Dziś moje święto, doczekałem się! W końcu ptaki drapieżne!
Szwecja stwarza wyjątkowe warunki do obserwacji szponiastych. Przede wszystkim, jeżeli chodzi np. o Błotniaki Stawowe, szwedzkie jeziora to głównie "oligotrofy", czyli zbiorniki o słabo rozwiniętym pasie przybrzeżnym, nieurodzajne, biologicznie czyste, ale ubogie. Egzystuje tu sporo gatunków ptaków i zwierząt, ale są reprezentowane przez małą liczbę osobników. Tym samym Błotniaki nie mogą liczyć na rozległe trzcinowiska, zakładają gniazda w takich warunkach jakie zastały. To okazja na wykonanie fotografii ze stosunkowo niewielkiej odległości, bezpośrednio z łodzi. Żeby nie dojść zbyt szybko do wniosku, że to takie proste, podkreślam, że w takich okolicznościach te ptaki są dużo ostrożniejsze i starają się trzymać z daleka od ludzi. Ale miałem szczęście i samiec przeleciał mi bezpośrednio nad głową. Sam nie przepadam za zdjęciami ptaków na tle nieba, ale w tym poscie będzie ich sporo. A to dlatego, że tych gatunków z tak bliska nie widziałem w Polsce, więc jest możliwość pokazania ich stosunkowo dokładnie. Szczególnie zależy mi na prezentacji Rybołowa, jego gracji, niewiarygodnie długich skrzydeł i w ogóle wyjątkowo pięknej sylwetki. To jeden z najpiękniejszych "drapoli" naszej strefy.
Szwecja przywitała mnie wieloma widokami starć i zwad między gatunkami. Awantury najczęściej wszczynają wrony siwe. Wyczyniają cuda, by sprowokować samicę innego gatunku do opuszczenia gniazda. Z lękiem obserwowałem gniazda Rybołowów w trakcie takich scysji, obawiając się, aby inna wrona nie usiadła i nie zniszczyła lęgu.
Błotniaki Stawowe w stosunku do sporej powierzchni skrzydeł, są stosunkowo lekkimi ptakami. To powoduje, że ich lot wydaje się niestabilny, chybotliwy. Zachowują się jak latawiec w rękach dziecka, kołysząc się w lewo i prawo podczas szybowania pod wiatr. Uwielbiałem przyglądać się, gdy na zmianę samica, ale częściej samiec latali po budulec na gniazdo.
Zaskoczyło mnie to, że samiec zawsze niósł gałązki czy trzcinę w szponach, a samica jak może dostrzeżecie, w dziobie.
Samica była tak ostrożna, że nie podniosła toru lotu ani o centymetr wyżej niż widzicie na zdjęciu poniżej. Zwróćcie proszę uwagę, że w dziobie niesie całkiem sporo trzcin.
Rybołowy to już zupełnie co innego. Trzeba mieć nie lada refleks, by je fotografować. Poruszają się znacznie szybciej niż Błotniaki. Mimo wyraźnie większych parametrów ciała, są niezwykle zwinne i przemieszczają się bardzo nisko nad koronami drzew lub na ich tle.
Nie mniej jednak doczekałem się parady nad moją głową, co o mało nie przypłaciłem wypadnięciem z łódki. Nadążenie z obiektywem za tym sprinterem jest bardzo trudne. Ale dzięki zaufaniu jakim obdarzyła mnie ta samica, mogę pokazać Wam niezwykłe piękno tego gatunku.
Udało mi się z pewnej odległości utrwalić siedzącego osobnika. Piękna, dumna sylwetka z silnie kontrastującym podbrzuszem i piersią, jest zachwycająca. Bardzo trudno jest zbliżyć się do siedzącego Rybołowa, jest szczególnie płochliwy. Zrobiłem co mogłem - bliżej się nie udało.
Zwróćcie uwagę na szpony, na zdjęciu poniżej widać je wyraźnie ... coś niesamowitego! Wspaniały oręż.
Poniżej transport budulca niesionego do gniazda.
Moment przed lądowaniem na gnieździe.
Lądowanie.
Walka z wronami zajmuje Rybołowom sporo czasu.
A na zdjęciach poniżej sprzeczka małżeńska, samica bardzo niezadowolona,
że samiec próbuje odpocząć ... życie :)
Rybołowy, jak większość orłów, do budowy gniazd wybierają najstarsze, tym samym najwyższe drzewa. Skandynawskie sosny, ze względu na ubogie, skaliste podłoże oraz surowy klimat, nie wyrastają tak jak nasze. Gniazda znajdują się tak nisko, jak nigdy nie mogłyby się znaleźć w Polsce.
To umożliwia wykonanie takich unikalnych zdjęć jak te powyżej, bez maskowania i konstrukcji na sąsiadujących drzewach.
Fotografowałem jeszcze myszołowy i Bielika, ale niestety z odległości, które nie dały szansy na ciekawe zdjęcie. Bielika widziałem kilkakrotnie, był jednak zbyt płochliwy na udaną sesję.
Fotografowałem jeszcze myszołowy i Bielika, ale niestety z odległości, które nie dały szansy na ciekawe zdjęcie. Bielika widziałem kilkakrotnie, był jednak zbyt płochliwy na udaną sesję.
Po tym urlopie mam sporą satysfakcję, ale mam już plan na przyszłoroczny wyjazd - zdjęcia będą zupełnie inne:)
Ach, cudowne te drapole! Wyobrażam sobie, ile emocji towarzyszyło robieniu zdjęć! Jest czego zazdrościć!
OdpowiedzUsuńRybołowa można podejrzeć tutaj: http://www.looduskalender.ee/en/node/19614
Pani Ewo, emocje nie opuszczają mnie do tej pory. Gdy patrzę na te zdjęcia, wspominam każdą sekundę towarzyszącej mi wówczas euforii.
UsuńUwielbiam rybołowy! :-)
Usuń!
OdpowiedzUsuńni i teraz nie wiem droga emm, czy tym wykrzyknikiem obrywa mi się za coś czy może ma to jakieś inne znaczenie:)
UsuńDeklaruję, że nie machałem rybą nad głową i nie wykonałem żadnej innej czynności "nęciskowej" by sprowadzić tą piękną samicę nad moją głowę. Ona tak po prostu przyleciała nad naszą łódkę:)
Nie nie, ni kszty krytyki, wykrzykuję niemo, piękna przygoda drogi Krzysztofie, przy samym gnieździe brawo, może jednak jakaś ryba gdzieś tam wystawała ;)
Usuńmoże ja tak wyglądałem, chociaż nie wiem czy Rybołowy połasiłyby się na wieloryba.
Usuń:))
Wielorybołów połasiłby się, trzeba zachować czujność, na północy zwłaszcza.
UsuńJedziesz na ryby, a wracasz z rybołowami. Ciekawe!
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie. Super ujęcia ptaków w locie. Ponieważ próbowałem kiedyś fotografować rybołowy na pewnym warmińskim rozlewisku, wiem ile z tym zabawy (w tym negatywnym tego słowa znaczeniu). I Tobie się udało! Ciekawe!
A tak już poza marginesem. To gdzie się kupuje te bilety na prom?
Zabawa jest na całego, mam sporo zdjęć z frgamentem rybołowa w kadrze :)))
UsuńIlość i dynamika zwrotów są zaskakujące. Zawisający w powietrzu myszołów to żart, w porównaniu z tym śmigaczem :)