To znaczy koniecznie o jeleniach, niekoniecznie o żywych.
Śmierć w przyrodzie jest nie tylko elementem obecnym, ale zdaje się być koniecznym dla zachowania życia wielu gatunków zwierząt.
Jeleń, pokaźnych rozmiarów zwierzę, nie ma w Polsce zbyt wielu naturalnych wrogów. Wpisany jest głównie w łańcuch pokarmowy wilków i niedźwiedzi.
Kiedy jednak padnie ofiarą tych drapieżników, korzystają z obficie zastawionego stołu lisy, kruki, sójki, sroki, bieliki, myszołowy, wiele innych szponiastych. Z pewnością zakradnie się też kuna, może borsuk, z pewnością jenot. Sądzę, że można jeszcze długo wymieniać gatunki, dla przedstawicieli których, martwy jeleń będzie poważnym zapleczem kulinarnym.
W świetle tej "przydatności" jeleniego mięsa, nigdy nie odczułem czegoś na kształt żalu nad znalezionym truchłem. Mimo mojej bezgranicznej miłości do jeleni, wiem, że choć dramatyczną, to jednak odegrały ważną rolę w biosystemie.
Ostatnio znalazłem świeże resztki po takiej "zespolonej uczcie".
Kości zostały starannie oczyszczone, co oznacza, że wiele gatunków pracowało nad tym osobliwym pomnikiem teatru natury, teatru życia i śmierci.
Resztki łani fotografowałem przed świtem i to skromne, mokre i ponure światło, dodało jakiegoś sznytu, może wymowności.
W pierwszym planie widać charakterystyczne odchody wilka. Są czarne, zawierają sierść i niestrawione resztki. Zwykle przy dużych łupach nie brakuje ich odchodów.
To co jest charakterystyczne dla wilków, fragmenty ofiary są rozciągnięte po okolicy. Dzięki temu osobniki niżej ustawione w hierarchii stada, mogą jeść w tym samym czasie, w którym osobnik alfa zajęty jest swoją wybraną częścią jelenia.
Tak precyzyjnie oczyszczone kości i stawy, świadczą, że wielu skrzydlatych gości posilało się przy tym stole.
Dolne, wyjątkowo ścięgniste części kończyn poleżą jeszcze długo. Gdy bakterie gnilne nieco "spulchnią" te tkanki, do dzieła przystąpią owady, ich larwy i wszelcy inni przedstawiciele mniejszej fauny. Biorąc pod uwagę porę roku, może ich nie być sporo i do końca będzie to dziełem wyłącznie mikrorganizmów. Za jakiś czas pozostaną wyłącznie "suche" kości. Nie będzie nawet szklistych, twardych chrząstek pokrywających główki kości.
Niezbyt daleko od tych resztek znalazłem świeże tropy wilków. Poniżej odcisk przedniej łapy o czym świadczy sercowata poduszka tylnej części stopy.
Ten telefon ma 12,5 cm długości i to był największy pożytek jaki z niego miałem, ponieważ się rozładował :)
To co jest charakterystyczne, to zawsze wyraźnie odciskają się pazury, które są skierowane do środka. Trop psa nie jest tak zwarty, a pazury, z wyjątkiem kilku prymitywnych ras, "rozjeżdżają się" na boki. Głębokość tropu świadczy o masie osobnika. Ziemia jest po deszczu, więc wyraźne krawędzie tropu świadczą o tym, że wilki przeszły tu przed chwilą. Niestety nie udało mi się ich zaobserwować. Ponieważ tropów jest sporo, wieżę, że to mi się uda.
Gdy tylko ruszyłem w dalszą drogę, spotkałem sikorę sosnówkę. Niezbyt często je spotykam, więc ucieszyła mnie jej obecność.
Niemrawe, jakby niepewne swoich możliwości słońce starało się dodać nieco kolorytu i tak strojnej dziś Puszczy.
Zapędziłem się dziś okrutnie daleko. Jeszcze nie wiedziałem co mi przyjdzie do głowy w związku z kałużami ale instynktownie je fotografowałem.
Gdy, tak jak poniżej, udało się "dorwać" mgliste zakamarki, było naprawdę bajecznie.
One, te kałuże, są takimi oknami do świata, który jest ukryty pod ziemią. Kałuże są magicznymi tunelami, przez które można dostać się do innego wymiaru!
Ten świat widać w kałużach, jest bardzo podobny do naszego! Wprawdzie drzewa w nim rosną w odwrotnym kierunku, jakby do góry nogami, ale cóż, przecież to inny wymiar rzeczywistości.
No zresztą sami się przyjrzyjcie ...
I co? No przecież sami widzicie!
I teraz nie wiem, czy ta sikora się kąpie, czy pod pretekstem kąpieli przedostaje się "na drugą stronę lustra" ;) Pozostaje jeszcze jedna możliwość ... ona JEST z tamtej strony! Z innego wymiaru!
Jak będzie trochę cieplej, spróbuję się tam przedostać, rozejrzę się i powiem Wam co widziałem ;)
No i na koniec dygresja, bez której jak wiecie, nie umiem się obejść ;)
Światło ... nic nie byłoby takie jakim jest, gdyby nie ono. Gdyby nie światło, nie byłoby obserwacji, a bez naszej obserwacji Wszechświat ... nie istniałby ...
Gdybyśmy nie widzieli, nie moglibyśmy niczego opisać, tym samym nazwać, a rzeczy nienazwane, przecież nie istnieją!
Poniżej widok, w którym tajemnica i mrok miesza się z nadzieją, samotność z obecnością, cień z jasnością. Taki moment, który w słoneczny dzień nie zaistniałby, którego przy innym świetle, po prostu i najzwyczajniej bym nie zauważył. Światło zmienia nasze postrzeganie, odczucia i myśli. Nasze myśli tworzą nasze rzeczywistości. Światło ... tylko i aż! Bez niego nie zauważyłbym innej rzeczywistości w kałuży ;)
I taki to był las tego dnia, pełen refleksji nad ulotnością, nad tym, że ktoś musi zginąć, by żyć mógł ktoś i nad bezkresem tajemnic świata, które wciąż odkrywamy:)
Ładny (hmm) kawałek puszczańskiego życia...
OdpowiedzUsuńNo, i moje tajemne przejścia do Kałużowego Świata zostały odkryte! Może i dobrze, raźniej będzie po drugiej stronie lustra ;-)
PS. Sikora na pewno akurat opuszcza tajemniczy świat. Chlapie się w kałuży dla niepoznaki ;-)
Qrcze, no tak! Przecież Pani z takim zacięciem fotografuje kałuże!!! Jest Pani Prekursorem tego odkrycia. Może napatrzony na Pani kałużowe fotografie w sposób podświadomy skierowałem swoją uwagę na te lusterka :) A co do tej sikory, to też tak uważam - pozoruje kąpiel! Cwaniara :) Hmmm .. kawałek - :)))) dosłownie i w przenośni ;)
UsuńNo bo w puszczy to jak w baśni, inny świat :) to i droga do innego wymiaru jest wyjątkowa a zarazem niepozorna... niby zwykła kałuża :)))) Ta sikora w kąpieli wymiata!!! Bliskie spotkania z wilkami coraz bardziej stają się możliwe :) czego Tobie ( i sobie) życzę!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj Hana, od czasu mojego spotkania oko w oko z wilkiem o niczym innym nie marzę tak jak o tym, by przeżyć to raz jeszcze. Wprawdzie z Marcinem w tym roku spotkaliśmy wilka, ale przemknął przed nami jak duch i tyle. :)
UsuńWidzisz, fascynacja nimi jest u mnie większa niż do jeleni czy ptaków drapieżnych. .. i jestem pewna ze widziałam jednego. Tak jak piszesz - pojawił sie przede mna i zniknął jak duch. .. po cichu. .. bezszelestnie. .. duży pies narobił by hałasu :-) mąż słuchał z niedowierzaniem ... a może zastanawiał się czy nie tracę rozumu :-) :-) ale od kiedy przeczytał jakiś wywiad z lesniczym z naszego nadleśnictwa o tym ze przechodziła wataha to odzyskałam " zdrowy rozsądek " :-)))))))))
UsuńBardzo piękny ten świat puszczański nawet bez przechodzenia przez kałużowe lustro. A i historia zacna wraz z sikorą w kąpieli
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuje zatem za docenienie historii, którą w gruncie rzeczy moimi wprawdzie rękami, ale napisał las ... natura znaczy :)
UsuńTak myślałam, jak zobaczyłam tę nóżkę na fb. Tak ten świat urządzony i kiedyś pewnie szarpałoby się serce, ale ostatnio to nawet przejechanego zająca zebrałam z drogi i pożywiły się moje myszaki i kruki. Zawsze zachwycają mnie perspektywy, piękni Ci to wyszło na 7,8,9
OdpowiedzUsuńMi jak mi, to zasługa świateł, mgiełek i atrakcyjności tych fragmentów lasu, a że akurat tam byłem, fakt, to mi się udało ;)
Usuńi taki to taniec życia- słodko gorzki, dokumentacja pierwsza klasa :)....bardzo podoba mi sie Twoja interpretacja kałużowych wrót - teraz juz wiem, czemu tyle czasu zauroczona nad nimi spędzam :) I ten skisły las....uwielbiam jesień w każdej odsłonie
OdpowiedzUsuńskisły las ... no wiesz? :))) Kalinko, a ta droga na 9-ym, to dokładnie miejsce Twojej walki z jogurtem - poznajesz? :)
Usuń