Wszedłem dziś do lasu grubo przed świtem. W pierwszym bokserskim kroku spłoszyłem łanię. Uznałem, że idę zbyt szybko i tym samym dudnię piętami w matkę ziemię. Pomyślałem, że pewnie w Australii kawa zadrżała w filiżankach. Uspokoiłem tempo choć nie było to oczywiste, bowiem w podświadomości miałem zakodowaną konieczność powrotu do pracy, na czas i na umówione spotkanie! Po chwili spłoszyłem kolejną łanię. Ta w dodatku obszczekała mnie jak należy. No świetnie, pomyślałem, z jeleniami na odcinku kilometra mam już pozamiatane! Lekko zrezygnowany idę dalej. Dochodzę do pierwszej małej i ogrodzonej polanki. Ściernisko po leśnej uprawie kukurydzy. Podszedłem najciszej jak potrafiłem. Mimo wszystko za moment usłyszałem jak dziki uciekają przedostając się przez siatkę ogrodzeniową. Kiedy byłem bliski uznania, że dzisiejsza karma nie pozwoli mi na obserwację, do moich uszu dobiegł jakże przyjemny, jakże kojący dźwięk walczących byków. Odgłos zderzającego się poroża uskrzydlił mnie niesamowicie, ruszyłem przez las w stronę polanki, z której dochodziły dźwięki.
Reszty nie będę opisywał - popatrzcie sami. Rykowisko skończyło się przynajmniej dwa tygodnie temu, więc dzisiejsze spotkanie było niesamowitą gratką.
Zobaczcie poniżej - i weź tu człowieku podejdź chmarę! Każda łania kontroluje inny fragment otoczenia! A wszystko po to, by Pan i Władca spokojnie jadł nie bacząc na zgrożenia:)
Niesamowite, zazdroszcze po stokroć i wierze ze tez cos takiego dojrze.
OdpowiedzUsuńSew
Sew, życzę Ci tego bardzo szczerze, bo to wspomnienia, które zostają na całe życie :)
Usuń