Wiatr szybko pędził pierzaste chmury po błękitnym niebie. Wymarzona pogoda dla miłośników pejzażu czy po prostu fotografii plenerowej. Reflektorowe, szybko przesuwające się światła i miękkie cienie potrafią z przeciętnego widoku uczynić cudo. Tu mieszkańcy pogórza mają wielkie fory i przewagi. Pagórkowata Warmia też nie ma się czego wstydzić. Dość poważnie rozpatrywałem, czy tego dnia nie przeprosić się z "szerokim szkiełkiem" i ruszyć w teren szeroki. O podjętej decyzji zadecydował tylko jeden parametr - stabilny kierunek wiatru. To zawsze na mnie działa w jeden sposób - DO LASU!
Taki dość silny i stabilny wiatr daje niespotykaną w inną pogodę szansę na podejście lub spotkanie drapieżnika z niewielkiej odległości. One mają tak wyczulony zmysł powonienia, że potrafią wyczuć człowieka z kilkuset metrów nawet z wiatrem. Ale gdy wiatr jest silniejszy i nie kręci, nasze szanse rosną. Nie mogłem się powstrzymać.
Tego dnia miałem już sporo kilometrów w nogach. Poszedłem w okolice pięknego jeziora. Właśnie zbliżałem się do leśnego prześwitu na granicy dziczej ostoi. Nie mogę tego nazwać polanką, bowiem rozmiar tego "miniplacyku", nie zasługuje nawet na to miano. Po prostu w starym lesie, w jednym miejscu zabrakło kilku drzew :)
Takie prześwietlenie zwykle wystarcza, by okazało się atrakcją dla zwierząt. Więcej słońca, więcej owadów, tym samym ptaków, krótko mówiąc stołówka dla drapoli idealna.
Lis, gdy żyje w spokojnym ekosystemie, nie jest przepłaszany, poluje już od południa. Lubi suche, jasne miejsca. Niezwykle cierpliwie wyszukuje nornic i innych smakołyków. Niedawno publikowałem filmy z polowania lisów, tym razem pokażę zdjęcia jednego z najpiękniejszych psowatych drapieżników Europy. Pogoda była łaskawa, sceneria również.
Szczęśliwie dla dalszych obserwacji, zauważyłem go w porę. To kluczowe w przypadku lisów. Są naprawdę czujne i przebiegłe. Zasiadłem cicho w trawie za osłonę mając szczotkę grabową.
Podobnie jak w przypadku opisywanego niedawno spotkania z łaniami, stwierdziłem tylko, że trawa ma uszy ;)
Chmury gnały jak szalone, więc co i rusz miałem go w słońcu lub cieniu. Mogłem do woli trenować szybką zmianę parametrów zdjęcia :)
Gdy naśladowałem odgłos jego przysmaku, kręcił zabawnie głową "ostrząc słuch" na potencjalną ofiarę. To by się zdziwił :))))
Sprawiał wrażenie wyluzowanego i nie chodzi mi o coś w rodzaju kaczki wyluzowanej, nie :)
Za każdym razem gdy go wabiłem, obserwował czujnie. Na szczęście siedziałem bardzo nisko na ziemi. Falbany traw utrudniały mi wprawdzie fotografowanie ale i on miał kłopot z namierzeniem mojego "nikczemnie kruchego jestestwa" ;)
Uszy "śmiagały mu" za każdym dźwiękiem, ale wzroku nie spuszczał nawet na sekundę!
Drapanko - chwila rozkoszy - przerwa od czujności :)
I ponownie na chwilę w krainie cienia.
Upsss ... co tam się dzieje?!? Lisy są szczególnie wyczulone na pewien rodzaj dźwięku, co dość bezczelnie wykorzystywałem, by wzmagać jego czujność :) Tu już widać irytację na granicy złości. Tzw. ponure spojrzenie, które może zabić :)))
Zajął niezwykle malownicze stanowisko. Na współpracę z nim nie mogę narzekać. Robił co mógł, bym był zadowolony. Był kreatywny i wniósł wiele do tej sesji :)
Schodząc z "wybiegu" niczym rasowa modelka, dokonał ostatniej prezentacji ;)
Dziękuję "lisu" za pozowanie, naturze za pogodę, "aparatu" za bezawaryjność i sobie, że po raz kolejny robiąc za środek transportu aparatu, zaniosłem go w odpowiednie miejsce o odpowiedniej porze. Potem już tylko wycelować w obiekt i wykonać fizyczną presję palcem na spust migawki. ;)
Transporterowi i fizycznej sile spustowej Dziękuję. Lis powinien poprosić o odbitki do swojego portfolio. Że też on tak umie jedno ucho na Maroko a drugie na Teksas?
OdpowiedzUsuńZawsze uważałem, że każdy powinien robić to, co mu wychodzi najlepiej. Ja ... dostarczam aparat we właściwe miejsce, a potem użyczam palca ;)
UsuńNic innego nie pozostaje mi stwierdzic jak, ze jest sliczny! A Tobie zazdroszcze wiedzy "lowieckiej" Kika dni temu na Podlasiu przebiegl mi droge identynczny, slicznej urody lisek, rudy, z puszysta kita,oczywiscie aparat byl w torbie a nawet gdybym go miala w rekach to i tak nie zdazylabym nic zrobic...biadolilam dluzsza chwile na stracona okazje. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię lisy. Nie mogę się nadziwić jak natura mogła tak pomalować drapieżnika :)))
UsuńAle gdy poluje w trzcinach lub suchej trawie, wszystko wydaje się jasne.
Zdjecie drapanka - z jego miny można wyczytać jak mu przyjemnie było na tej "polance" :)
OdpowiedzUsuńoj było, całe spotkanie trwało ponad pół godziny. :)
UsuńUroczy! A na 8 nawet rozkoszny.
OdpowiedzUsuńi ten ząbek :)
UsuńLis, jaki jest, każdy widzi.
OdpowiedzUsuńjakbym to już gdzieś czytał ... ;)
UsuńJa chcę lisa!!! Znaczy sfotografować... U nas są ale nie mam szczęścia. A Twoje zdjęcia tylko zaostrzają apetyt. Jak ty je wabisz i o której godzinie najlepiej na nie trafić? Pomóż... Zamienię się na Bielika:)Miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńLuna :) znajdź mnie na Fb, wszystko Ci powiem na privie ;)
UsuńJasne, tylko jak Cię znaleźć jak nie pokazują nikogo takiego. Może Ty będziesz miała łatwiej - Maria Łuczaj "haft"cieniowany" - powinno pójśc po nazwisku.
UsuńUroczy.. uroczy!! :)
OdpowiedzUsuńpodzielam, liski są cudne :)
Usuń