wtorek, 7 lutego 2017

Śnieg jak karton i inne przypadłości zimy.

Jakie to szczęście, że zima jest taka powściągliwa w okazywaniu wszelkich łask. Pod względem ilości możliwych do obserwowania gatunków np. ptaków, jest wręcz ascetyczna.
To chyba powoduje, że w terenie jesteśmy jak pies, podwójnie czujni, łasi na każdy dar czy kąsek.
Sam przyłapuję się na tym, że "wychwytam" rzeczy, które nie istnieją, czyli włącza się obserwacyjny kreator. W poprzedniej opowieści przykładem był tańczący Derwisz, którego ujrzałem w suchym konarze. Mam nadzieję, że jeszcze nie dzwoniliście po pogotowie psychiatryczne :)
Tym, którzy ewentualnie nie zadzwonili dziękuję za wyrozumiałość, tym, którzy jednak zadzwonili ... za troskę ;)

Niedziela. No niedziela to przynajmniej była słoneczna.
Za chwilę zobaczymy czy przyniosła coś ciekawego.
Zresztą ciekawego czy nie, przyjemnie było połazić. Ostatnie dni w zasadzie były pretekstem niemal wyłącznie do łażenia, bo o podchodzeniu zwierzyny trudno raczej powiedzieć.  Deptany śnieg wydawał dźwięki deptanego kartonu, z którego zapomniano wyjąć szklanki!

Jakimś wyjściem z sytuacji mogłyby być dupogodziny spędzane w czatowniach. Po okresie zachwytu, od dwóch lat mam z tym jednak jakiś problem. Dwa lata temu chyba nie usiadłem, w zeszłym roku dwa razy jak miałem dzicze patrochy, w tym jeszcze ani razu. Jakoś mnie to nie przekonuje, tym bardziej, że większość zdjęć z "czatek" ma charakter stosunkowo przewidywalny.  Są niemal takie same. Myszołów ląduje, myszołów startuje, myszołów pierze drugiego myszołowa i wersja z bielikiem, bielik z lisem, bielik ze srokami, bielik z krukami i dowolne kombinacje między wymienionymi.
Chyba wyczerpałem większość możliwości. O tłach nie mówię, bo są raczej rozmyte więc zdjęcia takie raczej jednoplanowe ... jakieś.

Owszem, zdarzają się perełki, nie powiem. Pewnych zdjęć z czatowni zapomnieć się nie da. Na lata wbiły mi się w pamięć zdjęcia żurawi zrobione o zamglonym świcie przez Andrzeja Waszczuka. Nie znam osobiście człowieka, ale niezwykle cenię to co robi. Jego znajomi, czy też ludzie, którzy Go znają, świadczą Jego dobre imię.
Wspominane zdjęcia zostały wykonane z zasiadki. W każdym pikselu zdjęć widać duszę Autora w danej sytuacji, jakiś niebotyczny, niewyobrażalny wysiłek włożony w zlanie się z otoczeniem w jego, tego otoczenia zrozumienie, w ciszę ... w żurawi sen.
CUDA! A i to za mało powiedziane.
Nie będę czarował, ja tak nie potrafię, jestem od innych zadań i tyle :)
p.s.
Grażynko "Maruńska", serdeczności za przybliżenie postaci Pana Andrzeja.

No nic, ja chyba do czatowni się nie bardzo nadaję. Jakiś wbudowany niepokój, niepohamowana ciekawość tego co za zakrętem, wyrywa mnie do marszu.
Chrupałem więc sobie bezkrytycznie, a przedzierające się między drzewami słońce radowało moje oczy.


Bawiłem się niezwykle kontrastowym światłem.

No nie sposób ... :)

 Niemal wiosenny widok :)

 Poniżej moja niezwykle ulubiona ściana lasu :) Zawsze niezwykła.

Dyskusyjna fota ale ... bo ja wiem ... coś może w tym grzebieniu cieni jest ...

Gdzieś po drodze zagilało :)

 Czyż (nie chodzi o gatunek) ta sarenka nie jest rozczulająca w tej zimnej przestworzy? :)

Któż nie zrobił przynajmniej raz takiego zdjęcia? Liczę na wybaczenie :))

Idę, idę i chrupię, chrupiąc idę i chrupać nie przestaję, a z każdym krokiem rośnie we mnie zgoda na "nicniespotkanie". Nie można idąc tak hałasić okrutnie i jeszcze liczyć na spotkanie czegokolwiek co ma uszy. Tym samym narasta we mnie przekonanie o "nicniespotkaniu".

Tak przynajmniej sądziłem do sekundy przed tym widokiem:
 Nie pamiętam kiedy spotkanie pospolitej sarny dało mi tak wiele radości :)))


 Nie jestem ostatecznie pewny czy to co widzimy jest próbą higienizacji czy może podgrzania języka ... nie będę się upierał przy żadnej z tych wersji. Zimno było, to wiem na pewno! ;)


 Na szczęście odeszła spokojnie, do końca nie zdając sobie sprawy z podglądu.

We wsi mijanej spotkałem się z takim oto spojrzeniem kota warmińskiego. To nie jest próba określenia własności inwentarza niejakiego Marcina Warmińskiego, a raczej przynależności terytorialnej.
 Te różowe poduchy - extra! A co do miny, wolałbym raczej jej nie tłumaczyć na nasze :)))
Więcej mu w drogę nie będę wchodził!

Wieś jak to wieś, miała do zaoferowania i takie miłe spotkanie.

Wracając zajrzałem na "wczorajsze" pola. Sarny tym razem zastałem w trakcie sjesty poobiedniej.
W ilości łącznie przekraczającej 20 sztuk, głównie zalegały na stoku podgrzewanym popołudniowym słońcem.
To bardzo miły widok. Nie śmiałbym próbować podejścia. Spłoszenie ich byłoby po prostu grzechem.
Na szczęście i tak dzieliła mnie od nich rzeka :)

Oj Warmio, Warmio, jakże Cię nie kochać?



25 komentarzy:

  1. Zdjęcia sarenki ... brak słów. Przypominają mi się leśne spacery z moim Ojcem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zimą wcale ptaków nie jest mniej. Na mojej dzielni (prawie 150 tysięcy mieszkańców) oglądam wciąż drozdy paszkoty, dzięcioły duże i pstre, mewy śmieszki, kosy, szpaki, sikory bogatki, wrony, gawrony, kawki, sroki, sójki, synogarlice, łabędzie krzykliwe i nieme, wróble... Mógłbym tak jeszcze długo. Co więcej, ptaki chyba wieszczą wiosnę. Wszędzie je słychać. Nie tylko jedzą, ale zaczęły też figlować... Zima jak widać im niestraszna :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tzn. to że jest mniej nie ulega najmniejszej wątpliwości, a to że mieszkasz na dzielni z kumulacją tego co zostało, to jakby inna sprawa i wielkie szczęście :)

      Usuń
  3. Co do siedzenia w czatowni masz rację, ale przypomniało mi się stado kruków co to się swobodnie czuło nie wiedząc o mnie i film byłby, oj dobry. W przypadku A.Waszczuka, nie ma innego sposobu obserwowania nocnego czy o świcie życia kilku setek żurawi jak z czatowni. Przypomniało mi się jakieś Twoje śródleśne, ciemne jeziorko i myślę, że fajnie by było byś tam kilka razy zasiadł :)) Sarna urocza, mnie w niedzielę umknęły(przez chrupanie) trzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w wielu sytuacjach zasiadka jest jedyną metodą by coś zaobserwować. Jeszcze nie raz zasiądę, to pewne, ale i tak 1000x bardziej wolę chodzić. Zdjęcia są wtedy rozmaite, sytuacje różne, więcej zmiennych. Na szczęście są i tacy ludzie jak Pan Waszczuk, którzy preferują czatownie i robią to po mistrzowsku. Jego i tego typu czatowanie to zupełnie co innego niż tachanie ton porcji rosołowych do lasu. I to chyba ten typ czatowania mmi doskwiera. Kiedyś tak nie myślałem, bo nie wiedziałem ile "zawodowcy" wnoszą tego ścierwa w środowisko.

      Usuń
  4. Mnie dzisiaj do gustu przypadł bandycki wyraz twarzy kota, można z niej wyczytać coś w rodzaju...I co się gapisz piiiiii??!! Piiiiiiiiiii stąd!!! ( tak piskają w telewizji, jak ktoś brzydko się wyraża). Nie pozostaje wtedy nic innego, jak skulić po sobie uszy, powiedzieć - przepraszam bardzo i grzecznie odejść.:)))) Przydałyby się też takie różowe podzeszwy do podchodu, sukces murowany.-)) Zacytuję w tym miejscu J.Pilcha, bo tak mi jakoś pasuje - "Po paru latach, jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało." Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pilch! Ale trafiłaś, sam uwielbiam Go cytować :) Z kotem i z kotami w ogóle, całkowicie się zgadzam :)))

      Usuń
  5. Bardzo widoczki zacne co chrupania się nie były.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Widoczki się nie bały chrupania i mogłeś je uwiecznić Wyobraź sobie że znienacka widoczki dają dyla:))

      Usuń
    2. no przecież wiem o co chodziło, tylko ubawiła mnie taka sytuacja, że ktoś dopisuje fragment poprawionej wypowiedzi, a ja że niby nie przeczytałem poprzedniej, tej z błędem i teraz niby nie rozumiem tego fragmentu ... eeeeee no wiesz :))) rozbawiło mnie to ;)

      Usuń
    3. Znaczy się wrobiłeś mnie podlecu??

      Usuń
    4. z każdego prędzej czy później wychodzi prawdziwa natura :) jak może pamiętasz, kiedyś miałem portret padalca w zdjęciu profilowym na FB :))))

      Usuń
  7. Wrobelek, swietny mozna mu policzyc piorka!gdzybym taka sarenke spotkala to bym zwariowala ze szczescie a ty? zwiesz to spotkaniem pospolitej sarny....co prawda potem jest i radosc, ale....co tam bede wymyslala, uczta dla mnie kazdy Twoj reportaz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja, biorąc pod uwagę okoliczności, też prawie zwariowałem :)))
      Dziękuję! Bardzo :)

      Usuń
  8. urocza sarenka, od razu tak milej na sercu się robi :) i jeszcze ta gromadka na zboczu...sielanka :) a kocur boski! :D wole nie wiedzieć w czym mu chrupaniem stóp przeszkodziłeś, ale mine ma jednoznaczną :)
    Takie przyjemne słońce u Ciebie, że chętnie wyszłabym teraz do lasu...a tu ciemno już za oknem. Przynajmniej popatrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pogoda rzeczywiście trafiła się jak marzenie. Dziś dosypało śniegu po kolana więc będzie w lesie cicho! :)))

      Usuń
  9. Moze trzeba czatownię przenieść w inne miejsce? Widzę ze mamy różny snieg bo u mnie jedynie skrzypie pod butami. Wyczuwam nutę znudzenia a może to tęsknota za wiosną pana dopadła? Czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotek ze wzgledu na swoją wagę raczej nie chrupał moze stąd to spojrzenie?:)

      Usuń
    2. nie, tęsknota nie - uwielbiam zimę w lesie. P prostu wolę chodzić niż siedzieć jak wędkarz na pomoście :) Kotek zdecydowanie nie chrupał :)))

      Usuń
  10. A jednak coś udało się spotkać, pospolitego wprawdzie, no ale to też jest fajne :). A na "czyża" to się nabrałam pierwszej chwili ;). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam las,ale widzę że Pan jest solidnym Łowcą pięknych kadrów leśnych i nie tylko ;-)

    OdpowiedzUsuń