Raz człowiek nie pójdzie, od razu presja środowiskowa, wbijanie człowieka w poczucie winy jak pala w dupsko Azji.
Ale tak serio, to nie wiem czy bym poszedł lecz wydarzyło się coś, co ułatwiło mi zadanie.
Pod dom przyszły moje osiedlowe "rumaki"
Było bardzo rano ale przecież, żeby do nich wyjść, musiałem się jakoś ubrać, choć blisko było.
Musiałem założyć, że jedna z sąsiadek też jest wczesnoporanna, a tu Mikunda po polu w gaciach śmiga.
Skoro byłem już obuty i odziany ... no ten wysiłek nie mógł się zmarnować. Wsiadłem w autko i do lasu.
Wszystko wskazywało na to, że zmoczy mi grzbiet jak kurze pióra ale wyboru nie miałem. Konsekwencja ważna rzecz, najwyżej zawrócę ;)
Nie uszedłem dużo wiele, a już z pewnej odległości byłem obserwowany.
A i sam obserwowałem, bo procesy w przyrodzie są dwukierunkowe najczęściej :)
Odeszła w gęstwinę ale oczywiście podjąłem próbę ponownego spotkania.
Udało się, ale wkurzyło ją to nieco. Oczywiście była z małymi.
Ciemnawo ale lubię takie dziwne oświetlenia.
Ona za to najwyraźniej nie lubiła mojej obecności.
Kręciła się w kółko fukając i dając do zrozumienia swoją dezaprobatę ... delikatnie rzecz biorąc.
Rozstaliśmy się w niskotonowych dźwiękach fuknięć i nawąchiwań.
Kilkaset metrów dalej kolejna mamuśka.
Ten dzień najwyraźniej miał już być dziczy.
O jelenie trudno. Trwa "sezon grzybiczy" w lesie. Janusze i Halinki nawołują się jakby mieli tuby pierwszomajowe. Jakby na wiecu jakimś byli, a myślą przewodnią wiecu było wzajemne się odszukanie. Janusz!@! Janusz!@! ... Czego?!?!?! Gdzie jesteś?!? W lesie idiotko, powinnaś wiedzieć, jesteśmy tu razem!!!
UWAGA - podobieństwo powyższego tekstu do zasłyszanego w lesie ramuckim, jest tylko przypadkowo zbieżne, a podobieństwo to jest niezamierzone ;)
Stała tyłem. Niestety wiatr mi nie sprzyjał, więc w sekundę wykonała obrót głośno ciągnąc powietrze.
Najpierw spojrzała nie do końca precyzyjnie.
Ale gdy tylko dostała wiatr ode mnie, szarpnęło nią gwałtownie i kolejne groźne fuknięcie dotarło do moich uszu.
Teraz miała mnie jak na dłoni.
Na szczęście podjęła jedyną słuszną decyzję ... odbiegła.
Wróciłem do domu suchy i zadowolony.
Czasem to Ci zazdroszczę tej bliskości. Ja tylko raz wielkiego dzika złapałam za ryjek (ręcznie) w zagrodzie u leśniczego. Wszyscy krzyku narobili, że on groźny jest i chce mnie ugryźć. A ja myślałam, że kłapanie zębami i podrzucanie łbem, to proźba o mizianie ...
OdpowiedzUsuń~~~~~PROŚBA nie "proźba" oczywiście :P
Usuńaaa, to teraz będę wiedział, że jak locha podrzuca łeb,to mam iść jak w dym i ją miziać ;)
UsuńNoooo ... bliskie spotkania trzeciego stopnia!!!
OdpowiedzUsuńale jakie sympatyczne :)
UsuńZawsze miło jest spotkać inteligentne stworzenia :-)
OdpowiedzUsuńto prawda, dlatego chodzę do lasu, tam łatwiej niż w mieście ;))
UsuńWarto więc było wstać przed czwartą...
OdpowiedzUsuńzawsze warto :)
Usuń