Kumpel (całkiem serdeczny zresztą), no dobra, niejaki Marcin N. znany jako Warmiński, podesłał mi filmik p.t. "Kto mi ukradł ser?" lub może ... "Kto ukradł mój ser?".
Film z gruntu szkoleniowy z tzw. morałem. Morał mniej więcej taki, że korzyści czekają na tego, kto oczekując sukcesu, potrafi opuścić swoją strefę komfortu.
Moją strefą komfortu był pewien spory obszar Puszczy, w którym zawsze coś się działo. Niemal nie było wyjścia bez jakiejś ciekawej obserwacji. Oczywiście to, co uznajemy za ciekawe, jest wypadkową otoczenia i naszej kreatywności. To nie musi być za każdym razem jelonek bawiący się z warchlakami! To może być mucha wplątana w pajęczynę, ciekawy liść lub zardzewiałe wiadro! :)
Nie mniej jednak, od trzech tygodni, próba zrobienia czegoś interesującego z jakkolwiek rozumianym ssakiem, była na tym obszarze niczym orka na ugorze. Las przeczesały wilki, zwierzyna przepłoszona skutecznie.
Po rozmowie z leśniczym tego obszaru i za Jego namową, opuściłem strefę komfortu i poszedłem w nieznane, czyli obszar, który mi wskazał. Dziękuję Panu Leśniczemu!
Jest niezwykle serdeczny i życzliwy. Imienia i leśnictwa jednak nie podam, po co Mu problemy z tytułu "kumplowania się" z ekoterrorystą! Przecież inaczej nikt nie postrzega ludzi kochających i fotografujących przyrodę.
Nieznane okazało się niezwykle atrakcyjne. Do tego dochodzi uzależniająca ciekawość tego, co wydarzy się za zakrętem, za drzewem, za wąwozem. Odkrywanie!
To był taki dzień - odkrywczy!
Zaczął się ciekawym wschodem.
To z pewnością najczęściej fotografowana przeze mnie brzoza. Jest po drodze, cóż poradzę :)
Nowe tereny mają to do siebie, że często zdarza się wejść w "ślepą uliczkę".
I wlazłem!
Nie dało się ominąć gospodarstw. Musiałem zawracać. Korzyść jedynie taka, że spotkałem sarnę z koźlętami. Praktycznie w półmroku, co już zapewne nikogo nie dziwi. :)
Koźlę ma bardzo chore oko, co widać na jednym ze zdjęć. Zapytany specjalista lek. wet. stwierdził, że to pourazowe zwłóknienie rogówki. Szkoda mi go, (koźlęcia, nie specjalisty ;) ) ale wierzę, że da sobie radę.
Przemieściłem się samochodem i kilka kilometrów dalej wszedłem we wspomniane nieznane.
Las porasta tu tereny o sporej różnicy wzniesień. W takim pagórkowatym terenie każdy kilometr ma inny wymiar jeżeli chodzi o wysiłek. Przyznać jednak trzeba, że zwierzęta to lubią.
Z daleka zauważyłem łanie z cielakami idące w moją stronę. Wiatr wybitnie mi nie sprzyjał, więc wiedziałem, że spotkanie potrwa bardzo krótko. Było ciemnawo, aparat przy ISO 1000 wskazał 1/40 sekundy. Musiałem się mocno ustabilizować, tym bardziej, że z tytułu ukształtwania terenu, nie mogłem np. klęknąć.
Pani mama wyszła wprost na mnie. Miałem jedną szansę na wykonanie zdjęcia.
Łanie, które znalazły się w tej odległości od człowieka, nie pozują zbyt długo :))
Wszystko się udało. Zdjęcie, jak na tak długie otwarcie migawki, nawet ostre. Ale nie sądzę, że strona techniczna jest tu najważniejsza. Mnie satysfakcjonuje to, co dzieje się w planach zdjęcia oraz oczywiście wspomnienie bliskiego spotkania.
Pyszności! Tym razem nie wybrałem się jednak na grzyby.
Gdy patrzę na drzewa porośnięte ... porostami :) nie mogę oprzeć się porównaniu ze skórą starych waleni. One też są pełne ukwiałów i glonów.
W pewnym momencie usłyszałem groźne fuknięcie!
Piękna, ogromna locha przemknęła tuż przede mną. W 50-60 letniej części lasu panował półmrok, który skutecznie opóźnił pracę autofokusa.
Żeby było jasne, na zdjęciu poniżej jest ta locha. Kto dostrzega jej niezbyt wielki fragment, ten zuch! :)))
Jak widać powyżej, nie była sama :)
Las pożegnał mnie przepiękną sceną. Zawsze naiwnie wyobrażam sobie, że gdy zwierzę tak na mnie patrzy, to uczy się, że nie stanowię zagrożenia i następnym razem nie ucieknie. Głupie to, ale kto mi zabroni tak myśleć?!? :)
Warmia w drodze powrotnej.
Nawet nie przypuszczałem, że za godzinę niebo będzie bezchmurne i dzień zamieni się w słoneczny.
Widzę, że i Ciebie sprowadziło do parteru - grzybki, porosty:)))
OdpowiedzUsuńno nie, wypraszam sobie, zawsze fotografowałem tego typu historie, ba nawet poświęcałem im odrębne posty! Ja Ci dam "sprowadziło do parteru"! No nie, taki tekst pod takim postem! Mało Ci tu zwierza?
UsuńWiesz jak ciężko wrócić z lasu bez powietrza w kołach?!? :)))))
Zachwyciło mnie zdjęcie pagórzastego lasu. Wiem, że chodzić ciężko, ale wygląąąąda.
OdpowiedzUsuńTak, to imponujący kawał lasu. Łazi się rzeczywiście ciężko, ale fajne jest to skradania się zza każdego pagórka :)
UsuńMoja strefa komfortu w ostaniach czasach... fotel z kocem i herbata. Pozostając wniej nic nie zobaczę... Chyba, że przez Twój obiektyw.
OdpowiedzUsuńLuna, wprawdzie Twoje obserwowanie fragmentów wszechświata przez mój obiektyw dodaje misyjności temu co robię, ale z całego serca życzę Ci jak najszybszego powrotu do zdrowia i cieszenia się własnym oglądem :)
UsuńNie ma to jak nowe miejsce, sypnęło... wszystkim. Zazdroszczę, ja jeszcze tydzień będę zwiedzała własną łąkę, tym bardziej zazdroszczę, że mam też takie pogórkowe miejsce. Łania urocza.
OdpowiedzUsuńdziś z Beatką K. rozmawialiśmy m.in. o Twoich pagórkach :))) Pozdrawiam serdecznie :)
Usuńuuuu, a wyglądasz na takiego uprzejmego:)
OdpowiedzUsuńto pozory! ;)
UsuńPS. chciałem podziękować za tego serdecznego kumpla:)))
OdpowiedzUsuńa już nie chcesz? :))) bo wiesz okazja się znajdzie :)))
UsuńŻyczliwości chciałem wyrazić..., a nie, że już nie chcę.
Usuńno to okazja się znajdzie, już nawet wiem kiedy - w niedzielę :)
Usuń