Kolejną obserwacją były sympatyczne sarenki. Niby nic, ale oko cieszy. Spokojnie żerowały z dala od wszelkiej zabudowy i ... lasu. To odmiana polna, która świetnie czuje się na przestrzeniach otwartych, a tych na tej trasie nie brakuje.
Wracając z pola zauważyłem radosne stadko trznadli. Przedstawiciele tego rozlegle występującego w Europie gatunku, są niezwykłe miłym widokiem w zimowej aurze. Te, które spotykamy u nas zimą, przyleciały z północnego wschodu. Nasze w jakiejś części też pozostają lub podejmują się niewielkich migracji.
Pierwszą część sesji zrobiłem na tle bezbarwnego nieba pociętego gałązkami ... bo tak lubię.
Samiczka i ...
Samiczka i ...
... samczyk.
Ale druga część, na ciemnym tle starej stodoły, uświadomiła mi, że trznadle są kanarkami naszej strefy klimatycznej. Bajeczny kontrast ich upierzenia i starych desek, bardzo przypdał mi do gustu.
W okolicy Rychnowa miałem najciekawsze spotkanie. Mój ukochany "myszak" siedział na drzewie przy samej drodze. Taki mają zwyczaj, bo samochód zwykle coś potrąci; ptaszka, nornicę, cokolwiek i obiadek podany! Zamiast energochłonnego kołowania i polowania z 30% skutecznością, wystarcza cierpliwość i stoicki spokój. Taka taktyka. Zatrzymałem samochód. Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Myszołów zwyczajny, bo o takim gatunku mówimy, siedział jak gdyby nigdy nic. Nie specjalnie przejął się moją obecnością, a to akurat nie mieści się w ich zwyczaju. Pozwolił się niemal sportretować, po czym bez paniki odleciał na sąsiadujące drzewo. Nie chciałem go dłużej niepokoić, zadowoliłem się tym, co zdążyłem sfotografować. Wprawdzie pokazuję Wam "myszaka" post, po poscie, ale mając na uwadze urodę tego drapieżnika, liczę, że zostanie mi to wybaczone :)
Zastanawiałem się, czy to bezbarwne, szare niebo jest problemem, ale przynajmniej można się skupić na stworzeniu :)
Bardzo udane zdjęcia trznadli i myszołowa :)
OdpowiedzUsuńKurczaki, nawet i tego myszołowa Pan zaczarował! Można spytać, jak się włącza niewidzialność? Ale nie tak, jak mój kot, który schowa głowę i jest pewny, że go nie widać :-)
OdpowiedzUsuńA trznadle pod stodołą rzeczywiście malownicze!
ja w przeciwieństwie do kota chowam ... nogi ;)
UsuńTrznadelki - cytrynki śliczne:-) Jest coś niezwykłego w zdjęciach myszołowa bez tła. Gratuluję czujności i efektu.
OdpowiedzUsuńo! dziękuję Grażynko. To nieistniejące tło dało efekt fotografii studyjnej :)
UsuńJuż raz wyrażałam się nieelegancko wyrażając zachwyt na d zdjęciami i ich bohaterami. I teraz też powinnam, lecz ograniczę się tylko do prosby o wyobrażenie sobie cóż mogłabym powiedzieć na widok cudów cytrunowo-myszatych
OdpowiedzUsuńa wyraź się! :))) intencja Cię rozgrzeszy :))))
Usuńo cholerka jakże niezwykle cudne są te fotografie
UsuńOch i przypomniałam sobie - to były dropole w okolicach Lubawy i też zasługiwały na jakieś ciężkie przekleństow zachwyt wyrażające, czyli owo o cholerka
Usuńno to pojechałaś po bandzie! a niech to ... cholerka ;)
UsuńJaka ta polszczyzna może być plugawa, nie:)
Usuńzgadzam się! ... motyla noga!!! ;)
Usuńdziękuję, zapraszam do kolejnych spotkań. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zdjęcia na polach i otwartych przestrzeniach - jak zawsze miło było tutaj zajrzeć i cieszyć oko - pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńYvaine - serdeczności ;)
UsuńTrznadle niczego sobie...takie bajkowe:)
OdpowiedzUsuńtaaa, dostawały to dziwne słońce przez cienką warstwę chmur i świeciły jak jarzeniówki :)
UsuńFaktycznie udany. A ponieważ jestem głodny, jakoś mi się to skojarzyło z barem "U Dany" w Rusi nad Narwią, który tak przy okazji baaardzo polecam (żeby było jasne, nie mam z tym miejscem żadnych powiązań rodzinno-finansowych:)).
OdpowiedzUsuńskojarzenie ... :)))) .... oj Dana Dana ...
Usuń