Od razu przepraszam za tytuł.
Jest mało finezyjny i mam nadzieję, że w trakcie pisania opowieści wena przyjdzie.
Czasu ma mało i musi działać pod presją, więc trzymam kciuki, żeby zdążyła wskoczyć do mojej głowy i pozarządzać nieco nerwami odpowiedzialnymi za kolejność wybieranych przez palce klawiszy.
Palcom jest w sumie wszystko jedno, byle coś tam klepać. Ale wena ... o, wena powinna być zmotywowana, jej powinno zależeć. Podlega ocenie!
Mam taką jedną zaprzyjaźnioną, sprawdzoną, ale to dość wyzwolona istność!
Nie można jej ot tak po prostu zawezwać czy poprosić.
Zdarza się zatem, że mnie hmmm ... oleje. Wtedy klops. Zdania nie kleją się, w oczy rzuca się brak wątku, napięcie nie buduje się. Jeżeli do tego zdjęcia są słabe, szykuje się "wędkarski dramat"!
Tak jak odpisałem w komentarzach Mariuszowi, gdy nie ma weny najlepiej mieć w zanadrzu doskonałe zdjęcie (nigdy się nie dowiem co to jest to zanadrze!)
Jak wygląda zdjęcie doskonałe?
To na przykład powinno być zdjęcie bielika, który uciekając przed atakującym go wyskakującym wilkiem, podrywa się z ziemi z kuną w szponach. Kuna powinna trzymać w pysku świeżo złapaną nornicę.
Atak kuny przerwał nornicy posiłek, z pyszczka wypadają jej nasionka pieczołowicie zgarniane przez stadko trznadli.
Nooo ... to by była fota, przy której wena mogłaby sobie leniuchować.
Ba, w takich okolicznościach nawet mogłaby mnie opuścić umiejętność pisania, samo zdjęcie i tak dałoby radę.
Zobaczmy zatem co na dziś przygotowała mi mateczka Natura i czy w związku z tym muszę czekać na wenę czy nie? ;)
Zanim zrobiło się jasno, a w zasadzie póki wciąż było niemal ciemno, udało mi się dostrzec kawalerskie stado byków. Siatkówka oczu ich nie wychwyciła, ale aparat ma opcję rozjaśniania obrazu i dzięki temu zamajaczyły mi w wizjerze. Brak światła w mojej niepowszechnej opinii dodaje zdjęciom tego czegoś, co mają koty :))) że nawiążę do poprzedniego wpisu.
Lubię te malarskie rozmycia i niedomówienia, choć wiem, że zdjęcie tego typu na każdym konkursie zajęłoby ostatnie miejsce :)
Na szczęście nie po to je robię więc ocalając poczucie niezależności kieruję się własnym gustem, nie szanownej komisji, tym samym utrwalam chwilę, która była przeżyciem, a dzięki zdjęciu niezapomnianym.
p.s.
filozof z Koziej Wólki ... suchar że szok ale już mi się nie chce kasować :)))
Gdy zrobiło się jaśniej, a ja podążałem w stronę innego miejsca, zupełnie po drodze zauważyłem rudel saren. Pewnie nie opublikowałbym go gdyby nie leżąca dama w ostatnim planie.
Coś mi się w tej scenie spodobało. To mogła być sielankowość pozostająca w wyraźnym kontraście do pory roku. Listopad nie kojarzy się z sielanką.
Późnojesienne czatowanie. Mam nadzieję, że ascetyczna cierpliwość tego myszołowa zostanie wynagrodzona.
Nie mam pojęcia co w moim jestestwie wydało się tak interesujące, że wiewiórka postanowiła podbiec i przyjrzeć mi się z bliska. :)
No i w końcu tam gdzie chciałem być naprawdę.
Nie miałem pojęcia, że zalegały w trawach. Spłoszyłem je niechcący. Szkoda.
Stadko w "międzydrzewiu". To przynajmniej było widać z daleka :)
Kilka kilometrów dalej dorodna łania w środku starego lasu. Na szczęście krosowałem las po bezdrożu, inaczej bym jej nie spotkał, a szkoda, bo sceneria się trafiła puszczańska.
To było ogromne stado. Kilkadziesiąt jeleni szło niespiesznie przez drągowinę. Kucnąłem i długą chwilę przysłuchiwałem im się. Byk tarmosił gałęzie. Co jakiś czas suchy wiatrołom chrupnął pod raciami. Ale też pierwszy raz w życiu przysłuchiwałem się "normalnym" odgłosom jeleni.
Powszechnie znamy odgłosy byków w porze godowej. Wiemy jak szczeka spłoszona łania.
A tym razem słuchałem absolutnie nieznanych mi wcześniej dźwięków!
Byłem w nie lada szoku! Coś z pogranicza wycia z odrobiną chrapki w głosie. Jak wolno otwierane skrzypiące drzwi. Tak chyba najtrafniej mogę to opisać.
Uznałem, że właśnie otrzymałem sens tego wyjścia! Byłem pod ogromnym wrażeniem.
Jelenie używają głosów w codziennej komunikacji!!!
Dla mnie to było bardzo odkrywcze.
Gdy go zobaczyłem, serce podeszło mi do gardła! To piękny byk z mocnym porożem. Niestety nie do podejścia. Lazłem za nimi kilka nadprogramowych kilometrów, a naprawdę miałem szczerze dość.
Nie udało się go podejść bliżej. Otoczony sporą chmarą łań, był niedostępny.
Czternastak, ale tyki potężne! Niezapomniane wrażenie. Tym bardziej, że czarna wersja, czyli kocmołuch z babrzyska.
Ostatnio często kołują nade mną. Przyjrzałem się sobie dokładnie. Trzymam się nieźle, czuję się dobrze, nie wyglądam jak padlina, nie rozumiem powodów, dla których interesują się akurat mną! :)
Poważnie rzecz biorąc to pięknie wybarwiony dorosły osobnik. Mając na uwadze "słuszną ogromność" ptaka, zakładam, że to samica. Zdjęcie nudne jak dwutysięczny odcinek sitcomu, ale świetnie pokazuje charakterystyczną sylwetkę bielika.
W drodze do autka. Dosłownie padałem na ryj, ale i tą sesję zrobiłem z radością.
Gdy wracałem, dziurawe tu i ówdzie niebo, wyjaśniło mi dlaczego w lesie było tak ciemno ...
Piękne łanie w trawach międzymodrzewiowych i ta oraz ten brudni jak nieboskie stworzenia zapewne zaraz po kąpieli:)
OdpowiedzUsuńale szybki wpis :) dzięki! Tak, ten umorusany jest świeżo po kąpieli ... jakkolwiek to nie wydaje się absurdalne. :)))
UsuńNiesamowite odkrycie! Trzeba mieć niebywałe szczęście, by móc doświadczyć czegoś takiego. To obala wszystkie teorie głoszące, że zwierzęta się ze sobą nie komunikują i działają jedynie instynktem. Gratki!
OdpowiedzUsuńP.s Przywołuję do porządku. Należy się cieszyć każdą obserwacją, bez względu na kondycję zwierzęcia! Nieważne czy to szpicak, czy mocno zbudowany czternastak. Takie myśli są, że tak to nazwę- pro mysliwskie. :))))
Mateusz, całkowicie masz rację. Jak wielokrotnie pisałem, cieszmy się faktem obserwacji, że w ogóle mogliśmy być i coś widzieć. Oczywiste jest jednak to, że radość z dorodnego byka jest większa i nie jest to pro-myśliwskie, bo wykładnia jest inna. W naszym przypadku, dorodny byk nie staje się trofeum, nie zabijamy go, więc radość nie ma kontekstu korzyści innych niż emocjonalne. Gdy spoglądam na cokolwiek, to wolę żeby było ładne niż brzydkie, to chyba naturalne. Gdy podchodzę byka, wolę, żeby był duży niż mały. :) Do szpicaków akurat mam szczególną słabość i zawsze chętnie je fotografuję.
UsuńRacja, źle napisałem z tym '' pro-myśliwskie''. ;) sorki
UsuńPisalem co mi przyszło na myśl, a przed opublikowaniem nie nie przeczytalem całości i poszło co poszło :)
UsuńSpoko, Mateusz, rozmawiamy sobie. Uwielbiam takie rozmowy :)
UsuńKocmołuch z babrzyska robi wrażenie. Uważam, że nie wszystko co żywe jest godne uwagi, nie mówiąc o zachwycie. Mam na myśli szczególnie homo sapiens. W oku wiewiórki ujrzałam Ciebie, Krzysztofie. Pięknie lśni. No to tydzień rozkołysany :-). Lecimy dalej, jak bielik na Twoim zdjęciu.
OdpowiedzUsuńLecimy dalej jak bielik! Dobrze to ujęłaś :)
UsuńSię czyta, się wie.
OdpowiedzUsuńSię kłaniam za bieżączość ... hmmm, taki wyraz mi się trafił :)))
UsuńJak zwykle przeczytałem twój wpis najpierw w pracy. Ukradkiem, nerwowo i szybko łykając tekst i zdjęcia. Przed chwilą przeczytałem go po raz drugi na spokojnie w domu z zimnym piwkiem w ręku :-) Przez te nerwowe czytanie w pracy chyba się wrzodów jakichś nabawię ale co zrobić ... wytrzymać do wieczora nie da rady :-) Ale warto było jak zwykle!
OdpowiedzUsuńMaciek :))))) nawet nie wiesz jak mnie szczerze rozbawiłeś i uradowałeś tym komentarzem :))) dzięki.
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :-) I tak będę czytał w pracy ... choćby nie wiem co ;-)
UsuńMam nadzieję, że nie jesteś np. pilotem samolotów pasażerskich albo nie pracujesz w wieży lotów jako koordynator :))))
UsuńNiestety nie ... jedyne co mi grozi to bura od szefa ;-)
UsuńZazdroszczę tej jeleniej obserwacji! To jest coś, na co warto czekać, moim zdaniem największa wartość obserwacji przyrodniczych. Myślę że jelenie mają przed ludźmi jeszcze wiele, wiele tajemnic, część z nich pewnie można by zobaczyć u tych trzymanych w niewoli, ale część da się zrozumieć tylko i wyłącznie będąc jeleniem :) Nawet psi język nie jest przez nas do końca rozpracowany, nie mówiąc już o jeleniach. Pozdrawiam ze swojej stancyjnej piwnicy znad książek ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle dogłębne zrozumienie gatunku jest rudne. Od tysiącleci badamy ze szczególną uwagą siebie jako gatunek i wciąż coś odkrywamy, a czasami mam wrażenie, że fundamentalnego :) Co dopiero inny gatunek. Powierzchownie coś tam możemy powiedzieć, ale w głowie jelenia nikt z nas nie był :) dzięki za pozdrowienia i wzajemnie!
UsuńGdzie w tym wszystkim Bóg? Gdzie skromność, gdzie pokora? Komu i za ile srebrników sprzedaliście świętą wiarę w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego dla Waszego i mojego odkupienia? Po to, abyśmy mogli żyć i dostać się przed tron Boga Żywego? Co po śmierci? Co dasz Bogu, co Mu ofiarujesz? Co z duszą? Ratuj siebie i swoją rodzinę, Spowiedź, Komunia Święta, modlitwa, to wielkie źródła łask.
OdpowiedzUsuńGdzie jest większa pokora niż w uwielbieniu natury, bezwarunkowej miłości jaką się ją darzy? Co po śmierci - chętnie bym o tym porozmawiał, to wielki i interesujący temat ... świadomość, czym jest, czy jest nieśmiertelna, tym samym kim my jesteśmy? Czy jesteśmy jej awatarami i dlaczego jesteśmy jej potrzebni? Co do Twojego akurat odkupienia, to przyznam się, nie jest to zagadnienie, które spędza mi sen z powiek, ale na początek, gdybym chciał liczyć na łaskę Boską starałbym się żyć w zgodzie z najlepszymi wzorcami, czyli np. wchodząc do kogoś jako gość i tym bardziej nieproszony starał się zacząć znajomość od pouczeń i mentorstwa, przedstawiłbym się, a nie ukrywał pod niewiele mówiącym "b". Przywołany tu chyba niepotrzebnie, by nie powiedzieć nadaremno Chrystus, nie bał się swoich poglądów i nie ukrywał się pod maskami i przebraniami. Zacznijmy może zatem od początku, daj sobie szansę jako osoba kulturalna, godna szacunku, przedstaw się, będzie milej, bardziej po ludzku, czyli też bardziej bosko, wszak zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo, a nie chcesz chyba swoją postawą sugerować, że Bóg jest tchórzem pozbawionym kultury osobistej?!?
Usuń