poniedziałek, 27 października 2014

a co tam, sójka też człowiek!

Miałem to opublikować jutro, ale zebrany materiał jest konsekwencją pobytu w tym samym miejscu, w którym byłem w sobotę, więc publikuję dzień po dniu. Ponieważ w sobotę wyłożyłem nęcisko, byłem przekonany, że nagroda, skoro nie przyszła w sobotę, to już na pewno przyjdzie w niedzielę. Nie żebym uważał, że sójki nie są nagrodą, bo ubawiły mnie setnie, ale liczyłem może na orlika, może nawet na bielika. Z przyrodą tak już jest, że to ona często dyktuje warunki. Nawet jeżeli zaczynamy od przekupstwa i łapówki, ona bywa nieugięta. Tak było tym razem. To, że nie usiądzie myszołów, było pewne, bo te siadają wyłącznie na naturalną przynętę, czyli coś co ma sierść, łapy i oczy. Ale to, że nie usiadły moje ukochane kruki, to mnie rozczarowało. Usiadł jeden zwiadowca, niestety mnie rozszyfrował, potem odleciał na pobliskie drzewo (w lesie nie ma z tym większego problemu) i zaczął to swoje cholerne czkanie. Po tym specyficznym odgłosie można pakować manatki, żaden przytomny kruk już tego dnia w tym miejscu nie usiądzie. Więc gdy ten czarny cwaniak zaczął czkać, wiedziałem, że sroki i sójki to wszystko co dziś otrzymam w zamian za cierpliwość i godziny marznięcia. Mam mimo to nadzieję, że udało mi się pokazać Wam sójki w ciekawej odsłonie. Ja po tej wyprawie bardzo je polubiłem. Są pięknymi, wdzięcznymi do fotografowania ptakami o interesujących zwyczjach. Podskoki, dynamiczne ataki, ciekawskość, waleczność i odwaga! Potrafią naskoczyć na większą od siebie srokę, choć gdy ta atakuje, uciekają gdzie pieprz rośnie :) Chętnie powtórzę zasiadkę na nie, bo reguły gry między nimi są wciągające.

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz