Zacznę od dwóch zdjęć z sobotniego wieczoru spędzonego w lesie. Mimo deszczu i wszędobylskiej pochmurności, las zaoferował niespotykany koloryt. Powietrze przepełniało się czerwieniami. Można było odnieść wrażenie, że jest się na innej planecie, której powietrze ma taką właśnie barwę.
To tyle z soboty i nastał dzień drugi i nastała niedziela ...
Mikro kropelki mżawki powodowały wrażenie mglistości, co zresztą nie jest dalekie od rzeczywistej natury mgły, która też jest zbudowana przecież z mikro kropelek wody. Są to dwa różne zjawiska ale wrażenie podobne.
W przeciwieństwie do sobotniego wieczoru, dominowały żółcie. Ciekawostką może okaże się fakt, że ten żółty barwnik jest w liściach cały czas, a dopiero zanikający chlorofil (barwnik zielony) powoduje, że zaczynamy widzieć ten żółty. Rzecz jednak ma się zupełnie inaczej w przypadku barwników czerwonych, te są produkowane w ostatnim etapie życia liści, tuż przed ich opadnięciem. Dziwne? Ano dziwne.
Taki wysiłek biochemiczny, na chwilę przed końcem żywota, budzi zainteresowanie świata nauki. Wiadomo, że przyroda nie marnuje energii, więc jakiś powód tego trudu być musi. Być może, jak sądzą jedni, czerwone liście są odporniejsze na przymrozki, a wciąż jeszcze potrzebne, a być może czerwony barwnik z grupy antocyjadyn chroni je przed grzybami. Drzewo chcące czerpać korzyści z rozkładających się liści, zabezpiecza się, by nie wdała się w nie jakaś "grzybicza epidemia", dzięki czemu wiosną pożywka będzie miała większą wartość.
No dobra, starczy tej biologii, bo przestaniecie mi tu zaglądać ;)
Niespodziewane spotkanie. Ileż one dają mi radości. Bardzo lubię spotkania z wiewiórkami. Staram się nie pamiętać o ich grabieżczej naturze.
Lekko zaskoczona :)
Na tym dynamicznym ujęciu widać, że w trakcie odbicia, jest moment, w którym żadna kończyna nie ma kontaktu z pniem. Zaskoczyło mnie to, bo to jednak nie to samo co bieg po ziemi, tu przyciąganie nie działa na korzyść, wręcz odwrotnie :)
Od czasu gdy powstał ten gatunek, nigdy nie powtórzył się identyczny wzór na kapeluszu. Nie ma też dwóch identycznych piór, koron drzew i wiele jeszcze innych wytworów natury ma charakter absolutnie unikalny.
Zbieram kanie od dzieciństwa, tę akurat zostawiłem szanując fakt, że zdecydowała się tak późno powołać do życia. W zasadzie to nie ona zdecydowała. Ona jest owocnikiem grzybni, więc decyzja musiała zapaść tam niżej, pod ziemią, w grzybni znaczy ;)
No jak nie podziwiać tej przyrody?
Nagle znalazłem się w niesamowitym lesie liściastym.
Tu powietrze było żółte :)
Las momentami wyglądał jak park. Pięknie.
Nie pytajcie mnie ile lat ma ta "sośnicha"! Ogrom!!! Szacuję wiek tego kolosa na ponad 220 lat!
Nie była w tym lesie wyjątkiem. Jest ich tam więcej.
Tyle jest piękna w muchomorach, a rzesze pseudogrzybiarzy kopią je i niszczą jakby były czemuś winne. Jakim trzeba być prymitywem, żeby przerwać życie istoty tylko dlatego, że nie nadaje się do jedzenia!!! Nasz gatunek jako jedyny jest tak "kreatywny" w zabijaniu. Albo zabijamy bo coś nadaje się do jedzenia, albo zabijamy bo się nie nadaje do jedzenia - straszne!
Poza wieloma pożytecznymi funkcjami w lesie, nawet w naszych ułomnych kategoriach postrzegania świata, są absolutną ozdobą lasu! Może wyda się Wam to dziwne, ale one wywołują u mnie uśmiech, ewidentną radość. Bardzo je szanuję, są cudne.
Kowalik, no ten koleżka wyjątkowo dobrze wpisuje się w barwy jesieni :)
Spadnie ta igła czy nie spadnie?!? ;)
Z najprzyjemniejszej, niezwykle sympatycznej części dnia
nie mam dokumentacji. Wraz z Marcinem Warmińskim odwiedziliśmy
niedawno poznanych znajomych w jednej z leśnych wsi.
To była
niewiarygodnie miła wizyta okraszona przepysznym jabłecznikiem i innymi
wyrobami własnej roboty. Uroczy gospodarze, z pasją, są niezwykle
gościnni. Ingę (tyle chyba mogę zdradzić) poznałem ... przez FB! Można
mądrze korzystać z mediów społecznościowych? Inga, Andrzej, dziękuję, wizyta u
Was była perełką tego dnia. Po wizycie poprosiłem Marcina, by wysadził mnie w lesie z dala od czekającego na mnie samochodu. Postanowiłem jeszcze pozostać w "atmosferze" niezwykłej niedzieli. I nie żałowałem decyzji, podjętej mimo zmęczenia.
Dębiszon w teatralnym świetle :) Przez chwilę pokazało się Słońce!
Do moich uszu doleciały odgłosy kruków i bielików. Sprawa była oczywista. Gdzieś leży padlina.
Były dwa, stary i ten młody. Widok bielika "na ścianie lasu" jest zawsze miły dla oka.
Oczywiście znalazłem. Niestety niewiele dla mnie zostało :)))
Usiadłem bezczelnie dziesięć metrów od padliny i zamarłem w bezruchu. Jeden z kruków postanowił przyjrzeć mi się z bliska. Skorzystałem z okazji i tak powstało to niezwykle radujące mnie zdjęcie.
Bez czatowni i maskowania. Takiego kruka w krzaczastej plątaninie jeszcze nie miałem. Pikanterii dodaje fakt, że aparat w tym ponurym dniu wyłapał ostrość akurat na dziób. Chociaż raz ... chociaż raz :)
Intrygujące rudo-czerwienie, ruda w locie świetna, ale kruk bezkonkurencyjny.
OdpowiedzUsuńno i ja za krukiem :)
UsuńW tym roku nie zdążę na takie widoki, jak to dobrze, że chociaż u Ciebie zmiany w lesie są na bieżąco. To moje ulubione barwy, wbrew wszystkim mądrościom właśnie takie mnie relaksują. Ten czerwonordzawy i żółty las jest po prostu wspaniały. Nawet ruda kitka jest ruda :). Za oknem szaro i ponuro, a tu aż kipi od kolorów. Tego mi trzeba, dziękuję za dobre słowo. Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńPS. A koziołek z wcześniejszego posta jest moim ulubieńcem.
Kasiu, dlatego lubię jesień, nie odbieram jej jako ponurego okresu, który trzeba jakoś przetrwać. Jesienią trzeba się cieszyć, ma znamiona wyjątkowości. :)
UsuńJa pierniczę, ale super kruk. No i ten żółty las. Niezwykle radosny jakoś mi się widział.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same odczucia :)))
UsuńŁadnie i kolorowo, jak w Narnii, a wiewiórka piła Red Bulla :-) Ps. Panie Krzystofie chciałem prosić o poradę. Robiąc zdjęcia z monopodem wyłącza Pan stabilizację? Naczytałem się w sieci różnych opinii i nie ma jednoznacznej. Jak jest u Pana? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMaciej, przede wszystkim nie na Pan :) Zawsze robię zdjęcia z monopodem i ma włączoną stabilizację w najpełniejszej opcji czyli we wszystkich kierunkach. 80% zdjęć robię w marnym świetle więc przy długich czasach, bez stabilizacji nic bym nie wykonał.
UsuńDzięki. Zdjęcia masz zawsze wyjątkowe i do pozazdroszczenia. Trzeba się uczyć od najlepszych :-)
OdpowiedzUsuńno nie, bez przesady, myślę, że uczciwie mieszczę się w niższych warstwach stanów średnich ;) ale dziękuję! :)
UsuńJest w tych zdjęciach i opowieściach pasja bezgraniczna i oddanie, a to jest naj,naj :-)
UsuńMaciej, staram się pokazywać las jakim go widzę i opiywać tak jak go czuję. Wydaje mi się, że to co robię jest reportażem. Nie dbam zbytnio o stronę art więc gdy zdjęcia są powiedzmy ładne to oznacza po prostu, że las był ładny. Oczywiście zawsze jest mi miło gdy się podobają ale najbardziej oczekuję, że czytelnik bloga powie sobie - ciekawa ta natura, warto ją szanować :). Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Warto się starać dla takich Gości.
UsuńCuda, po prostu! I te kolory, mgła, mżawka i światełko nienachalne. A kruk? Cóż, nagroda za miłość do przyrody :-)
OdpowiedzUsuńNależymy (tu pozwolę bezczelnie i siebie zaliczyć) do ludzi kochających i rozumiejących naturę. Naszą misją powinno być przekazanie choćby jednej młodej osobie tej pasji i przede wszystkim szacunku do świata nas otaczającego. Tak by nikt nie kopał cudnego, albo i mniej cudnego grzyba, żeby nie krzywdził zwierząt i dbał o naszą Planetę. To przecież takie proste, wystarczy tylko mieć serce...
Pani Ewo, no bez najmniejszych wątpliwości jest Pani w gronie miłośników przyrody. Przecież to wyziewa z każdej Pani fotografii. W ramach popularyzacji przyrody wśród dzieci młodzieży robię co mogę. Prowadzę audycje radiowe, nagrałem audiobooki edukacyjne dla szkół, spotykam się z dziećmi i młodzieżą na gawędy przyrodnicze, organizuję wyprawy do lasu itd. Grzyby są kopane przez najbardziej hermetyczną na wiedzę grupę społeczną niezwykle odporną na empatię, samokrytycyzm i zmiany nawyków. Tacy jesteśmy ... Serdecznie dziękuję za przemiły komentarz :)
UsuńPierwsze zdjęcia wprowadziły prawdziwie jesienny klimat - magiczne! Chciałabym takie kolory zobaczyć gdzieś w okolicznych lasach, ale jak na razie oglądam praktycznie cały czas deszcz za oknem i nic poza tym.
OdpowiedzUsuńWiewiórkę obserwowałam ostatnio w parku niedaleko mojego miejsca pracy. Na chwilę przystanęłam w zachwycie i żałowałam, ze nie mam ze sobą aparatu.
Las liściasty bardzo podobny do tego, do którego czasem udaję się na spacery.
Monia lasy wszędzie są w miarę podobne, fascynujące jest to, że tak różnie je widzimy ;)
UsuńJesień jest piękna! Cudnie to pokazujesz i czytam Twoje historie z niezmiennym wręcz zachwytem! :) cudownie przenosisz podziw dla natury na formę pisaną :)) Przyroda ciągle zachwyca i inspiruje :) Urzekła mnie ta Baśka filuternie oparta o gałązkę jedną łapką :))) Kruk wspaniały... i te skrzydła, delikatnie rozmyte pióra na końcu pokazujące ruch.... :)))) odważny kruk i dobry strzał :)))
OdpowiedzUsuńUzdrawiasz mnie takim komentarzem - dziękuję Hana :) A jesień oczywiście jest piękna!
UsuńRudą bardzo ładnie uchwycileś w kadrze serdeczności pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdziękuję i wzajemne serdeczności :)
Usuńwiewiór :D zawsze rozbrajają :) Wiesz Krzysztofie, z takiej ferii barw czy w słońcu czy jak jest skiśle, to nie chce się wychodzić. Rozgoszcze się więc na trochę u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJesteś zawsze miłe widzianym Gościem, przecież wiesz ;)
Usuń