W tym terenie jest kilka interesujących miejscówek i zwykle mam dylemat, którą część tego obszaru wybrać. Zdecydowałem się na rozległe pole rzepaku przy ścianie zwartego lasu. Widziałem sarenki ale moją uwagę zwróciła, majacząca bardzo daleko pod lasem, sylwetka lisa. Był w trakcie polowania, a wiatr mi sprzyjał. Nie mogę niestety tego samego powiedzieć o ukształtowaniu terenu. Zupełnie otwarta przestrzeń z jednym zafałdowaniem. Musiałem się na nie skazać, czyli podchodzić lisa wielkim łukiem, tak, by wzniesienie jak najdłużej kryło moją sylwetkę. Ta różnica wysokości terenu wystarczyła, bym niezauważony podszedł do lisa na odległość 100 metrów. To znacznie za daleko na zdjęcie, szczególnie, że dośc szybko robiło się ciemno. Od tej pory mogłem podchodzić wyłącznie w tych momentach, w których lis miał wzrok skierowany do dołu lub oglądał się za siebie. Ustawiłem się tak, by znaleźć się między lisem, a pojedynczym drzewem, samotnie rosnącym na polu. Dzięki temu moja sylwetka licowała się z kształtem drzewa, lisowi trudniej było mnie dostrzec. W pewnym momencie, gdy do lisa pozostało ok. 50 metrów, nie mogłem już dalej podchodzić - zorientowałby się. Drzewo już nie było wystarczającym tłem dla mnie. Klęknąłem, redukując równocześnie wysokość monopodu, czyli podpórki pod aparat. Od tej pory mogłem liczyć już tylko na to, że lis da się zwabić. Tym razem naśladowałem głos myszy, a dźwięk wydawałem ... paszczą. Udało się! Dał się nabrać - podchodzi. Dzięki temu, że klęczałem, lis zauważył mnie stosunkowo późno. Gdyby było sucho, położyłbym się. Niestety jeżeli chodzi o porę dnia, również zrobiło się późno, tym samym ciemno. Zdjęcia nie są "na brzytwę" ale dzięki rozmyciu konturów (typowe przy małej ilości światła) wydają się bardziej malarskie. To znaczy mam taką nadzieję. Oczywiście lis nie podejdzie zbyt blisko, gdy idzie z wiatrem. Stanął, przyglądał mi się długo, po czym w typowy dla lisów sposób, zacząl mnie obchodzić, tak, by ostatecznie dostać wiatr ode mnie. Wiedziałem, że gdy tylko dotrze do niego moja smuga zapachowa, nie nacieszę się długo jego obecnością. I tak się stało :) Dziś dzielę się z Wami galerią kilku zdjęć tego kochanego rudzielca. Osobiście uwielbiam lisy, uważam, że są po prostu piękne!
tu jeszcze nic nie wie o mojej obecności ...
Chwila zakłopotania. Wilki i lisy w sytuacji, w której nie są pewne z czym mają do czynienia, odrywają na chwilę wzrok po czym ponownie przyglądają się obiektowi.
Próba obejścia, tak, by złapać smugę zapachową ode mnie. Przy okazji obchód "z języczkiem" :)
Przyspieszenie!
Jeszcze większe przyspieszenie!
Kolejna kontrola czym jestem i czy jeszcze jestem?
Kontynuacja obejścia.
Chwila przed ostatnim "lookiem"na mnie i ucieczką :)
Ja też je lubię chociaż kiedyś po sąsiedzku w ciągu 2 godzin ukradły 13 kaczek. Są bardzo sprytne a ten szelmowski uśmieszek na (1) mówi sam za siebie. Po Twoich zdjęciach widać, że nie należy rezygnować z żadnej okazji do fotografowania, rude na granatowym tle jest piękne.
OdpowiedzUsuńciemnawo już było, zdjęcie są lekko odratowywane w Gimpie, stąd nieco dziwne, granatowe kolory. Nieco żałuję, mogłem mniej zaingerować w te zdjęcia, więcej tego nie zrobię. Kiedyś jak będę miał więcej czasu, być może przygotuję je raz jeszcze i wymienię. Teraz mi się nie chce :)
UsuńUroczy ten rudzielec ma pysio :-).
OdpowiedzUsuńKiedyś spotkałam takiego osobnika na spacerze. Przechodził akurat na drugą stronę jezdni i kierował się w stronę ogródków działkowych. Ciemnawo było, a jak zobaczył idącą mnie i psa, chwilę stanął na deptaku w zamyśleniu (chyba nie wiedział, w którą stronę podążyć), a potem uciekł tam skąd przyszedł. Schował się za drzewem i stamtąd nas obserwował.
taaaa, uwielbiam lisy :) lisy w kontakcie z zaskoczenia zwykle stoją chwilę i przyglądają się obiektowi :)
Usuń