Piątkowe popołudnie ... ludziska cały tydzień marzą i planują czego to w piątek po południu nie zrobią. I robią, idą do klubów, bawią się, spotykają ze znajomymi. Zapewne z racji baaardzo zaawansowanego wieku, bo innego wytłumaczenia nie ma, uznawam, że w większości przypadków ten rodzaj spędzania czasu mam już za sobą. Musiałem chyba urodzić się z tak zaawansowanym wiekiem, bowiem od zawsze w moim życiu fotografia, wędkarstwo czy szereg inych pasji, wypierało chadzanie do klubów. Nie żebym był jakiś święty, co to, to nieeee! W klubach też swoje odpękałem, żeby było jasne :)
W ten jednak piątek, powodowany poprzednioniedzielnym spotkaniem z wilkiem, oczywiście pojechałem w tamto miejsce, do lasu.
Wieczór w głębokim lesie jest równie, albo nawet równiej mistycznym przeżyciem, co świt.
O ile o świcie mamy wrażenie, że z każdą chwilą jest radośniej, pewniej i normalniej, o tyle wieczorem, wszystkie te odczucia zdają się zmierzać w zgoła odwrotną stronę. Ale ja to lubię, a wręcz uwielbiam ten atawistyczny niepokój. To był świetnie spędzony czas, ponieważ miałem wiele obserwacji i ciekawych spotkań. Po drodze na polankę, na której spodziewałem się zastać jelenie, a jeszcze bardziej dziki, sfotografowałem ziębę :) To przepiękny ptak, ozdoba naszych lasów.
Póki jeszcze było stosunkowo jasno, podszedłem sarenkę z młodym :) Ledwo wystawał z trawy, więc zrobiłem kolejne zdjęcie z większej odległości, gdy spokojnie odchodziły w stronę lasu.
Chmarkę jeleni spotkałem już o zmroku. Coraz słabsze światło, coraz gorsze zdjęcia, ale coraz większa łatwość podejścia zwierzyny. "Cóś za cóś", jak powiadają lokalni mędrcy :)
To samotna łania, oddająca się beztroskiemu samopodgryzaniu.
Tu niestety skończyła się zarówno beztroska, jak i czynności higienizujące - jakiś dziwoląg podszedł zbyt blisko.
Zupełnie o zmroku, jak gdyby nigdy nic, podążała w moją stronę, leśną dróżką, locha z młodymi.
Wnet okazało się, że podąża ku mnie więcej loch! Jest ciemnawo, ja sam, lochy trzy, młodych od czorta, w bezpośrednim pobliżu ani jednago rozsądnego drzewa. Zacząłem się zastanawiać co mam robić w takiej sytuacji?!? Na szczęście na odpowiedź nie musiałem długo czekać - ZDJĘCIA!
Tak, to było genialne wyjście z opresji:)
Cudowny teren żegnał mnie takim widokiem. Byłem pewny, że to koniec wieczornej przygody ...
... a ku mojemu zaskoczeniu, udało mi się, już w drodze do samochodu, podejć łanię żerującą w "habaziach". Było już naprawdę ciemno, ale coś tam widać :)
Ten post pisałem, dziś, po powrocie ze świtu w lesie. Jestem pełen emocji i nie mogę się doczekać, kiedy podzielę się z Wami, naprawdę wyjątkowymi zdjęciami:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie opowieści..
Dziekuję
Pani Mario, Pani komentarz jest dla mnie niezmiernie miły. Oczywiście zapraszam w wolnej chwili do lektury poprzednich wpisów :)
UsuńMario, dziękuję za uwagę, to oczywiste przeoczenie z mojej strony - dziękuję :)
Usuńczyli nie uciekles i zaczales strzelac zdjeciami i ....i one, te lochy znaczy sie ...uciekly?
OdpowiedzUsuńze zdjec widze, postrzeliles chyba wszystkie trzy:) jak zwykle celnie i w samo sedno super zdjecia
podziwiam odwage, ja bym oczywiscie uciekal, gdzie..........rosnie:)
Greg
tak całkiem poważnie, to gdybym miał uciekać w takich sytuacjach, to raczej zająłbym się inną pasją ... PlayStation, nintendo czy coś ... :)
UsuńDziczy piknik rodzinny bezcenny
OdpowiedzUsuńdziś wstawiam kolejne dziki :)
UsuńZięba ekstra , kopytne super ale nie wiem jak bym długo wytrzymała przy spotkaniu z taką czeredą , to ewidentne kuszenie losu .
OdpowiedzUsuń