Naukowcy, a nawet medycy, (ci ostatni niestety opornie) zaczynają być zgodni co do faktu, że jesteśmy wyłącznie energią. Atom w gruncie rzeczy jest falą elektromagnetyczną, nie ma tam żadnych "kulek" elektronów ani "kulek" protonów, tak jak pokazywano nam na modelu atomu podczas lekcji fizyki. Nie ma! Są jedynie zmienne wartości pola elektromagnetycznego. I z tego zarówno wszystko jak i my sami jesteśmy zbudowani - z energii. W końcu to co pokazuje tomograf, rezonans czy nawet rtg, to nic innego jak obraz pola elektromagnetycznego poszczególnych tkanek. Każda tkanka emituje inną częstotliwość pola, stąd różnice wybarwień czy nasyceń. Komórki zmienione nowotworem również takie emitują, a ponieważ częstotliwość chorej tkanki jest inna od otaczającej zdrowej, widać ją na slajdzie wykonanym jedną z tych technik. Skoro, w wielkim skrócie, komórki nowotworowe emitują inne pole elektromagnetyczne, to na logikę wystarczy je "doładować", zmienić to pole. Nie doczekam tego, ale kiedyś skalpelowa chirurgia przestanie istnieć. Będziemy precyzyjnymi emiterami energii naprawiać/wyrównywać pola chorych komórek, w tym nowotworowych, usuwając przyczynę, a nie skutek. Wierzę w to i jestem co do tego głęboko przekonany.
Po co ten dziwny wstęp? Cierpliwości, ten post nie jest z tych, które napisały się same :)
Idąc krok dalej, muszę powiedzieć, że każda komórka naszego ciała jest w pewnym sensie suwerenem. Posiada wszystkie funkcje naszego organizmu. Na ścianie komórkowej znajdują się wszelkiego typu receptory, które odpowiadają naszym zmysłom. Skanują/sczytują określone parametry otoczenia i odpowiednio na nie reagują. Gdy do komórki dochodzi np. pozytywna, o wysokiej częstotliwości fala elektromagnetyczna, stymuluje komórkę do wyższego poziomu aktywności. Tak jak my na dźwięki świetnej melodii pobudzamy się, tańczymy, podśpiewujemy, podobnie reaguje każda z komórek, aktywizuje się. Nasze DNA się rozpręża, biochemia komórki ma lepszy kontakt z większą ilością aminokwasów tworzących białka naszego organizmu ... tworzących NAS!
Kiedy jesteśmy w stresie, DNA skręca się, kurczy, aminokwasy są ukryte, bardziej niedostępne, wpadamy w pułapkę "czarnych myśli" które zaciskając DNA w stresowym skurczu, uniemożliwiają wyjście z tej sytuacji.
To o czym piszę, to temat na książkę, więc mam nadzieję, że te moje skróty i uproszczenia opisów nie zakłócają podstawowego przekazu.
Z dwóch emocji, które nami rządzą, miłości i strachu, (pozostałe uczucia to tylko pochodne tych dwóch) opłaca nam się wyłącznie ta pierwsza - MIŁOŚĆ.
Piszę te dziwne rzeczy, ponieważ wyłącznie i nieustająco o tym właśnie rozmyślałem siedząc dziś ukryty w liściastym i parnym młodniku. Siedzenie dziś w liściastym, parnym młodniku oznaczało pogodzenie się z obecnością miliardów owadów. Te jak wiadomo bzyczą i brzęczą. Kiedy już to zaakceptowałem, moje uszy wypełniły się nieprzerwanym koncertem wysokotonowych dźwięków, a te w postaci fali dźwiękowej docierały do komórek mojego narządu słuchu. Krótko mówiąc, miliony komórek mojego ciała było przez dwie godziny pobudzanych dźwiękami lasu, głównie owadów. Aktywność moich komórek, ich metabolizm i funkcje przebiegały zatem pod dyktando owadziego koncertu! W jakiejś części zatem stawałem się tym lasem, może nawet po części owadem. Wg pewnej doktryny, może bardziej paradygmatu, nasz umysł jest częścią wspólną naszego rozumu i kosmicznej świadomości - bytu nieskończonego, przewielkiego i nieśmiertelnego. Kiedy dałem dziś umysłowi zgodę na egzystowanie w świecie tych dźwięków, czułem, że staję się tym dźwiękiem, że staję się częścią wszechświata, że się z nim w jakiś sposób łączę.
W drodze powrotnej, towarzyszyło mi przekonanie, że każda cząstka rozgrzanego powietrza, fale dźwięków, cząstki wdychanych zapachów, wszystkie napotkane atomy, że ja je przenikam, że ich energia ładuje mnie, że tworzy moją energię ... że dysponujemy wspólną energią!
Wydaje mi się, że otaczające nas atomy są jakby miliardem mikrochipów, którymi łączymy się z matrycą wszechświata. Wypijamy atomy i spożywamy je, a one wciąż dolatują do Ziemi, są tu też te z rozłożonych dinozaurów, obumarłych dawno roślin, więc my również mamy w sobie to wszystko. Jest w nas "fragment" Marsa, pterodaktyla i prastarej paproci. Jesteśmy zbudowani z energii kosmosu. Jesteśmy zatem jednością ze wszystkim co żyje. To dlatego każda niepotrzebna śmierć jest zaburzeniem pewnego porządku i z tego też powodu dziś nie potrafię już bezkrytycznie zabić przysłowiowej muchy. Tego mnie nauczył las.
Jeszcze nie dzwońcie po psychiatrę proszę :)
Całkiem szczerze, ryzykując opinię tęgiego schizola, dzielę się z Wami tym, co wyprawia umysł, gdy samotnie spędzam godziny na odludziu, ukryty głęboko w lesie.
Ten typ przemyśleń nigdy, przenigdy nie powstanie, gdy nie będziemy sami. Zajęci rozmową, jakąkolwiek relacją z kimś drugim, nigdy nie "wejdziemy" w ten dziwny stan postrzegania przyrody na innych, nieco kwantowych poziomach.
No, nie wykluczam też tej ewentualności, że rzeczywiście jestem tęgim schizolem, co nie ukrywam wiele by wyjaśniło ;)))
Wtedy przepraszam najmocniej za zamieszanie, bo może świat jest po prostu analogowo-newtonowski i te wszystkie kwantowe pierdoły nie istnieją :)
Nie wydaje mi się jednak, skoro takie umysły jak Einsteina, Schrodingera czy Heisenberga klęknęły przed kwantową świadomością. Jako znacznie, znacznie mniejszy robaczek wszechświata, również klękam.
W dodatku z ogromną czynię to przyjemnością.
Sarnie podrostki są już całkiem spore :) Na szczęście do drugich planów dotarły poranne mgły.
Tu nieco bliżej mamy.
Póki do wnętrza lasu nie dotarło poranne słońce, postanowiłem pokazać kilka pięknych leśnych kwiatów.
Naparstnica w półmrocznym świetle świtu.
Urocze niebieskie dzwonki :)
To jeden z jasieńców, ale jam nie od kwiatków, więc wybaczcie to uogólnienie ;)
Nad moją głową, w absolutnym gąszczu liści, usiadła sikora czubatka. Wyłowiłem ją z najwyższym trudem, mocno odchylając się w skręcie do tyłu. Niewiele brakowało, a utraciwszy równowagę, fiknąłbym na plecy.
Odwiedziła mnie samica trznadla - miłe, miłe.
Jednak serce dziś oddałem owadom, ponieważ to głównie one zabrały mnie dziś do swojego świata.
Trafiła się sikora czarnogłówka :)
W dziobie miała dwa nasionka, ale ogólnie była jakaś ... zmierzwiona :) Chyba za wcześnie ją spotkałem!
W naprawdę całkowicie nikczemnej i zupełnie przypadkowej, co najważniejsze przejściowej kałuży, spotkałem tę żabę. Chyba trawną. W środku lasu, pomijając tę podeszczową kałużę, z dala od wszelkiej wilgoci! Wariatka.
I na koniec naparstnica w słońcu, no dobra, niech będzie ;)
Zdjęcia jak zwykle świetne :) ale opis...., nie to trzeba jeszcze raz przeczytać, a może i kolejny raz. Wszak też chodzę po tych lasach i jeżeli mnie takie przemyślenia dopadną to co wtedy.
OdpowiedzUsuńDaj znać co o takim przypadku sądzi lekarz:)))) Czy można to leczyć ;)
no tego Ci nie życzę! :) gdyby nie daj Panie Boże dopadły Cię takie przemyślenia ... to koniec, od tego moemntu już żadne wyjście do lasu nie będzie takie jak dawniej :)))
UsuńNie doszedłem do takiego stanu, by widzieć świat jako strukturę kwantową, tak jak bohater Matrixa rzeczywistość wirtualną w postaci struktury binarnej. Zastanawia mnie natomiast zupełnie inny problem. W jaki sposób postrzega otaczający nas świat sam mózg posiłkujący się naszymi zmysłami. Coraz bardziej jestem przekonany, że twórcy komputerów kwantowych, korzystających podczas przetwarzania i zabezpieczenia informacji z zasady splątania kwantów, powinni mocno zgłębiać działanie naszego mózgu. Sposób, w jaki odnajduję na przykład grzyby w leśnym runie, mówi wiele o kwantowej naturze postrzegania rzeczywistości. Szybkość z jaką mózg identyfikuje grzyby, nawet w trudnych warunkach oświetleniowych - moim zdaniem - potwierdza kwantową naturę przetwarzania informacji przez mózg. To na początek. Chyba ta sprawa jest ciekawsza niż próba postrzegania świata jako zbiorowiska kwantów. Otaczający nas świat w skali makro jest jednak zbyt stabilny, aby próbować go oglądać jako zbiorowisko kwantów. To nie na poziomie naszych zmysłów.
OdpowiedzUsuńsam mózg to właśnie otrzymuje kod binarny w postaci impulsów elektrycznych, to jest jeszcze do ogarnięcia. Natomiast jak zrozumieć co z tymi sygnałami robi nasz umysł? Tu do głosu dochodzi skomplikowany algorytm przeliczeń i zamiana tych impulsów na obrazy, interpretacja. Przecież mózg sam w sobie jest ślepy, a my "widzimy" wyświetlony/wyprojektowany obraz przez umysł, który w jakiejś części usadowiony jest w mózgu, a w jakiejś w świadomości. Jesteśmy na maksa skomplikowani i wielu matematyków starających się to zrozumieć ... zwariowało :) Nawet się nie staram! :)))) Stabilność? Czym ona jest w rzeczywistości? Wg mnie nie możemy mówić o stabilności czegokolwiek. Wszechświat jest ukłądem na wskroś dynamicznym, a jego stabilność osadza się na wiecznej zmianie, przemianie, na ruchu, na cyrkulacji. Podstawowym mechanizmem spajającym wszystko jest - ruch wirowy! Taka to właśnie jest stabilność ;)
UsuńStabilność w tym sensie, że w makroskali zmiany są przez nas postrzegane jako powolne, prawie niedostrzegalne, albo szybsze, niektóre nawet bardzo szybkie, ale dostrzegalne za pomocą naszych zmysłów. Zmian na poziomie kwantowym nie jesteśmy w stanie odnotować, bo raz do tego potrzebny właściwy sprzęt, dwa, że nawet mózg nie jest w stanie tego spostrzec i przetworzyć, co najwyżej zamodelować na podstawie parametrów odczytanych w przeszłości, trzy, że z zasady nieoznaczoności Heisenberga sama obserwacja wpływa na stan obserwowanego obiektu kwantowego, a więc de facto nie oglądamy świata w strukturze kwantowej, bo to niemożliwe. Za każdym razem oglądamy co najwyżej jego odwzorowanie na podstawie dostępnych nam sygnałów. Świat tak oglądany jest stabilny i w miarę niezmienny w porównaniu ze światem fizyki kwantowej. To tyle.
OdpowiedzUsuńsię trudno się nie zgodzić się ;) Heisenberg mocno namieszał, do tego jeszcze siły upiorne, które tak bardzo popsuły Einsteinowi humor, działają w czasie "0" :)))
Usuńtak powyostrzane, że aż oczy bolą.
OdpowiedzUsuńZUIKO tak już ma, seria profesjonalna to wg mnie najlepsze aktualnie obiektywy na śweicie.
UsuńUrocza sarnia rodzinka oraz urocza naparstnica, bez względu na to czy to energia, czy jakieś inne coś.
OdpowiedzUsuńno właśnie, co za różnica ;)
UsuńJestem po stronie kwantowych pierdół ;-)))
OdpowiedzUsuńufff, a obawiałem się, że Pani, elegancka kobieta, pierwsza uzna mnie za wariata ;) :)))
UsuńAtomy pierwiastków, z których jesteśmy zbudowani, powstały kiedyś w wybuchu supernowych oddalonych o n kilometrów od Ziemi - to naukowo udowodniony fakt. Tak więc, czy tego chcemy, czy nie, faktycznie jesteśmy częścią kosmosu, a nasze dziedzictwo sięga miliardy lat wstecz. Ale nasz mózg nie jest przystosowany do takich rozważań i kiedy za długo się nad tym myśli, może wybuchnąć. Szczególnie w taki upał :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego starałem się to szybko opisać, żeby zdążyć przed eksplozją. Największe moje obawy budzi jednak to, że gdyby sekcja wykazała, że to była implozja, byłby to pośmiertny dowód na próżnię w mojej głowie, a ja już nie mógłbym nic z tym zrobić. Ani przeprosić ani udawać, że jest inaczej ;)
UsuńAleż namieszałeś. Mam nadzieję, że po przyjściu z lasu udałeś się na mały reset umysłowy coby owady z głowy wypłoszyć:)
OdpowiedzUsuńcoś mi tam ciągle (się) bzyka w tej łepetynie h ah aha ha a
UsuńCzłowiek znika na kilka wakacyjnych dni i... po powrocie musi czytać kilka razy żeby wejść na wyższy poziom myślenia hehehe :) baaardzo baaardzo dobry tekst... i tu sie zgodzę... gdy idę sama na lesną wyprawę sposób postrzegania i odczuwania jest zupełnie inny... :)))
OdpowiedzUsuńeee tam zaraz tam na wyższy ... na inny po prostu ;)
Usuń