Piątek w wyśmienitym towarzystwie przeciągnął się do soboty, więc po trzech godzinach snu, nie dałem rady rzucić się w otchłań wielokilometrowych wędrówek.
Wybrałem się nad rzekę Łynę i osiadłem jak jamochłon.
Nie wiedziałem, że tak długo można wysiedzieć w jednym miejscu!
Jak widać musiałem odpokutować za pobrane trunki, oj musiałem.
Mój opar poimprezowy w najmniejszym wypadku nie przeszkadzał komarom i wszelkim innym owadom.
Poranne usiąście w nadrzecznym cieniu to samowolne skazanie się na śmierć przez wyssanie, wykłucie i wypicie nie tylko krwi ale wszystkiego co człek ma mokre w organizmie, przy czym każde z tych zjawisk występuje w natężeniu godnym elektrowni Dolna Odra czyli kilkadziesiąt razy na minutę!
Cóż dziwnego, że po 3 godzinach byłem zdrów, skoro owady wyssały ze mnie w pierwszej kolejności najbardziej lotne frakcje, czyli wiadomo co :)
No różne tam takie siadały na mnie i wokół mnie.
Miałem też sprzymierzeńców!
Rzeka płynęła leniwie.
Trochę za daleko na moje szkiełko, ale strzyżyk robił za wąsatkę :)))
Pstrągi skakały po owady, czyli sprzymierzeńców miałem też pod wodą!
Długo polowałem na zdjęcie pstrąga, niestety szansa, że wyskoczy akurat w polu ostrości, jest jak 1:1000000.
Zrobiłem coś takiego ... prawie zdjęcie, ale widać przynajmniej, że to pstrąg!
Szkoda, miałbym baaardzooo trudne zdjęcie w portfolio, ale przynajmniej wiem, że tam wrócę i wiem po co :)
Niestety w cieniu!
Szafirek muśnięty słońcem.
I w słońcu, szkoda, że daleko. Oczywiście dziób wypełniony rybą!
Zaleciała do mnie i ta panna. Piękny ptak.
Poniżej kilka fotek brodźca samotnego. Też mnie odwiedził. Ja ciągle siedzę w jednym i tym samym miejscu! Żadnego maskowania, po prostu się nie ruszam.
W starym "drzewiszonie" zadziuplowały szpaki. Miałem okazję podziwiać pracowitość rodziców.
Nadlatują dosłownie co chwila, a mały na zmianę jadł i wydalał ... i rósł!
Zobaczcie poniżej. Ledwo połknął, matka jeszcze nie odleciała na dobre, a ten już drze japiszona!
Ona, ta matka, musi mieć serce ze złota!
Dzięcioły również uwijały się jak w ukropie.
Piękna sceneria.
Nooo ... motyl! ... brązowy! pewnie jakiś skalnik albo co :)
I w kontrującym świetle.
Zresztą w kontrującym świetle wszystko wygląda jakby ciekawiej :)
Chyba powinieneś częściej imprezować. Super post i foty i to bez robienia kilometrów :))) A zimek cudny!!!
OdpowiedzUsuńZimny zalatywał nawet bliżej ale dziś nieco .... szwankowałem ;) imprezuję zdecydowanie zbyt rzadko. :)
UsuńZjawiskowe foty, a ten szafirek w locie - po prostu miodzio.
OdpowiedzUsuńBezsprzecznie są ozdobą nadrzecznych scen:) cieszę się, że mi się przytrafił
UsuńBrodziec jest piękny - w smudze światła, na kontrastowym tle. No i te wiecznie głodne szpacze paszczęki :)))
OdpowiedzUsuńHalinko, brodziec rzeczywiście okazał się miłym urozmaiceniem moich głównie jednak leśnych obserwacji :)
UsuńNo dobrze, a gdzie te kleszcze z boreliozą? Żaden nie przybył?
OdpowiedzUsuńno tym razem się udało i nie wywołuj wilka z lasu proszę :)
UsuńLeśny to jest fantastyczna rada dla wszystkich po nocnych imprezach. Wystawić się na oczyszczające działanie drobiazgu krwiopijnego. Przy upale można poszukać pijawek podczas chłodzenia się w wodzie! To jest do opatentowania i tylko nie wiem co na to sumienie zwiewrzolubów, boc to jednak narażanie żyjątek na kontakt z substancjami toksycznymi:)))) Zdjęcia z siedzenia - suuuper. A szczególnie pięknie pokazałeś leniwość rzeki.
OdpowiedzUsuńopatentuję zatem :) zwierząt nie szkoda, każdemu kilka łyków alko się należy w życiu! :))
UsuńNo jakoś wybrnąłeś:))))
Usuńuffff ... może do łykendu jakoś dobrnę zachowując tę jakże trudną i wymagającą przyjaźń :)))
Usuńnajważniejsze jest ustawiczne i konsekwentne lustrowanie bieżączek!
I korzystanie ze stacjonarnego kompa miast tabletu podczas wpisywania komentarzy, nie wspominając o miejscu gdzie te wpisy się wyczynia:))))
Usuńto wszystko prawda - poprawię się! kiedyś to wszystko ogarnę! :)))
Usuń