Dziś w lesie byłem z dwóch powodów; dla Magdy Zmysłowskiej, która drugi rok wpłaca istotną kwotę na leczenie Kubusia, w zamian za co zabieram Ją do lasu bo taka jest umowa i cel tych wypraw oraz oczywiście dla Kubusia, bo dzięki temu zbieramy środki na Jego leczenie. Magda dziś miała naprawdę sporo szczęścia. Po bezowocnych dwóch godzinach, nieudanych próbach podejścia byków, zataczaliśmy spore koło w drodze powiedzmy powrotnej do samochodu. W międzyczasie widzieliśmy cztery borsuki. Nie były celem dzisiejszego wyjścia. Zostały w spokoju.
Słyszeliśmy kilka mocnych byków lecz tego podchodzimy już trzeci raz. Ciągle odchodził, a ponieważ nie był spłoszony, odchodził niezbyt daleko i ponownie dawał o sobie znać.
Niestety po drugiej próbie podejścia zamilkł. Z kilkudziesięciu metrów dał się słyszeć trzask łamanej gałęzi. Nie zdążyłem nawet pomyśleć, że to on gdy las rozdarł potężny ryk. Byliśmy blisko, bardzo bardzo blisko.
Na nasze nieszczęście zalogował się w gęstwinie i długo obmyślałem jak się do niego dobrać.
Nieoczekiwanie odezwał się drugi byk i chwilę później usłyszeliśmy nieprawdopodobny spektakl dźwięków, jakim jest walka dorodnych byków! Walka przedłużała się. Trzask, trzask na granicy łomotu, coś jakby pękały pnie drzew. Byliśmy tak blisko, a nie mogliśmy niczego obejrzeć.
Wykorzystując ich waleczne zapamiętanie, cały czas zbliżaliśmy się do nich. Zapadła decyzja - tu kucamy i czekamy na rozwój wydarzeń. Bliżej podchodzić nie chciałem.
Trzydzieści sekund później jeden z byków z trzaskiem łamanych gałęzi i impetem wybiegł z chaszczy wprost na nas! Co za emocja!
Mam kilka ruszonych zdjęć z tego biegu. Niestety wciąż brakowało światła, tym bardziej, że to stary las liściasty.
Byk zatrzymał się ciężko dysząc. Był chwilę po walce. Szeroko otwarty pysk, cieknąca ślina i dyszący oddech dawały do myślenia.
Takim go ujrzeliśmy:
To pełny kadr po zredukowaniu ogniskowej! Najmniejszego nawet kadrowania. Byliśmy dosłownie o metry od siebie. Piękny początek dnia!
Ciary. Jakbym tam była. Zdjęcie w ruchu daje wrażenie konieczności uchylenia się. Fantastyczna kolejna leśna opowieść..
OdpowiedzUsuńpozdrowionka :)
UsuńPiękny byk! a i foty super - świetnie obrazują dynamikę, jaką cechuje się rykowisko.
OdpowiedzUsuńPrzykład, że dobro wraca, pozdrawiam Panią Magdę ;)
Dziękuję! Fajnie jest czynić dobro i przy okazji przeżywać takie emocje! Oczywiście niemożliwe bez niezwykłej wiedzy i doświadczenia Krzyśka,który poświęca swój czas dla małego Kuby.
Usuńserdeczności :)
UsuńMnóstwo pozytywnych emocji dostarczył mi ten wpis ... pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńto bardzo ważne! dzięki:)
UsuńAch te Twoje opisy, nawet bez jakichkolwiek zdjęć, czuję się jak bym był tam z Tobą. A już ze zdjęciami to po prostu...
OdpowiedzUsuńDzisiaj mi również się poszczęściło, udało mi się podejść właściciela niezłego haremu, impreza rozkręciła się już na dobre i z każdej strony to słychać. Pozdrowienia dla Kubusia ,dużo zdrowia życzę pani Marcie oczywiście również.
o jak miło, dziękuję! Pozdrawiam!!! :)
UsuńCzy taki byk bywa agresywny względem obserwatora?
OdpowiedzUsuńNa rykowisku byki są nabuzowane hormonami i są agresywne. Jak najbardziej taki byk może zaatakować chociaż zdecydowana większość z nich po prostu ucieknie.
Usuńnie znam przypadku ataku jelenia na człowieka nie licząc ostatniego artykułu z mojego regionu, w wiarygodność którego mocno wątpię ... zresztą :)
Usuńp.s.
przepraszam z styl ;)
Tak czy siak dziękuję za odpowiedź. Zza biurka raczej na mnie byk nie wyjdzie, pytałam z ciekawości:) Spotkaliśmy się tylko raz w moim życiu - ja i jeleń, ale to była inna pora. Nie byłam agresywna:)
OdpowiedzUsuńKrzychu, kiedy nowy odcinek Leśnych Szeptów?:)
OdpowiedzUsuńDoskonałe pytanie. Też bardzo czekam :)
UsuńKrzysiek ciągle zaglądam tutaj podczas moich codziennych prasówek. Myślisz, że coś się jeszcze pojawi, czy raczej wygaszasz bloga?
OdpowiedzUsuńwyjdę z covida, będę pisał.
UsuńSuper przygoda, ale było niebezpiecznie.
OdpowiedzUsuń