Czytam właśnie Jerzego Pilcha, taki składak Jego felietonów.
Jak ja Go lubię.
Trzeba być jednak czujnym, gdyż czytanie jest czynnością statyczną, a w zasadzie nieczynnością!
No pomijając niskokaloryczne ruchy gałek ocznych, pracę mięśni rzęskowych pracujących nad zmianą kształtu soczewki oka i chlapanie powiekami, trudno mówić o jakimś ruchu w potocznym jego rozumieniu.
Byłbym zapomniał - przewracanie kartek!
Czegokolwiek bym tu jeszcze nie wymyślił z przekładaniem zdrętwiałej nogi włącznie, to i tak nie awansujemy czytania do miana aktywności fizycznej.
W przypadku wspomnianej nieczynności, możemy już mówić o pewnej dysfunkcji!
Dysfunkcja brzmi co najmniej "pogróżkowo", więc czytajmy tyle ile trzeba ale przede wszystkim ruch!
No to co?
Wiadomo - do lasu!
A że wstało mi się jakoś "po ćmoku", wstąpiłem do ciemnego jeszcze lasu.
Gdy ujrzałem pierwsze promienie, kucnąłem, a ponieważ czynność tę wykonałem gwałtownie to w zasadzie kucłem i ujrzałem świat jakby z innego kosmosu.
Gotowa sceneria do AVATARA czy innego filmu S-F.
Półtony, rozproszone światła, tajemnicze zakamarki i jakieś złowieszcze pajęczyny! Najlepsi operatorzy świateł i scenarzyści Hollywood nie mieliby się czego wstydzić.
Piękne się to wszystko wydało i zastanowiłem się dlaczego tak dużo patrzymy w dal na szerokie horyzonty, a tak rzadko zachwycamy się tym co mamy pod nogami?
... dziwne.
I wiecie, pomyślałem, że to wcale nie jest głupie weść żywot robaczy.
Takie na przykład żuczki meandrują sobie w ciekawym świecie pełnym żarcia i kryjówek, nie mają obsranego zusu i podatków, kochają się i rozradzają nie muszą niczego gromadzić, a znajomi nie obrabiają im tyłka przy każdej okazji ... raj jest na Ziemi - pod naszymi nogami!
Jakoś mi się zrobiło głupio, że tak bezmyślnie szedłem przez trawę. W konsekwencji całą drogę jakoś inaczej stawiałem kroki. Pewnie tej ostrożności zawdzięcza życie kilka ślimaków więcej, w tym na pewno winniczek.
Chyba każdy patrząc na zdjęcie poniżej zanuci - "mimozami jesień się zaczyna, złotawa, krucha i miła ..."
Czuć już rano zapach leśnej wilgoci. Mgiełki snuły się po dolinkach, w oddali samotny jak dozorca* w Boże Ciało balot. Pięknie!
* przepraszam, czasy się zmieniły - jak pracownik Agencji Ochrony! ;)
Lubię takie widoki. Między balotami zwykle przemyka jakiś lisek, dziś jednak jak na nie, było zbyt mokro :)
Ale tej łani z cielaczkiem to zupełnie nie przeszkadzało :) Ich ciała łapczywie wychwytywały pierwsze promienie słońca.
100% dynamiki :) Jak one to robią! Jaka to koordynacja psycho-ruchowa!
Z mglistej łąki poderwały się żurawie. Musiałem odczekać aż wylecą z mgły, żeby w ogóle było widać kto zacz :)
A pajęcze fraktale wciąż perliły się dźwigając ciężar porannej wilgoci.
Ten koleżka, po tak spędzonej nocy, będzie miał reumatyzm :)
No, po tak odrobionej lekcji, mogę wrócić do domu i czytać Jerzego Pilcha z czystym sumieniem ;)
I Pilch świetny i plenery z robaczkami również :-)
OdpowiedzUsuńPilcha to ... zawsze! :))
UsuńPilch przegrywa z Naturą.
OdpowiedzUsuńale tylko dlatego, że każdy przegrywa z naturą :)
UsuńTrzeba się czasem rozerwać, pójść do lasu. Odpocząć od tego całej naszej opodatkowanej rzeczywistości ;) odetchnąć i z ulgą o wszystkim zapomnieć :) to działa czasem lepiej na zdrowie niż niejedna dyscyplina sportowa ;)
OdpowiedzUsuńoj tak, trzeba ;)
UsuńŻurawie zjawiskowe :-)
OdpowiedzUsuńo, dzięki :)
UsuńŻurawie są jak z jakiejś bajki.
OdpowiedzUsuńbardzo pomogło światło i ciemne tła :) dzięki!
UsuńJa się ciągle zachwycam tym światem u naszych stup. Bo jak już mnie kark od patrzenia w górę rozboli to się schylam i podziwiam to co na ziemi i w gęstwinie. Dla tego z dzisiejszej serii ostatnie zdjęcie dla mnie naj, naj.
OdpowiedzUsuńdziękuję Luna :)
UsuńJestem co roku wdzięczna żurawiom że nie odlatują zbyt szybko. Cudownie jest mieć je jak najdłużej w sąsiedztwie. Szczególnie gdy jesienna smuta się zaczyna
OdpowiedzUsuńto prawda, są niby tak oklepanym tematem, a za każdym razem gdy widzę ja na polu, odwracam się za nimi i przyglądam, są piękne!
Usuń