Qrcze, właśnie skończyłem rozmowę z Bagiennym, o tym, że najciekawsze są jednak posty wielotematyczne zawierające różne zdjęcia, z bliska, z daleka, pokazujące różne środowiska i tak dalej i tak dalej. I co ja mam teraz zrobić, gdy właśnie nazbierało mi się zająca! Mogę jedynie Was poprosić o cierpliwość w zapoznawaniu się z szaraczkiem i przyjęcie deklaracji, że następny post będzie tyglem wszystkiego! Pozostaje mi ratować sytuację próbą przekonania Was, że poza zającem, na zdjęciach jest co chwila inna trawa, a w niej miliony robaczków i mikrobów. Czyli zmienność jest, a że nie robiłem zdjęć mikroskopem ... no cóż, wówczas nie byłoby widać zająca! Na szczęście na sam koniec sesji udało się sfotografować przedstawiciela minonych epok!
Żeby nie było, że poszedłem na łatwiznę, próbowałem zrobić żubra odżywiającego się na młodej uprawie. Wszystko mi wyszło, zabrakło jednego czynnika sukcesu - żubra!
Potem spotkałem zająca, który jasno dał mi do zrozumienia, że współpracy nie będzie ...
Dopiero kilometr dalej spotkałem takiego, który być może da się namówić.
Niestety nadzieje okazały się płonne!
Musiałem znaleźć kolejnego koleżkę i dopiero ten przystąpił do kooperacji.
Zdawał się specjalnie nie raczyć mnie zauważyć.
Skupiony na kolacji, kręcił się przy stole.
Aż w końcu z nieukrywaną złością wyrzucił - "a ty tu qr.. czego?!?"
Kilka niezbyt histerycznych podskoków.
A jednak! Wersja Tyranozaur Rex! Czyli nie tylko zając!!! ;)
Natrzaskałem mu fot do woli, dawniej pewnie wyraziłbym to ilością zużytych rolek Fotopanu. Gdybym wystał w długaśnej kolejce to może i ORWO! Ale prawda jest taka, że dostałbym maksymalnie 2 rolki - komuna bardzo dbała o to by określona ilość rolek przypadała na każdego mieszkańca. Wyliczyli, że jak sprowadzą 76 mln rolek, to wypadnie po 2 na każdego, ale gdy się zorientowali, że nie każdy je potrzebuje, to sprowadzali dla tych, którzy potrzebują, ale w dalszym ciągu tak jak wyliczyli - po dwie na twarz! Taki swoisty geniusz obliczeniowy.
Pan, Panie Krzysiu, to mi zawsze poprawi humor, bo nie można się nie uśmiechać, czytając wpisy. A że się zająca nazbierało? Trudno, życie nie jest lekkie. I trawa pięknie pozowała ;-)
OdpowiedzUsuńno właśnie, żeby nie ta trawa to bym poległ! :)
UsuńLudzie, skąd robiłeś zdjęcie uprawy. Wygląda jakbyś jakiemuś fruwającemu stworu aparat wypożyczył. Mnie najbardziej rozbawił koz21m, bo wydaje się, żeś go Ludzie przez okno samochodu wyrzucił i tak lecącego sfocił.
OdpowiedzUsuńuprawa rośnie na stoku i wykorzystałem tą nienaturalną perspektywę - brawo za spostrzegawczość :)
Usuńpobawiłem się trochę kadrem i ten zając tak śmiesznie ... wypadł :)
Fajna sesja. Ja tam Panie i zająca widzę i mikroby też dostrzegam. Poza tym zgadzam się z Beatą, że najfajniejsze jest czwarte zdjęcie. Ciekaw jestem tylko, w jaki sposób tak precyzyjnie wyciąłeś z foty gościa, który wypłacił biednemu szarakowi kopa w, za przeproszeniem, dupę?
OdpowiedzUsuńon, ten zając, po prostu daleko odleciał, więc gumkowania było niewiele ;)
UsuńMiałeś szczęście z tym nazbieraniem. Pamiętam jek kiedyś z dziećmi popłynęliśmy kajakami w górę Łyny i dopłynęliśmy do Leszka którego wtedy jeszcze nie było. Rozbiliśmy namiot, rozpaliliśmy ognisko a dzieci wzięły wiaderka i poszły na ... zające. Niestety, żaden nie dał sie złapać. Nr 2 mi się podoba, taki dokładniutki.
OdpowiedzUsuńwiesz jak jest z tym szczęściem - po prostu miałem większe wiadro :)
UsuńRewelacja :) stadia Zająca, ostatnio bliski mi temat, bliski na pół metra dosłownie. Fotopan...ech Ilfordzik magiczne czasy celuloidu.
OdpowiedzUsuńnaprawdę magiczne, jak się miało policzalną ilość klatek, to szanowało się decyzję o naciśnięciu migawki. Zdjęcia miały wtedy inną wartość. Ech ... . Ale też przyznać trzeba, że wielu rzeczy nie udawało się zrobić. Natomiast klimat zdjęć Mistrza Puchalskiego jest nie do uzyskania dziś, choćby nie wiem co!
Usuńziarno jakieś szlachetniejsze wydaje mi się niż szumy i piksele, czasem cykam, czasem i wywołuję, lecz nie wyobrażam sobie już odwrotu od cyfraka.
OdpowiedzUsuńbezkrwawe łowy Puchalskiego, strach pomyśleć co by było gdybyś ze strzelbą biegał (względnie zaczajał się) tak często jak z aparatem ;)
też sobie nie wyobrażam odwrotu od cyfraka. Co do zabijania ... jestem przekonany, że odebranie życia jakiejkolwiek istocie jest największym zaburzeniem w równowadze energetycznej wszechświata. Kiedyś mógłbym, ale teraz nie, w życiu bym nie strzelił.
UsuńŚmierć naturalna jest jak życie, a jednak...szacuneczek mój Druchu w duchu :D
OdpowiedzUsuńa tak mi się kiedyś oberwało za pierś indyczą! :))) życie jest piękne.
Usuń