Ten tydzień niezwykle pochłonął mnie w obowiązkach. Wyjątkowo nie miałem kiedy wyskoczyć na wschód i bynajmniej nie chodzi mi o Moskwę;) Wyrwałem się raz, jednak na tyle szczęśliwie, że dzień budził się wyjątkowo pięknie. Było może nieco gorzej z obserwacjami. Liczyłem na łosia, może na jelenie, ale nie dość, że widziałem jedynie sarny, to jeszcze ze sporej odległości. Byłem na otwartej przestrzeni. Trudno było je podejść w pełnym słońcu. Gdy uznam, żeby się nimi zająć, dotrę na miejsce w ciemnościach i zalegnę w jakimś chaszczu przy polu wzrastającego rzepaku, czekając na świt. To wyjście służyło raczej relaksacji. Kontemplowałem wschodzące słońce, którym się z Wami dzielę. A ponieważ dzień wcześniej byłem w tym miejscu, na wieczornym spacerze z moim ukochanym psem, dorzucam jego galopadę. Sarny, które są bezwzględnie jednymi z najbardziej fotogenicznych zwierząt, były miłym dodatkiem. Nie ukrywam, że spore nadzieje pokładam w jutrzejszym poranku :)
Fotografia nocna, jak widać powyżej, nie ma chyba przyszłości :))
Przed samym wschodem jest już nieco lepiej!
Ciekawostka - kozioł z jednym parostkiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz