Długo łaziłem bezowocnie.
Łącznie byłem w trzech różnych miejscach i wszędzie wielkie nic!
Wiatr kręcił jak polityk zapytany o realizację programu, a zwierzyna jak zaczarowana.
Rano wprawdzie widziałem trzy łanie i cielaka, ale znowu w ciemnościach i postanowiłem Was już nie gnębić nicniewidzeniem :)
Pokonałem niemal dwadzieścia kilometrów ... nieefektywnych dwadzieścia kilometrów.
Wiem, że walczyć trzeba do końca, ale już fotografowałem huby na martwej brzozie szukając do tego jakiejś filozofii w zmęczonej głowie.
Nagle kilkadziesiąt metrów przede mną, na leśną drogę niczym grom, ba! dwa gromy z jasnego nieba, spadły z niemałym łomotem spięte szponami kruk i jastrząb!
Co tam się działo!
Początkowo jastrząb był górą! Zwaliłem to na efekt zaskoczenia, bo nie mogłem sobie wyobrazić, że kruk przegra z młodym, było nie było, jastrzębiem.
Kruk niczym wprawny zawodnik mieszanych sztuk walki, wykonał przewrót i tym samym jastrząb stracił równowagę.
To był początek końca młodego drapieżnika!
Kruk niemiłosiernie walił ogromnym dziobem. Jastrząb jak widzicie już położył głowę na ziemi i nie podejmował walki. Kwilił przeraźliwie.
Kruk nie dość, że go okładał, to krakał mu "prosto w mózg". Uwierzcie mi, że wiem jak bardzo jest to deprymujące. Odebrał jastrzębiowi resztkę chęci do walki.
Gdybym mógł wcześniej porozmawiać z tym młodzieńcem, wytłumaczyłbym mu, że atak na kruka to najgorszy z pomysłów jaki mógł mu przyjść do głowy!
Niestety nie miałem takiej sposobności.
Kruk w pełni zdominował jastrzębia!
Jastrząb postanowił wykorzystać moją bliskość i resztką sił wyrywał się "czarnej mocy".
Kocham kruki, ale zrobiło mi strasznie żal młodego drapieżnika.
Inne kruki już krążyły nad drzewami czekając na oczywisty finał pojedynku.
Walka przeniosła się pod świerkowe gałęzie. To tu jastrząb miał pożegnać się z życiem.
I pożegnałby się, gdyby nie moja beznadziejna obecność.
Normalnie nigdy nie ingeruję w scenariusze natury. Co ma się wydarzyć, wydarza się mimo moich ludzkich osądów.
Tym razem nie wytrzymałem. Rozgoniłem towarzystwo.
Gdyby jastrząb był naturalnym pokarmem kruków, nie zrobiłbym tego, cokolwiek by to było.
Ale to była wojna o wpływy. Te gatunki się nie lubią.
Nie chciałem, by młody drapol stracił życie.
Zobaczcie ile miał przerażenia w oczach.
I teraz zastanówmy się, ile warte są kolejne, beznadziejnie nudne, statyczne zdjęcia ptaków wykonane w czatowniach, okropnym kosztem, jakim jest wprowadzanie do środowiska ton mięsiwa?
Scena, którą dziś pokazałem, jest wynikiem naturalnej obserwacji, bez nęcenia, bez ingerencji.
Fakt, fart jakich mało, że las obdarzył mnie taką akurat sceną.
Ale żadne, nawet najbardziej wystudiowane zdjęcia znęconego na karkówkę ptaka nie dałoby mi nawet procenta tej satysfakcji.
Zastanawiajmy się proszę - jaka jest cena za zdjęcia przyrodnicze?
Zwracam na to uwagę, ponieważ fotografów przyrody przybywa jak grzybów po deszczu, a większość z nich nie zna i nie rozumie przyrody. Taka akurat panuje moda.
Chcąc jak najszybciej osiągać efekty, szukają drogi na skróty.
Nie jestem z tym w zgodzie.
Fotografia przyrodnicza jest dyscypliną coraz bardziej inwazyjną, szkodliwą.
Powstają komercyjne czatownie, czytaj "koryta dla dzikich zwierząt" - horror!
Pan nowobogacki zasiada w takiej czatowni, płaci 5 stów i uważa, że zrobił zdjęcie przyrodnicze.
To tak, jakbym cieszył się, że złowiłem rybę ... w akwarium w rybolu!
Poddaję to pod rozważenie, ponieważ chciałbym popularyzować naturalną fotografię przyrodniczą, bez sztuczek i wymuszeń, bez naruszania podstaw etyki i jednocześnie zapewnić, że zdjęcie naturalne, być może z powodu wyczekania, mniejszego prawdopodobieństwa obserwacji, daje o wiele większą satysfakcję.
Dziękuję :)
Świetny tekst, zwłaszcza o pseudo-fotografach przyrody. Pokaz walki zwala z nóg. Muszę przyznać, że tym większą estymą zaczynam darzyć kruki i w ogóle krukowate. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli ludzie w swojej głupocie zaczną się okładać bronią masowego rażenia, to na Ziemi przetrwają tylko mrówki faraona, prusaki i krukowate:-).
OdpowiedzUsuńKruki darzę bezwzględną miłością co pewnie udało mi się przekazać w trakcie ostatniego spotkania w leśniczówce gaja, poświęconego temu właśnie gatunkowi :)
UsuńBędąc kiedyś w Jeziorkach, znaleźliśmy pióra jastrzębia i zastanawiałam się, kto mógł go zaatakować. Z Twojej przygody wynika, że mógł to być kruk. Zgadzam się z Tobą, Krzysztofie, że czatownie, to czysta komercja, której nie lubię. Bardzo interesujące, chociaż wzbudzające nieprzyjemne uczucia, zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSądzę, że mimo wszystko unikalność tych scen jest ponad odczuciami :)
UsuńMiał pan niesamowite szczęście!! Las dziś pana baardzo hojnie obdarzył meega obserwacją. Nie żebym zazdrościł, ale... zazdroszczę ;)))) właśnie dla takich chwili chodzi się po lesie. :) Coś czuję, że jeszcze tu dzisiaj zajrzę cieszyć oczy zdjęciami. ;)
OdpowiedzUsuńCenna uwaga na temat czatowni i coraz szerzej rozpowszechniającej się niewiedzy i ciemnoty w społeczeństwie.
p.s jestem ciekaw, czy gdyby na kruka napadł jednak jakichś większy drapol, który by sobie bez problemu z nim poradził, i uczynił sobie z niego według praw natury świąteczny ;) obiad, czy też by pan mu pomógł? Nie żebym w ten sposób jakoś naskakiwał za ingerowanie w naturę haha hahh. :)) Dobrze, że pan mu pomógł, szkoda by było młodziaka ;)
Krukowi zawsze bym pomógł, w każdej sytuacji, gdyż je po prostu kocham miłością nieskończoną :)
UsuńJa pierniczę, ale się działo Kruk miszcz walki w zawarciu.
OdpowiedzUsuńoj miszcz, prawdziwy! :)
UsuńCzytając i oglądając, po cichutku liczyłam, że jednak uratujesz tego głuptasa. Nie zawiodłam się!
OdpowiedzUsuńA tak poważnie - wspaniała obserwacja, nagroda dla Leśnego :-)
Ewa, odbieram tę obserwację jako wyjątkowo unikalną nagrodę. Jestem wdzięczny losowi i lasowi, że mogłem w tym momencie być w tym miejscu. :)
UsuńO kurczaczek! Przeskakiwałam co trzecie słowo byle doczytać czy drapolu się udało! Ufff, też nie jestem za ingerowaniem w naturę, ale tutaj miałam nadzieję, że nie dopuścisz do tak tragicznego finału. Młodzik wpierdeńko dostał i się nauczył, że kruk to kruk i nie da sobie w pióra napstrykać, ale żeby miał stracić to piękne, pierzaste życie? Nieeeee. No i potem, już na spokojnie przeczytałam resztę. Ale byłam blisko palpitacji :). W TV i "internetach" teraz wszyscy podniecają się filmikiem, na którym jeleń traci życie w starciu z samochodem. Wszyscy podniecają się jaki kierowca inteligentny i sprawny, ale prawie nikt nie zauważa, że życie stracił piękny zwierzak. Co on winien, że ludzie się rozpychają i dla nich już miejsca brak? Nie będę kontynuować, bo zaczynam się nakręcać. Zdjęcia fantastyczne, warto było zrobić te 20 km, nawet bardzo warto, to jest właśnie to, na co czekam. Sama nie mam takich możliwości, więc tym bardziej cenne są Twoje wyprawy :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Dawno nie czułem takich emocji podczas leśnych sesji :)
UsuńCzy jesteś pewny, że to jastrząb zaatakował kruka, a nie na odwrót? Kruki są do wszystkiego zdolne. To po pierwsze, a po drugie - w jakim stanie był drapol po tym spotkaniu? Bo dziób kruczy jest potężny (nie raz sprawdziłam na własnych dłoniach) i nawet jeśli jastrząb odleciał to być może będzie po prostu dłużej umierał... Wystarczy krwotok z wątroby lub płuc, który odezwie się za parę godzin i już :(
OdpowiedzUsuńPewny nie jestem, oczywiście, że nie, ale biorąc pod uwagę cechy obu gatunków, zakładam, że mimo wszystko jastrząb zaatakował kruka. Trudno mi jednoznacznie określić stan odlatującego ptaka. Zgadzam się jednak, że nie musiał przeżyć mimo tego, że odleciał. Kruk sprał go niemiłosiernie.
UsuńSzkoda że nie widziałeś od początku. Słyszałam że w zamkniętych wolierach kruków nie wolno trzymać z drapolami bo zatłuką je w końcu, nawet te duzo większe od siebie. Ciekawa byłam czy w naturze też tak eliminują konkurencję.
UsuńWidziałem od początku gdy opadły na ziemię i tak jak przedstawiłem, to jastrząb "dosiadł" kruka i on był dominujący w pierwszej fazie walki. To było wtedy oczywiste, że kruk znalazł się w tarapatach. Nie sądzę też, żeby kruk z całym szacunkiem dla ich wyjątkowych umiejętności awiacyjnych, był w stanie mimo wszystko dorwać zwrotnego jak jasna cholera jastrzębia, mistrza nad mistrzami jeżeli chodzi o ewolucje w leśnej gęstwinie. Poza tym krucze szpony nie są aż tak chwytne jak klasycznych ptaków szponiastych, było widać, że to jastrząb trzyma kruka, nie odwrotnie.
UsuńPanie Krzysztofie, od roku śledzę Pana profil. Podziwiam, zdjęcia i Pana pasję. Nie mogę do końca się zgodzić z opinią o fotografach. Sam ile mogę to łazęnguję po Puszczy Wkrzańskiej w woj. Zachodniopomorskim i cieszę się, że rzadko na kogoś się napotykam. Dobrze, że fotografowie ograniczają się do mniej lub bardziej swoich czatowni i nie pakują się z obiektywami w miejsca będącymi ostojami zwierzyny. Nie mówię o Panu, bo Pan zna zwyczaje zwierząt i wie co w lesie można, a co nie.
OdpowiedzUsuńMariusz, jeżeli ktoś zrobi sobie czatkę i od czasu do czasu coś tam wyłoży, naprawdę i szczerze incydentalnie, jak ja sam robiłem cztery lata temu, to naprawdę się nie czepiam. Problemem są ludzie, którzy potrafią w ciągu samej zimy zatargać przed czatownię od jednej do kilku nawet ton!!! mięcha. Długo by gadać, ale to rzeczywisty problem. To doprowadza do koncentracji konkurentów, do okaleczeń, do wielu też chorób ptaków wynikających z jedzenia np. wieprzowiny.
UsuńMłodość ma swoje prawa ... często porywamy się na niemożliwe i dostajemy lanie ... mam nadzieję, ze ten jastrząb wyciągnie wnioski na przyszłość ... dziś dostał szansę ...
OdpowiedzUsuńJeżeli ostatecznie przeżyje, to z pewnością była to lekcja, której nigdy nie zapomni :)
UsuńWow... co tu dużo mówić, pewnie zapomniałeś o bolących nogach. Serce w gardle, żołądek w supeł, oddech spłycony i drżące łapki na aparacie. Zazdroszczę tych emocji. żal mi jastrzębia. My ludzie sami dajemy im w kość. Co go skusiło na walkę z czarnym. Nie wiedziałam że kruki są takie agresywne i zażarte. Też nie jestem za ingerowaniem ale mam miękkie serce i na pewno bym zrobiła tak jak ty. Nie wiadomo czy był cały ten drapol, ale uwalniając go od kruka dałeś mu jakaś szansę na dalsze życie. Jeśli zginął mimo to, trudno, za głupotę się czasem płaci najwyższą cenę. Ten gen durnej brawury nie zostanie przekazany dalej, może
OdpowiedzUsuńjego rodzeństwo jeśli miał, będzie ostrożniejsze.
Co to czatowni i pseudofotografów się zgadzam. Podziwiamy piękne zdjęcia walczących drapoli a czym to się różni od walk kogutów, psów czy innych nielegalnych rozrywek z udziałem zwierząt.
Luna, jakbyś mnie widziała :)))
UsuńCzęsto widzę Kruki jak droczą się w locie z Myszołowami.Takiej rozwałki to jeszcze nie widziałem.W moich stronach widziałem ich raz 7 sztuk w locie.Zazwyczaj ;latają parami.Są bardzo spostrzegawcze,już nie raz próbowałem im robić dobre zdjęcia.Mówi się nawet że jeśli Kruk nie chce być widoczny to człowiek go nie zobaczy a tylko będzie go słyszał.Także tym bardziej zdjęcia są wyjątkowe.Co do czatowni też jestem tego samego zdania.Ludzie często pokazują jak pod nimi walcza o podstawioną żywność myszołowy czy inne drapolce co wg.mnie nie jest fajne.Sam też uprawiam fotografie z podchodu.Trzeba sie dużo nałazic.poznać teren i praktycznie tropić zwierzynę.Zobaczyć i dedukować gdzie sypia jakie ma zwyczaje i któredy chodzi.To nie to samo co czatownia tym bardziej ze ich zwyczaje są zmienne.Wszystkie jakie mam pochodzą z takiej praktyki albo wyczekiwaniu w choinkach.
OdpowiedzUsuńBardzo to dla mnie ważne, że podzielasz ten pogląd na temat fotografii przyrodniczej. Kruki z wielu powodów fotografuje się ciężko i pomijając ich tryb życia, to po prostu są czarne :) Dziękuję Ci za ten wpis i odwiedziny.
UsuńKrzysztof, genialne. Jeden z wpisów w ścisłej dwójce. Czad. Co tu dalej pisać. Respekt. 😊😊😊
OdpowiedzUsuńmiło, miło, bardzo miło i bardzo dziękuję Szanownemu Panu. :)
UsuńFantastyczna relacja, piękne zdjęcia, no i niesamowite zdarzenie! Gratuluję szczęścia, refleksu i talentu!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, serdecznie Ci dziękuję za opinię, ale to wydarzenie wybitnie wpisuje się w cykl p.t. "więcej szczęścia niż rozumu" ;)
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń