niedziela, 25 sierpnia 2019
Borsucza zjawa.
Wyrwałem dziś do lasu nieprzytomnie wcześnie. Prawda jest taka, że chciałem posłuchać czy byki rozpoczęły już swój koncert. W efekcie końcowym znalazłem się w lesie, w którym jedyne co przez godzinę było widać, to księżyc.
Ciężko nic nie robić ... robiłem księżyc!
A ponieważ zdjęcie zrobione o 3.50 niczym nie różni się od tego z 4.45, pokazuję jedno :)
Na pół godziny przed wschodem ...
Kontury drzew pojawiają się tylko na wschodniej stronie, na pozostałych kierunkach niepodzielnie panuje mrok.
Gdy tylko wzrok zaczął odróżniać pnie drzew od ściółki, ruszyłem po kolejną przygodę.
Było nią spotkanie z dwoma dorosłymi borsukami, które zaaferowane śniadaniowym przegrzebywaniem podszytu, nic sobie nie robiły z mojej obecności.
Nie należę do fotografów, którzy godzinami zalegają przy norach zwierząt, by je fotografować, więc do takie spontaniczne spotkanie szczególnie mnie cieszy.
W takich ciemnościach robienie zdjęć jest nie lada wyzwaniem.
Fotografującym pokazuję PrintScreen z parametrów ekspozycji:
Jak widać ISO 3200 i czas pracy migawki ... 1/13 sekundy!
Robiący zdjęcia będą wiedzieć, że ta sesja praktycznie nie miała prawa wyjść, wykonanie ostrego zdjęcia jest niemożliwe :)
Wyszło jak wyszło i tak się dziwię, że w ogóle coś widać.
Ogon borsuka zasługuje na odrębne potraktowanie :)
To wcale nie chodzi tylko o to, że on się poruszał.
Ustabilizowanie aparatu w trakcie niekończącej się 1.13 sekundy to wyzwanie.
Niestety efekt widać :)
Nie wiem jak to możliwe, ale jeden z borsuków podszedł do mnie na odległość 3 metrów!
To co widzicie to pełny kadr, a i tak by go zrobić, musiałem maksymalnie zredukować zoom.
Poniżej zrzut ekranowy dokumentujący niekadrowane zdjęcia. Przy okazji widzicie jak niewiele na nich widać :)
Tu widać jak głęboko ryje w poszukiwaniu przysmaków, A że robił to bardzo blisko mnie, czułem zapach świeżo odkrywanego podszytu.
Biorąc pod uwagę panujące ciemności, sesja była magiczna, Praktycznie widziałem jaśniejszą plamę, a aparat momentami długo szukał ostrości.
Dopiero po kolejnych 30 minutach mogłem cieszyć się widokami.
Ostatnio gdy tu byłem w takich okolicznościach świetlnych, w rzece pływał piękny byk ...
Teraz tylko te zdające się unosić na rtęci robaczki :)
Dla przypomnienia i nowych czytelników, wspomniane zdjęcia z bykiem:
A w drodze powrotnej, wiewiórka, której nie pokazałbym, gdyby nie ilość kleszczy.
Życie zwierząt nie jest łatwe i sielankowe, a miłość do przyrody musi iść wraz ze świadomością pozostającą na antypodach bambinizmu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Połączenie magii z codziennością i cudne wspomnienia. Cieszę się, że znalazłam chwilę w gorączce przedwyjazdowych przygotowań. Do zobaczenia za kilkanaście dni!
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj Mario, szczęśliwego wyjazdu :)
UsuńCoś pięknego Ty pracowity szczęściarzu ! Krzysiu ... bambinizm, bambizm to moje drugie imię :)
OdpowiedzUsuńMnie lata obserwacji lasu oduczyły patrzenia na przyrodę przez różowe okulary :)
UsuńWitaj podoba mi się księżyc i poranna rosa unoszącą się z ponad ziemi.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia
świetny wybór. dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńDziękuję za te piękne obrazki na dobranoc. Ale Ty już pewnie niedługo wstajesz, prawda?
OdpowiedzUsuńja to wiadomo, że wcześnie wstaję, ale czemu Ty nie śpisz o tej godzinie? :)
Usuń:))) Nie ma to jak bujne życie nocne:)
Usuń"Gdy tylko wzrok zaczął odróżniać pnie drzew od ściółki, ruszyłem po kolejną przygodę."
OdpowiedzUsuńZdarzało Ci się czekać na światło, myśląc że obiekt przed Tobą to jakiś zwierz, a gdy już upragnione światło nadejdzie, okazuje się tylko krzakiem? ;)
dobre pytanie. Mariusz od przynajmniej 5 lat noszę się z zamiarem wpisu o artefaktach i tym wszystkim co mi się wydawało, że jest, a czym ostatecznie było. O podchodzeniu słupka oddziałowego, który z daleka wydawał mi się lustrem sarny, o podchodzeniu pięknego jelenia, który ostatecznie był korzeniem na porębie i dzikach, które w ostatnim momencie zamieniły się w stare baloty :))) Mam wszystko udokumentowane ale przegrzebywanie terabajtów zdjęć lekko mnie zniechęca :)
UsuńAle lepiej się czyta o tym, że nie spodziewałeś się czegoś ciekawego, a było. To taka egoistyczna uwaga czytelnika:)
UsuńAch, rzeka z jeleniem ... to zdjęcie to moje "the best":-)
OdpowiedzUsuńWiduję ostatnio borsuki, ale niestety, nieżywe, leżące na poboczu drogi, potrącone przez pędzące pojazdy; bo one idą tak jak jeże, wchodzi i idzie, nie bacząc na niebezpieczeństwo; czy jedne i drugie przetrwają?
Kiedyś przyszedł jeż do psiej miski, też taki w kleszczach, chyba wszystkie zwierzęta mają ten problem, domowym pomoże człowiek, dzikim nikt, czekają aż odpadną; już nad nami lecą żurawie, pewnie od was:-) pozdrawiam serdecznie.
Ło, borsuk... podobno u mnie są ale nie maiłam okazji spotkać, tak samo jak lisa... Zazdroszczę spotkania i zdjęć i życzę wielu podobnie udanych i intrygujących interakcji międzygatunkowych.
OdpowiedzUsuńBorsuk u mnie też łazi ale, że jeszcze w życiu nie zrobiłam mu dobrego zdjęcia, zawsze przy spotkaniu dostaję trzęsiawki i nim się złożę on schowa się w chaszczach. Bardzo Ci zazdroszczę:))Byki u mnie ciągle jeszcze nie ryczą co nie jest dziwne kiedy nocą jest +17, komarów i much jelenich także brak:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń