Zostało mi sporo ziaren kukurydzy. Około 20 kg.
Postanowiłem małymi porcjami wysypywać ją na krawędzi skarpy na granicy mojej działki.
Z radością obserwowałem ile sprawia frajdy kosom, sójkom i srokom.
Po drobniejsze okruchy ziaren przylatywały sikory, mazurki, trznadle i wróble, a i gile nie pogardziły poczęstunkiem. Nie brakowało oczywiście kwiczołów i gołębi więc moje oczy syciły się przydomowymi obserwacjami do woli.
Pewnego poranka stwierdziłem, że wszystkie ziarna zniknęły jak wciągnięte odkurzaczem.
Pozostawione tropy jednoznacznie wskazywały na sarny.
Fajnie pomyślałem i wysypałem więcej.
Ziarna leżały 3-4 dni i ponownie zniknęły.
Mój niepokój wzbudziły ciemne plamy wywalonego do góry korzeniami trawnika.
Schodzę na dół i sprawa okazała się oczywista - dzik!
Moja radość z pominięciem rewolucji trawnikowej był ogromna.
Robiło się ciepło, więc wysypałem ziarna do końca.
Po kilku dniach efekt odkurzacza powtórzył się.
Od tej pory, codziennie rano, a wstaję około 5-tej, zaczynałem od podejścia do okna i obserwowałem pole za skarpą.
I wczoraj, jest! Zapyla jak gdyby nigdy nic środkiem pola i prosto w stronę mojej posesji.
To ja niewiele myśląc, tak jak stałem czyli powiedzmy sobie szczerze, lepiej żeby sąsiedzi jeszcze spali i nie widzieli mnie w takiej odsłonie, chwyciłem aparat i delikatnie podchodzę do skarpy.
Jednej rzeczy nie przewidziałem. Dzik już tam był :)
Ja stałem z jednej strony cisów, on z drugiej.
Szedł prosto na mnie więc tylko zdążyłem kucnąć i wycelować aparat w jego stronę.
Nie zdążyłem nawet zredukować zoomu, więc zdjęcie ... no powiedzmy sobie, nie wiele wnosi do poznania gatunku :)))
Usłyszałem tylko rumor, a ponieważ aparat zasłaniał mi widok, pomyślałem jedynie, że zaraz oberwę!
Szczęśliwie dzik zachował się zgodnie z moją nadzieją, a nie obawą. Jak nie ruszył w dół skarpy, to tylko słyszałem trzask łamanych czarnych bzów.
Gdy go ujrzałem po raz kolejny, był już daleko.
Do wschodu też było jeszcze daleko, więc migawkę ustawiłem na 1/40 sekundy i zrobiłem kilka zdjęć, które naprawdę mi się podobają w swojej niedosłowności.
To już wycin, czyli młody samiec.
Podniesiony ogon jednoznacznie wskazuje na jego nastrój.
A co my tu mamy jeszcze w drugim planie?
Poletko przed moim domem to istny zwierzyniec :)
Jeżeli nie widzieliście efekty portretowania z odległości 1,5 metra na moim profilu na Fb, to właśnie tak to zostało zarejestrowane :))) Prawy policzek i fragment przedniej kończyny, tyle zmieściło się w kadrze!
Oczywiście pół godziny później byłem już w lesie, ale o tem potem ;)
Rewelacja. To lubię.
OdpowiedzUsuńzatem jutro kolejna opowieść :)
UsuńMiejskie knurki jeszcze żyją, ze względu na to że bytują w odległości mniejszej niż 150m od domów, a ich rewiry znajdują na obszarach wyjętych (póki co) z obrębu gospodarki łowieckiej. Czyli jest jakaś szansa na przetrwanie gatunku. :)
OdpowiedzUsuńFajni sąsiedzi, mam podobnych, tylko, że ja mieszkam 22km od centrum, więc fajnie że nam Olsztyn dziczeje :)))
tzn. nie wiem czy fajnie, wolałbym oczywiście, żeby dziki miały się dobrze tam, gdzie powinno im być dobrze ale jak widać do pewnego momentu przyroda radzi sobie jak może :)
UsuńJa też, wiadomo, ale lepiej mieć dziki przynajmniej w mieście, niż wcale. ;) Oczywiście komentarz pisałem pół żartem. ;) właśnie wracam z lasu i oprócz jeleni udało mi się wypatrzeć właśnie dzika, zdaje się łodyńca. :)
UsuńI think this is one of the most significant information for me.
OdpowiedzUsuńAnd i’m glad reading your article.
But should remark on some general things, the web site style is perfect,
the articles is really great : D. Good job…
ดูหนังออนไลน์