niedziela, 4 stycznia 2015

śmierdząca pierś ... bielik - studium przypadku.

No mówię Wam, zaczynam wierzyć, że Bóg to luzak kochający spontaniczne sytuacje. Im bardziej strategicznie przygotowuję się do jakiejś obserwacji, tym gorsze wyniki. I oczywiście im bardziej spontanicznie podchodzę do zagadnienia, tym mocniej efekty przekraczają moje wyobrażenia. Dzisiejszy przykład jest najlepszy do omówienia tej zależności. Jak widzicie od kilku dni wieje silny wiatr. To oczywiste, że w taką pogodę nie planuje się zasiadki, bo porywisty ruch zimnego, wilgotnego powietrza wyziębia organizm momentalnie. Ile można wysiedzieć w taką pogodę bez ruchu?
Wiedziony tym przekonaniem zaplanowałem podchód. Wyznaczyłem sobie arcyciekawą trasę o długości ok. 12 kilometrów. I co? I w przeddzień żona mówi, "wiesz, ta pierś kurczaka pachnie nieco nieświeżo, wyrzucić, czy weźmiesz to do lasu?" Wiecie, co oznacza zabranie "śmierdzącego kurczęciego cycka" do lasu? ZASIADKĘ! No i weź tu człowieku planuj. Przecież taki "łakoć" nie może się zmarnować. Każde jedzenie, które śmierdzi, ma w lesie szczególne znaczenie.
Musiałem nanieść poprawkę na założenia taktyczne. Teraz w planie był 6-cio kilometrowy podchód, zasiadka w punkcie docelowym w jednej z moich czatowni, i w konsekwencji 6-io kilometrowy powrót, czyli ponownie podchód. Podchód to w zasadzie bezpośredni proces podchodzenia zwierzyny, czyli skradanie się, ale używam tego określenia, ponieważ ja cały czas tak właśnie idę przez las, jakbym się skradał. Po drodze do czatowni nie opuszczały mnie wątpliwości co do celowości zasiadki w taki dzień. Obiecałem sobie, że posiedzę maksymalnie godzinę i choćby nie wiem co się działo, wyłażę spod gałęzi. Pędzone wiatrem chmury na zmianę zasłaniały i odsłaniały słońce. To zawsze tworzy spektakl świateł dynamicznie zmieniających krajobraz. Bardzo fotogeniczna pogoda, ale nie dla 600 mm, którymi dziś dysponowałem. Mój cel był jeden - istoty żywe, stworzenia, "kriczers"! Po drodze do czatowni zrobiłem serię ciekawych zdjęć, ale pokażę je przy innej okazji. Dotarłem na miejsce. Dawno mnie tu nie było, a szalejący wiatr nieco zmienił architekturę mojego szałasu. Zacząłem od naprawy. Wiedziałem, że pierwsze będą kruki. To niezwykle wymagający obserwatorzy. Gdy tylko ukończyłem prace remontowe, wyłożyłem śmierdziucha w odległości kilku metrów od wizjera. A co tam, jak mam siedzieć w taką pogodę, to muszę wiedzieć za co! Jak ma coś usiąść, to przynajmniej niech mam to blisko obiektywu. W czatowni usiadłem spocony, więc mój czas w tych wietrznych warunkach był policzony. To co się wydarzyło w ciągu najbliższych 30 minut przerosło mnie i moje oczekiwania. Nie ukrywam, że w takie wichrzysko z przelotnymi opadami śniegu, nie spodziewałem się niczego specjalnego. A tu momentalnie usiadły kruki. Ale w jaki sposób! Natychmiast, bez kołowania i niekończącego się oblatywania polany. Zdjęcie, które zrobiłem podoba mi się - startujący kruk poderwał łapami śnieg w górę. Fajny efekt, ponieważ drugi kruk wygląda przez to jak dalmatyńczyk.


Oczywiście po sekundzie zerwały się! No to koniec! Ledwo zdążyłem to powiedzieć w myślach, a obok zanęty ląduje ... no sam nie mogłem uwierzyć - bielik! Więc to nie ja przestraszyłem kruki, zrobił to bielik! Jest piękny, ładnie wybarwiony, oceniam go na 4-5 rok życia. Kruki nie mogły pozostać wobec tego obojętne. Zastosowały swój najznakomitszy fortel, jaki mają przygotowany na taką okoliczność. Postaram się to zilustrować Wam kolejnymi zdjęciami.
Prześledźmy te etapy:

ETAP I
kruki natychmiast usiadły obok bielika.


ETAP II
kruki wydając odgłosy przerażenia podrywają się udając, że w pobliżu jest jakieś niebezpieczeństwo! Obserwujcie kolejność reakcji kruka i bielika - ważne! Jak widzicie, bielik rozpościera skrzydła do startu nieco później, zaalarmowany przez kruka. A ten podnosi specyficzne larum, żeby bielik nie zdążył się sam rozejrzeć, tylko w panice odleciał.


ETAP III
bielik spłoszony pozorowaną paniką kruków, podrywa się do lotu.


ETAP IV
kruki pozbywszy się kłopotliwego konkurenta, kilkanaście minut później spokojnie siadają na zanęcie.
Niestety w międzyczasie pogoda uległa kolejnej zmianie. Kruk złapał dziobem półkilogramową porcję i odleciał. Życie :)


Niech to spotkanie będzie jednym z wielu, jakie poświęcę niebywałej inteligencji kruków. Oczywiście spotkanie z bielikiem w odległości 6 metrów napawa mnie dumą i satysfakcją!

18 komentarzy:

  1. Czyli była to akcja "odyniec! uciekajmy". Faaaantastyczne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje "ochy" i "achy" słyszałeś na żywo ale nie omieszkam dodać: BRRRRRAAAAAAAAAAAAWWWWOOOOOOOO!! Czekamy na wystawę Twojej "zdobyczy" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry. Jestem pod ogromnym wrażeniem zdjęć, kadrów, cierpliwości i muszę przyznać, że zazdroszczę :) Kocham przyrodę i nigdy mi się nie znudzi "podglądanie" poczynań zwierząt. Z tym większą przyjemnością obejrzałam pańską galerię. Bardzo serdecznie pozdrawiam i na pewno będę tutaj częstym gościem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goszczenie Pani wśród moich Gości będzie dla mnie przyjemnością - serdecznie zapraszam :)
      Dziękuję za uznanie :)

      Usuń
  4. Bieliki lubię i podziwiam - są piękne, majestatyczne i robią wielkie wrażenie. Ale kruki i tak przebijają wszystko!
    Ciekawa jestem, czy ten kruk-zdobywca podzieli się ze współbraćmi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiele zależy od tego, jakie zajmuje miejsce w stadzie, ale sądzę, że nie. To nie był zwiadowca, sądząc po zachowaniu, to był ważniejszy kruk. Zje to sam :))

      Usuń
  5. Król bielik prześliczny, kruki- rozbójnicy też a opis i fotograficzna lekcja kiwania bielika - doskonała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkąd pierwszy raz do Ciebie trafiłam, moja wiedza z zakresu przyrody bardzo znacznie się poprawiła :-). Bardzo fajnie jest dowiadywać się nowych rzeczy, o których się nie miało wcześniej pojęcia. Dziękuję!
    A zdjęcia jak zawsze inspirujące! Może kiedyś uda i mi się jakiegoś ptaszorka w kadr złapać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Husky, to następny post powinien Ci się spodobać :)

      Usuń
  7. Bielik...odjazd
    GG

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje Krzychu. Imponujące ptaszydło. Zaczynam zaśmiardywać piersi! Kurczaka ma się rozumieć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeżeli chodzi o piersi kupione w sklepie, to długo czekać nie musisz ... zwykle na drugi dzień już "walą" jak trzeba :))))

      Usuń
  9. Bardzo dobre zdjęcia, szczególnie nr.2...a co do przynęty...to ja z kobiecego punktu widzenia wolę gnaty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o:) Iwonna, serdecznie dziękuję :) jak to mówią ... kości zostały rzucone ... ;)

      Usuń