Ciężko, w lesie od świtu nic, nicusieńko. Wszystko co żywe i zachowało krztę rozsądku, pochowało się w zacinionej gęstwinie. Zrezygnowany usiadłem przy "dziczej polance" na pniaku i zadumałem się nad bezsensem takich temperatur. Od 6.00 rano w miejscach oświetlonych słońcem nie dawało się wytrzymać. Nagle przede mną, na "wypalonych do suchara" konarach usiadła leśna ważka. Jedna, potem druga, podobna lecz w innej kolorystyce. Nie znam się na owadach i dopiero w domu sprawdziłem, że miałem przyjemność obcować z szablakami krwistymi obojga płci.
Bo ten Pan i ...
Pani, są w sobie zakochani ... :)
Ponieważ moja determinacja rosła jak ból skacowanej głowy, nie cofnąłem się nawet przed uwiecznieniem jakiejś muchówki.
Na koniec moją uwagę zwróciła ciekawie prześwietlona paproć, po uwiecznieniu której, udałem się na 3 godziny do domu, odpocząć od tego tropiku. (ubranie maskujące, plecak, aparat na monopodzie ... koszmar!)
Nie mogłem sobie jednak darować skromnych efektów porannego wysiłku. Po przerwie wyruszyłem w zupełnie inną część puszczy i już po drodze, pokonując malownicze okolice Trękusa, udało się zrobić kilka zdjęć.
rozbawił mnie ten nad wyraz czujny i aktywny jak na taki upał wróbel.
Pliszka siwa nie miała nawet ochoty odlecieć, więc jest jak lubię, z najbliższego bliska.
Ta kaczka nie miała natomiast najmniejszej ochoty na pozowanie ... takich kadrów mam w archiwum sporo :)
Przepraszam, ale lubię pliszki, kojarzą mi się z pierwszymi ornitologicznymi fascynacjami z dzieciństwa, z beztroską obserwacją tych obciążonych ADHD maleństw, ustawicznie podlatujących to tu, to tam i biegających po chodnikach.
A to mój spory sukces - białorzytka, wcale nie taki liczny gatunek w Polsce. Ma szeroki zasięg w Europie, ale u nas nie jest liczna. Znajomy, z "ornitologów Warmii i Mazur", Krzysztof Jankowski, potwierdził, że to pierzący się do szaty spoczynkowej samiec.
Te młodociane sroki dyszały z gorąca wyglądając jak jakieś formy półgadzie-półptasie :)
Na sam zachód przenisołem się w okolice Kaborna. Ładny koziołek, ale aura wokół tej sarenki dała mi więcej radości i przyjemności.
Ostatnia sarenka urocza i rozczulające żółte piórka sroki.
OdpowiedzUsuńsam jestem ciekaw czy takie zabarwienie miała, czy to odbite światło od mocno rozświetlonych liści dało taki efekt.
UsuńNie ma co przepraszać za pliszki! Każdy ma jakieś słabości... ;-)
OdpowiedzUsuńno właśnie, to moja największa słabość ha ha aha ah ;)
Usuńprawdę mówiąc największą moją słabością z cyklu "ornito" są drapole i aż wstyd się przyznać, ale największą słabość mam do myszołowów!
Szablacza para wspaniała. Owady są naprawdę cudownymi stworami w takim zbliżeniu. KOsmici. Białorzytka - cholera jaśnista jeszcze w czasie zmiany upierzenia - to się nie da ogarnąć zwykłym rozumem, nie skrzywionym żadnym ortnitowirusem. Natomiast sroka młoda na pierwszym jej zdjęciu wygląda jakby maskę miała miast dzioba (ja widzę ten twór jako coś czerwono-białego - robi niesamowite wrażenie. O ostatniej sarence koleżanka napisała - pełna zgoda.
OdpowiedzUsuńowadów wcześniej nie fotografowałem i muszę przyznać, żałuję, bo od dziś pochylę się nad wszelkim owadziem :) Szkoda, że nie mam szkła "makro"
UsuńDo makro specjalne szkło jest niepotrzebne, wystarczą pierścienie pośrednie i nawet z obiektywem portretowym można w makro poszaleć ;-). Zapraszam do siebie, mnóstwo mam zdjęć ważek i innych robaczków robionych właśnie z zastosowaniem pierścieni.
UsuńFajny blog, dodaję do obserwowanych :-).
robisz piękne zdjęcia - gatuluję:) z przyjemnością dołączam do obserwowanych :)
UsuńE tam. Krzyżówka pozowała pięknie, pokazując to, co ma najlepszego, czyli piersi i udka.
OdpowiedzUsuń