Długo się zastanawiałem nad tytułem bo i obserwacji było sporo. Jednak mimo naprawdę wzruszającego spotkania jednej z ekstremalnie nielicznych w kraju par rybołowa, zdecydowałem, że scena karmienia wygrywa. Kończy się nasza przyroda, z raportu ONZ wynika, że kończy się w związku z tym nasza obecność na planecie Ziemia. Tacy ludzie jak ja, być może niepotrzebnie pokazują piękno przyrody, bo to może mieć odwrotny skutek - uspokajający. Spieszę zatem donieść, że ani las, który fotografuję ani jego mieszkańcy, tej planety nie ocalą. To rachityczne i zupełnie niewystarczające resztki środowiska "naturalnego". Z raportu wynika, że "dojechaliśmy" 75% zasobów. Te 25% które zostało już nie jest w stanie nas utrzymać. I po tej dygresji wracam do sceny macierzyństwa. Wybieram ją, bo jest symbolem odradzającej się przyrody. Jest nadzieją, że bez nas światu będzie lżej, że sobie poradzi.
Póki jednak możemy oddajmy się kadrom z warmińskiego lasu.
Pierwsze sceny, to koziołek, który za nic miał moją bliskość wraz z moim samochodem.
Łaził jak ćma barowa niewiele sobie robiąc z czegokolwiek.
Nasza Gwiazda kryła się jeszcze poniżej linii horyzontu, a do pokonania linii drzew miała jeszcze sporo czasu. W takich razach krajobraz nurza się w niebieskościach. Mógłbym oczywiście zmienić balans bieli ale uwielbiam to widmo i tę poświatę.
Sarny są bardzo wymagające i muszą mieć bogatą kartę dań. Zioła, byliny, trawy, dwulistne, byle rozmaicie.
To kluczowa scena dnia. Matka - wielofunkcyjny robot, patrzy na mnie, nasłuchuje za sobą i karmi młodego jednocześnie. Nie można się nie zastanowić nad fenomenem jakim jest macierzyństwo. Za cenę ryzyka, wyczerpania, za wszelką cenę, byle wychować potomstwo. Jeleń-ojciec jest w tym czasie zajęty "wyklepywaniem miecza" czyli budowaniem poroża. W końcu we wrześniu znowu będzie potrzebny ... taktyka i te sprawy, rozumiecie. :)
To co mnie zaskoczyło, to ona od początku mi się przyglądała, a mimo to ruszyła w moją stronę!
I to nie że podeszła 2-3 kroki. Podeszła naprawdę sporo.
Potem jeszcze idąc lasem wciąż zbliżała się do mnie.
Młoda matka, ciekawska.
Taka moja warmińska Amazonia. Opary, wilgotność ponad 90%, upał, stary niegospodarczy las, setki ptaków, przebijające się wśród nich odgłosy bielików. Wszystko się zgadzało. No może te bieliki były najmniej amazońskie :)
Las był malowniczy i do tego hojny. Naprawdę się działo.
Tego spotkania spodziewać się nie mogłem. Godzinę wcześniej słuchałem bielików, a tu nagle do moich uszu dociera dawno niesłyszany odgłos rybołowa.
Zadzieram ... chciałem napisać głowę, ale wiadomo, że chodzi o łeb i oczom nie wierzę, RYBOŁOWY!!!
Poniżej na zdjęciach samiec i samica.
Środek lasu, z dala od wody więc nie mogłem przypuszczać, że tu jest gniazdo. Jak widać miały dość bliskości wody. Tam za dużo się dzieje i poszukały spokojniejszego lokum. Gdy zobaczyłem gniazdo, czmychnąłem bez przedłużania sesji. Znajomy leśnik, potwierdził mi, że miejsce zna, że czuwa, że leśnictwo jest objęte programem ochrony orłów, a ta para jest oczkiem w głowie leśniczego. Ta rozmowa mocno mnie uspokoiła. Znam Pana Piotra już kilka lat, trudno by szukać kogoś bardziej odpowiedniego. Śpię spokojnie, nie będzie tam rębni, trzebieży itd.
Na koniec młodzieniec otoczony lśniącą trawą. Pożegnalny akt dzisiejszego wyjścia.
Wracając do domu kluczyłem jeszcze między polami i leśnymi wsiami ale było już za gorąco na zaskakujące obserwacje.
Ciekawostką niech będzie fakt, że mimo suszy rosną już takie grzyby.
Genialnie.
OdpowiedzUsuńzawsze ten wyraz kołacze mi w głowie gdy wchodzę do lasu. :)
UsuńZwierzęta nie są głupie. Wiedzą, kto może im zagrozić. Pewnie Krzyśka Leśnego Mikundę znają i kochają ;-)
OdpowiedzUsuńKarmiąca łania jest cudna. Ale mnie chyba jednak widok rybołowa przyprawiłby o palpitacje serca.
Na drugim zdjęciu trochę niepokoi mnie jakiś sznurek (?) zwisający z nogi rybołowa. No chyba, że to tylko gałązka niesiona do gniazda.
tak, to oczywiście trawa, jakieś źdźbło niesione jako wyściółka gniazda
UsuńJak zawsze cudny opis. Wspaniałe rybołowy, tylko ten raport ONZ...
OdpowiedzUsuńchętnie bym o nim nie pisał ale też nie umiem sobie z tym faktem poradzić. dziękuję za "cudny".
UsuńTeraz jest czas dzieci, trudno nie spotkać jakiegoś po drodze w lesie. Chociaż nie wszystkim się uda- pisklę pary żurawi, które obserwowałam od jakiegoś czasu, niestety rozszarpały psy, a był już prawie tak duży jak rodzice. Szkoda mi go bardzo 😪 zdjęcia świetne, odrobina piękna w tym smutnym świecie.
OdpowiedzUsuńteraz chyba jednak bardziej się cieszę, że pokazuję to co las daje w taki sposób, bo pewnie wszystko jest po coś. Kurczaka żal, śmierć zadana przez psy jest kolejną winą człowieka.
UsuńChociaż wstęp bardzo depresyjny to koniec końców swą opowieścią napawasz otuchą :-)
OdpowiedzUsuńi oby przyczyny otuchy zwyciężyły :)
UsuńTo smutny post ... mimo pięknych zdjęć, całego anturażu natury ... pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario, chciałbym mieć moc czarowania rzeczywistości, wtedy byłoby tylko pozytywnie. Niestety ja tę rzeczywistość komentuję i czasami ... wiesz.
UsuńWierzę w odrodzenie natury nawet z "rachitycznych resztek środowiska naturalnego". Może nie będzie ludzi i jeleni, ale wyewoluują jakieś piękne karaluchy? Kto dziś żałuje dinozaurów? Mam tylko nadzieję, że ten kataklizm, który ma nadejść jeszcze się trochę odsunie w czasie, żebym nie musiała na to patrzeć. Zdjęcia zachwycające.
OdpowiedzUsuńMyślę tak jak Ty, a może nawet w końcu ta nasza inteligencja się do czegoś przyda ... nie wiem :)
UsuńJestem ostatnio mocno mentalnie w tym co piszesz na początku. Przeraża mnie to i smuci chociaż myślałam, że jestem cynicznie przygotowana na tę oczywistą konsekwencje egoistycznego podejścia do świata naszej cywilizacji. Może gdyby to miało nastąpić jakoś nagle, ale wiem, że to będzie poprzedzone bratobójczą walką o zasoby, a tego nie chcę być świadkiem.
OdpowiedzUsuńZdjęcia i obserwacje piękne i faktycznie dające złudną nadzieję.
takie czasy, bardzo trudne, do tego na całym świecie do władzy dochodzą najgorsze frakcje, roszczeniowe, nacjonalistyczne, skrajne. To zawsze źle wróży ...
Usuń