjścia.
Aby nie budzić wszystkiego w promieniu kilometra zdecydowałem się iść oblodzonym fragmentem drogi. On był najcichszy z tego wszystkiego jednak utrzymywanie pozycji w miarę pionowej kosztowało mnie mimowolne zaangażowanie wszystkich mięśni łącznie z tymi odpowiedzialnymi za ruch małżowin usznych. Te w momentach utraty równowagi zjeżdżały mi się gdzieś z tyłu głowy. Szedłem wstrząsany apoplektycznie jak dotknięty ciężkim przypadkiem Touretta, a to tylko gwałtowne reakcje na uślizg nogi na lodowej muldzie. Wiem, Was to rozbawi ale mnie nie bawiło :) Przestało mnie martwić, że ubrałem się zbyt lekko. Po kilometrze byłem mokry jak liść, który w trakcie ulewy utknął w rynnie.
Pogodziłem się z faktem, że dziś imponujących obserwacji nie będzie. Ot spacer i ruchu trochę.
Co mnie zaskoczyło to to, że w niektórych fragmentach lasu służby "Słonecznego Patrolu" ... pozamiatały zimę! Ani śladu śniegu. I tu się szło! Grzęzło się w błocku ale po cichu!
Oczywiście nie wszędzie tak było. Przyznać jednak musiałem, że biały ekranik robił robotę.
Się szło i się zachwycało nad zmiennością dzisiejszego lasu. Chcesz wiosnę, proszę bardzo, chcesz zimę, proszę bardzo :)
Nieco eksperymentalnie sfotografowana sikora uboga, choć bardzo chciałem uwierzyć, że to czarnogłówka.
Zaskakujące wydało mi się to, że znalazły się obszary lasu, w których śnieg zniknął między drzewami i jednocześnie otwarte poręby zaśnieżone jak w styczniu. Czyli to nie słońce odpowiada za zniknięcie śniegu w lesie, a rodzaj "poduchy powietrznej", mikroklimat jaki tworzy osobliwe zastoisko ogrzanego powietrza, które "ugrzęzło" między drzewami. Na otwartej przestrzeni nic tego powietrza nie zatrzymuje i efekt widać.
Nie mniej jednak fotogeniczne, choć przykre dla miłośnika lasu rozumianego jako skupisko drzew ...
Lasu rozumianego, nie miłośnika :))))
Jagody hmmm ... jeszcze się na nie nie wybierajcie ;)
Mój brat!
Dobrze, że choć on mnie nie rozczarował. Nad moją głową przeleciały jeszcze dwa krzykliwce, niestety mój aparat uznał, że chcę sfotografować gałęzie grabu i upierdliwie ostrzył coraz to na inną gałązkę, a każda miała maks 0,5 cm. grubości ... Tak to jest gdy aparat jest inteligentniejszy od właściciela.
Cieszę się, że zabrałem Was choć raz na taki zwykły, niezbyt udany spacer :)