Myślę, że uczciwiej wobec Was, będzie, gdy w miejsce silenia się na tekst, opiszę bez bajerowania, kolejno co i jak :)
Byłem pewny, że niczego porządnego nie uda mi się sfotografować. Wieczór był lepiący się, zwierzyna nie chadzała, a jak chadzała, to bynajmniej nie tam gdzie ja. Obawiając się o trofea, pochylałem się nad każdym robakiem. Przepraszam, owadem :)
Szarańczak z bliska wydał mi się nawet całkiem fotogeniczny.
Poszedłem w stronę "czakramu jeleni". Siedzę i nic.
Po 30 minutach popadłem sam ze sobą w filozoficzno-fizjologiczny dyskurs, nad zasadnością robienia siku, w miejscu zasiadki. Część fizjologiczna dyskursu wzięła górę. Stoję i wiadomo już co robię, gdy kątem oka widzę zbliżającą się z prawej strony lochę. Do aparatu ... 2 metry. Sikający tygrys - przyczajony smok, tak chyba nazwałbym to, co się ze mną działo, gdy próbowałem jednocześnie przerwać fizjo-czynności i zakraść się do aparatu.
Gdy dotarł do mnie pomruk niezadowolenia, wiedziałem, że zostałem nakryty. Z sesji nici. Szkoda, że filozofia przegrała.
Nie dziwicie się teraz czemu fotografowałem nawet motylki. Upadek Rzymu, przy tym, to żart i dziecinada. Postanowiłem jednak dobić Bagiennego i rzuciłem się raz jeszcze na czubatki. A co, niech wie :)
To już nieplanowana zdobycz. Tzn. moja, bo zdobycz gąsiorka z pewnością była planowana.
Gdy wracałem, robiło się ciemnawo. Resztki słońca lizały końcówki traw, w których ukrył się zając.
Kiedy jak kiedy, ale tego wieczoru, ta łania, była dla mnie wisienką na nieudanym torcie!
Dawno łania nie dostarczyła mi tyle radochy :)
To moje ulubione zdjęcie tego posta. Zgodnie z uproszczonym prawem nieoznaczoności, albo poznajemy kształt, albo prędkość obiektu. Tu poznaliśmy prędkość. Lubię takie zdjęcia, a czytając Wasze komentarze pod "paprakami" sądzę, że i Wam się spodoba ha h aha haaaaa ;)
Jakaś metafizyczna resztka światła, pozwoliła mi wykonać to niewiarygodne zdjęcie. Było niemal ciemno. Czas 1/40 sek. bardzo wysokie ISO. Fajne wydało mi się to, że stojąca łania wyszła OK, a idąca jest rozmyta. Specyfika długiego czasu ekspozycji. To kolejne spotkanie jeleni i to w zupełnie nieoczekiwanym miejscu, było deserem wieczoru.
Na dobranoc - bociek ... ruderalny ;)
A to już prezent od losu. Siedział na ziemi. Zatrzymałem auto, wysiadłem i po "ciemaku" udało się go jeszcze "trafić" :) Orlik krzykliwy!
p.s.
będę wdzięczny cierpliwym, za pomoc w oznaczeniu tego pomarańczowego cuda :)
Fajne zdjęcia. Szczególnie to w ruchu i bociana :) Gratuluję Orlika krzykliwego!
OdpowiedzUsuńdziękuję:) dzięki warunkom oświetleniowym, mam mojego pierwszego bociana ... "czarnego" :)))
Usuńjak to ładnie ujął Bagienny ;)
Najlepiej wybierać się w teren rano i wtedy nie będziesz miał tego problemu :) Fajoska kompilacja. Tym razem obstawiam anonimowego (na razie mam nadzieję) motylka (te oczy!) i bociana czarnego :) O czubatkach nie będę się wypowiadał!
OdpowiedzUsuńale ... ale rano też czasami człowiekowi zechce się ... siku! ;)
UsuńWszystkie czubatki z okolic Zezuja pozdrawiają Cię! ;)
Pomarańczowe cudo to czerwończyk dukacik pięknie wyostrzony na trąbkę, drugie zdjęcie czubatki przepiękne i cały wieczór bardzo udany. Acha i jeszcze łani pupka na 12 urocza.
OdpowiedzUsuńGrażka, po cichu liczyłem na Ciebie z tym pomarańczowym cudem. Już sama jego nazwa świadczy o doznaniach, gdy się go widzi skąpanego w słońcu :)
UsuńDziękuję! :)
I tak wyścig fotograficzny między Bagiennym i Leśnym pozwala nam oglądać takie cuda, jak na zdjęciu siódmym :-) Rywalizujcie, Panowie, rywalizujcie ;-)
OdpowiedzUsuńFaceci zwykle rywalizują. Wspominając mój poprzedni post, i tak dobrze, że to poszło w tą stronę. :)
UsuńEEe tam a gdyby tak zobaczyć obu panów zakutych w zbroje z mieczami (lub toporami) wzniesionymi?? Pomażyć
UsuńNie wiem co jest grane, ale teraz Ludzie zacząłeś narzekać jak nie przymierzając Gotkiewicz. Wypad wieczorowy owocujący takimi zdjęciami dukacika - cudo. A tak z drugiej strony dzięki grażypedii człowiek-ja od tej pory będzie się mógł jak człowiek z czerwończykiem dukacikiem przywitać na podwórku.
OdpowiedzUsuńtak, muszę przestać czytać Jego bloga - wszystko wskazuje na to, że to jest zaraźliwe!!! ;)
UsuńGrażypedia :))) - dobre, bardzo dobre! :)))
Gąsiorków mam sporo w okolicy:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam dukaciki, też mam ich kilka w kolekcji, ich połyskujące złotem skrzydełka są cudowne. I takie niepozorne "wzrostem". Nie wybiorę dziś swojego faworyta, bo i dzierzba ze zdobyczą i majestatyczny kształt bociana i sarny w moich ulubionych trawkach do miziania i orlik i uszaty! A to biegnące w całości zdjęcie? Świetne. Podobają mi się po prostu wszystkie. Pozdrawiam, Kasia z grzmiącego Olsztyna :).
OdpowiedzUsuń