Aby zdążyć pomóc przy organizacji świąt, wstałem o 3.20 rano, a w zasadzie w nocy i hajda do lasu.
Pewnie już to raz pisałem, ale kontemplacja świtu w głębokim lesie jest przeżyciem mistycznym, a
gdy trafi się taki mglisty poranek jak dzisiejszy, to w zasadzie nie znam słów mogących opisać towarzyszące mi doznania.
Jest to jakiś rodzaj euforii zmieszanej z ustawicznym odczuwaniem szczęścia i wolności!
Las nagradza sowicie gości, którzy są w nim o tej porze. Jest jednocześnie tajemniczo i pięknie, cichutko i rozśpiewanie zarazem. Pierwsze zdjęcia musiałem robić przy 3000 ISO - jakość słaba:)
W takiej mgle niestety zwierzęta widzą znacznie lepiej niż ja i w efekcie widziałem wiele zadków, tyłeczków, grzbietów i tym podobnych części mieszkańców lasu ... w odwrocie.
Rekompensatą były śpiewy ptaków i mistycyzm unoszący się w powietrzu.
Nauczony porażką z pierwszej polany, na kolejną w zasadzie wpłynąłem we mgle nie dotykając gruntu. Absolutnie powolutku i w miarę możliwości w kończynowym bezruchu przemieszczałem się niczym duch. Tym razem to ja pierwszy zauważyłem pasące się we mgle sarny.
Koziołek, co ciekawsze, jest jeszcze w trakcie wycierania scypułu - słabo, ale jednak widać to na zdjęciu, możecie dostrzec nawet krwisty strzęp na parostkach.
Sarenki bardzo mnie zaskoczyły, ponieważ mój bezruch spowodował, że w trakcie przeszukiwania poszycia leśnej polany ... zbliżały się w moja stronę. Ostatecznie pierwsza sarna podeszła niewiarygodnie jak na ten gatunek blisko - 10-12 metrów!
Pokonałem łącznie około 15 kilometrów. Cały czas byłem obserwowany przez kruki, patrolujące las, na zmianę z sójkami.
W środku lasu można było wypstrykać pamięć karty do zera uwieczniając malarsko snujące się mgły podświetlane słońcem czy wybrane detale, jak choćby pajęczyny - wiem, wiem, klasyka, ale nie mogłem się powstrzymać :)
Po wielu kilometrach dotarłem do pięknie położonej leśniczówki. Ci ludzie są wybrańcami losu.
Takie scenerie i okolice mogły zdarzyć się tylko w filmie, podczas oglądania którego, człowiek zazdrości bohaterom stylu życia.
Wokół leśniczówki teren jest absolutnie magiczny. Nie mogę jednak wstawić posta z 40-oma zdjęciami :) Pokazuję dwa wybrane.
Wracając spotkałem największą chmarę jeleni jaką widziałem w życiu. Ponad pięćdziesiąt osobników! Było wszystko, łanie, cielęta, gomóły (byki po zrzucie poroża) i młodziaki z porożem.
Nawet nie chodzi o to, rzecz w tym, że w porannym słońcu biegły przez leśne bagno, woda bryzgała im spod racic, widok życiowy, a mój skretyniały, autonomiczny, niezależny i popieprzenie wyzwolony autofokus ustawiał się notorycznie na gałązki krzewów, które dzieliły mnie od stada. Nie muszę mówić, w jakim tempie biegną spłoszone jelenie ... drugie, niezajęte aparatem oko rejestrowało jak kończy się scena życia. Ale ja do nich wrócę i to znacznie szybciej niż reaguje autofokus mojego aparatu! Taka scena się zapewne nie powtórzy, ale nic nie wymaże jej z mojej pamięci. Dla takich chwil i z ich powodu wracamy w teren jak wariaci czekając na podobne sytuacje.
Ale las wynagrodził mi tą niewykorzystaną fotograficznie przygodę. Godzinę później, zaskoczony, fotografowałem mojego ukochanego myszołowa i do tego w jasnej, znacznie rzadszej odmianie. Nie wiem czy to nie jest najjaśniejszy "myszak" jakiego widziałem! Absolutną niespodzianką był fakt, że miał w dziobie upolowanego padalca!
Wychodząc z lasu zrobiłem pożegnalne dwie, wiosenne "pocztówki" w pełnym słońcu :)
A na ostatnim kilometrze trasy zdjąłem kłusowniczy wnyk! Typówka - druciana, chamska pętla zastawiona na tzw. przejściu, czyli ścieżce zwierząt. W tym przypadku do wodopoju.
Leśniczówka w uroczym miejscu, chętnie bym się tam przeniosła :-) Nie trzeba by tracić czasu na dojazd w plener...
OdpowiedzUsuńPogodnych Świąt! :-)
prawda, prawda, piękne miejsce, w promieniu wielu kilometrów nic, ani jednego gospodarstwa, tylko ta leśniczówka i las i jezioro - żyć nie umierać :)
UsuńNajlepszego :)
OdpowiedzUsuńdziękuję Pani Emm - wzajemnie :) bardzo to miłe, że zajrzała Pani, mimo wszystko, na mój blog ;) bardzo miłe.
UsuńZaglądam, zaglądam tylko jakby to wyrazić przeżywam introwertycznie co tu znajduję ;). Przyznam że trudno mi było tak po prostu przemilczeć umiejętność, posiadaną przez Szanownego Autora, odróżnienia pani od pana orlika w terenie, (toteż właśnie nie przemilczam). Wielki szacun.
Usuńno z odróżnianiem płci drapoli, jak Pani widzi, radzę sobie lepiej niż w przypadku ludzi ;) A tak poważnie, to płci samotnego orlika nie oceniałbym z taką łatwością. W przypadku tego gatunku, jest znacznie łatwiej, gdy widzi się jednocześnie oba osobniki :)
UsuńZgadzam się w stu procentach z ewarub , absolutnie i bezwarunkowo mogłabym tam mieszkać ( tylko zdaje się że to miejsce już jest zasiedlone ) szkoda , zdjęcia jak zwykle przecudne , każde inne i każde piękne , jak Ty to robisz że tak Ci pozują ?
OdpowiedzUsuńAch te mgły magiczne , te zwierzaki kopytne , te co skaczą i fruwają , pajęczyny , trzciny .... ach lesie mój ....
Siostra, jak ja to robię ... gdy wchodzę do lasu, to wiesz, tylko nie dzwoń po psychiatrę, ale czasami mam wrażenie, że zamieniam się w ... lepiej będzie określić to po angielsku, oni mają taki wyraz, którego brakuje w polskim - "forest being", ewentualnie "forest creature" :)
Usuńpowiem tak : korzystając z ładnej pogody i towarzystwa Najmilszego na świecie ( towarzystwo mojej wnusi ) robimy sobie wyprawy , na tych wyprawach idąc za Twoim przykładem próbuję zrobić zdjęcie ptakom , moja wnusia przedwczoraj zadała mi pytanie - babciu czy Ty chcesz zostać fotografką ptaków ? Odpowiedziałam że próbuję a ona na to - wiesz to bardzo trudne bo to straszne wiercipięty ! A za moment dodała - pomogę Tobie i zaśpiewała wymyśloną natychmiast przez siebie piosenkę mającą na celu zwabienie ptaszków , Tobie jak widać taki pomocnik nie jest potrzebny , radzisz sobie sam .
UsuńZnowu miałeś farta. Osobiście białe myszołowy widziałem tylko na zachodzie Polski. Konkretnie pod Szczecinem. A konkretniej przy j. Dąbie. Na Warmii nigdy, na Podlasiu często, ale były to, przylatujące na zimowiska, myszołowy włochate:) Swoją drogą, patrząc na pierwszą miniaturkę, pomyślałem, że to rybołów. No ale tego bym Ci nie darował!
OdpowiedzUsuńznowu miałem farta ... farta ... domyślasz się oczywiście, że po takim dictum, rybołowy masz wkrótce na moim blogu jak w banku :))
Usuń