Maskowanie, skradanie, cichy podchód, zasiadki, zarwane noce, czego to ja nie robię, by ilość ciekawych obserwacji w lesie była istotna. Robię wiele, wkładam w to mnóstwo wysiłku i bardzo się staram. Poprzedni post był jednak świadectwem, że w lesie nie tylko chęci się liczą.
Wczoraj dla odmiany poszedłem z żoną i psem (na smyczy!), na typowy rodzinny spacer po lesie. Oznacza to, że przemieszczaliśmy się wyłącznie leśnymi drogami, w normalnych ubraniach, bez skradania i "przyczajek".
Jedyne odstępstwo od klasycznego rodzinnego spaceru to fakt, że rozmawialiśmy szeptem. Pies szczęśliwie w lesie zachowuje się jak na rasę myśliwską przystało - przyzwoicie, jest czujny i nie czyni bezpodstawnego zamieszania.
Już po chwili, z mijanego młodnika, hałaśliwie i bez kompromisu ruszyła wataha dzików. Były od nas o 8-10 metrów. Nie udało się ich w tej gęstwie sfotografować, ale przygoda "fonicznie" była wyśmienita.
Gdy 20 minut później weszliśmy na leśną polanę, przeleciał bezpośrednio nad nami, żuraw. Był tak nisko, że momentami nie mieścił się w kadrze!
Spacer był uprzyjemniany piękną pogodą, ciepłym, wiosennym, światłem mocno popołudniowego słońca i miłym towarzystwem ptaków oraz wiewiórki.
Najbardziej zaskakujące było spotkanie z ... jeleniami w klasycznym starodrzewiu sosnowym.
Nie ma wprawdzie wątpliwości, że gdybym był sam, a szczególnie bez psa, podszedłbym je znacznie ciekawiej i zdjęcia byłyby lepsze, ale spotkanie zaliczone! Jelenie to zawsze pyszna nagroda za właściwe zachowanie w lesie.
Z nóg jednak najbardziej ścięło mnie podejście Orlika Krzykliwego! Tym razem bez czatowni, zanęty i tym podobnych pomagaczy. To zupełnie co innego podejść drapieżnika w jego środowisku, a zwabić go. Mam z tego powodu ogromną satysfakcję mimo faktu, że zdjęcia z zasiadki zawierają więcej szczegółów z tytułu mniejszej odległości. Ale to zupełnie inny rodzaj satysfakcji - wiecie o co cchodzi :)
To jest właśnie prawdziwy chichot lasu, że w trakcie zwykłego rodzinnego spaceru zrobiłem zdjęcia, na które niejednokrotnie musiałem bardzo ciężko zapracować. Jak w życiu, jak w życiu ...
To druga próba zamieszczenia komentarza. W pierwszym generalnie chodziło mi o to, że gwarantem najlepszych leśnych spotkań jest pozostawienie aparatu w domu.W takim przypadku dzieją się prawdziwe cuda, co niestety znam z autopsji i czego zdecydowanie nie polecam!
OdpowiedzUsuńja dlatego polecam wariant połowiczny, dużo bezpieczniejszy ale równie bezsensowny, ale mam takie "jazdy" na koncie - zabrać aparat ... bez karty!
UsuńObecność aparatu bardzo poprawia image, a brak karty skutecznie pier... humor :)))
p.s.
ponieważ to wypowiedź publiczna uprzejmie informuję, że miałem na myśli wyraz "pierniczy" ... oczywiście ;)
Zdecydowanie zgadzam się z przedpiśćcami (?) - aparat (z kartą) w ręku jakoś ogranicza spotkane cuda.
OdpowiedzUsuńMnie się ostatnio zdarzyło, że karta została w komputerze, a ja cała zadowolona pstrykałam fotki w ogrodzie. Trochę zwątpiłam po powrocie do domu, ale szybko mi się przypomniało, że mój nowy aparat obsługuje dwie karty. Co drugi głupi ma szczęście, podobno ;-)))
to znacznie bezpieczniejsze niż jedna karta, nawet nowa, obsługiwana przez dwa aparaty :)
Usuńa "przedpiśćce" to kandydaci do PiSu? :)))
UsuńO, nie! To przedmówcy na piśmie ;-)
UsuńTo nie zaden chichot tylko zwykla konsekwencja zabrania zony do lasu jako osoby : 1. przynoszacej szczescie, 2. W towarzystwie ktorej wszystko jest piekniejsze, 3. Zastepujacej podchody, nasiady i inne meskie cyrki, 4. Upraszczajacej rzeczy , ktore notorycznie komplikuja mezowie, 5. Dobrej muzy nie tylko do poezji ale i do jelonkow,6. Dobrej duszy do ktorej zwierzyna lgnie sama... ...a panowie jak zwykle o kartach, aparatach, braku aparatow itd.........usciski dla malzonki :)
OdpowiedzUsuńmoja żona zdecydowanie się zgadza, dziękuje za życzenia, a mi pozostaje powiedzieć, że z tych właśnie powodów zabieram żonę do lasu :)
UsuńTeż muszę chyba zabrać jakąś żonę do lasu, a nuż będę miał farta i może spotkam Ciebie, tylko nie weź mnie za jakiegoś jelenia pls...
OdpowiedzUsuńnajgorsze, że wygląda na to, że to powinna być moja żona :)
Usuń