Post nie będzie o lisie, tylko o chodzeniu koło domu, mimo tego, że lisek tak naprawdę chodził koło drogi.
No nieeee ... to wszystko od pierwszych zdań nie ma sensu!!!
Się zakalapućkałem i do tego nie chce mi się tego kasować ... ciekawe jak z tego wybrnę?!?
Rzecz w tym, że mieszkam blisko otwartej uprawnej ziemi na granicy miasta. Na poletko rozciągające się przed oknami zaglądają najróżniejsze zwierzaki. Miałem tu już lisy, dziki, regularnie odwiedzają mnie sarny, są również zające. Wielokrotnie publikowałem zdjęcia spotykanych tu ptaków. Spotykałem myszaki, miałem jastrzębia i krogulce. Jest pełno wróblowych, w tym kruki, kawki, gawrony i wrony dawniej znane jako siwe. Oczywiście mam też kosy, kwiczoły, kopciuszki, mazurki, sikory i dzięcioły.
Takie sąsiedztwo uwarunkowało mnie do pewnych celebracji, od których odstępstwa nie istnieją.
Pierwszą czynnością po najpierwszej porannej czynności, jest podejście do okien i lustracja poletka.
Wyglądam akurat na wschód, więc widok poezja.
Wczoraj na ten przykład zające!
Chwytam za aparat i niemal wpisując się w nazwę zespołu Pidżama Porno, wylatuję przed wschodem na przestrzeń publicznie otwartą. Sąsiedzi pewnie myślą o mnie, że świr to komplement!
Nieco są daleko, ale co tam, robię.
Są najzwyczajniej w świecie zabawne i bardzo lubię je fotografować. Gdy łażą powoli wydają się wręcz niezdarne, ale gdy tylko zaczynają bieg, od razu wiadomo do czego są stworzone :)
Godzina 15.00, siedzę w biurze, bateryjki mojego organizmu rozglądają się już za jakąś "ładowarką", choćby kawą, może nawet za paszą treściwą.
Więc się rozglądam, to naturalne gdy się czegoś szuka.
Za oknem Pan Makolągwa (co za język, przecież powinno być Pan Makolągw) usiadł na mojej osobistej tui. Na jednej z moich osobistych tuj, bo ta tuja, na której usiadł nie jest jedyną tują ze wszystkich moich tuj!
Naprawdę fajna odmiana! A mogłem napisać o krzaku, żywotniku, drzewku, roślinie ogrodowej ...
Podkreślona własność onej tui, bynajmniej nie miała na celu chwalenia się stanem posiadania chaszczy, a jedynie sprowokowania odmiany przez przypadki wyrazu tuja. Tak dla wprawki. :)
Ponieważ samczyk usiadł pewnie, pobiegłem co tchu na górę po aparaturę fotografującą.
Zdecydowałem, że jedyną moją szansą jest wykonanie zdjęć przez szyby okna. Od świąt trochę czasu minęło ... rozumiecie :) Ale co miałem zrobić? Otwarcie okna byłoby sceną kończącą to spotkanie.
Zbiegłem na dół - siedzi! Super!
Kładę się na stole, odpalam sprzęt, ciągle jest. Zdążam wykonać kilka kadrów :)
Jak na zdjęcia przez dwie szyby, miesiąc po świętach, jest całkiem, całkiem :)
Ubarwienie świadczy o okresie godowym. (data tym bardziej h aha ha aha) Mógł mieć nieco więcej czerwieni na "czapeczce", ale ma ile ma :) I tak jest fajnie, że mnie odwiedził!
Pogoda się wyklarowała, a ja zachęcony spotkaniem makolągwy, postanowiłem wykonać wypad za "miacho".
O zającu już było, ale ten spotkany na polu, na maksa mnie zaskoczył sztuką kamuflażu! Robi za zeschłą kępę :)))
Taka miła dla oka scenka i tyle :)
Że też ja nie spotykam innych kaczek ...
Pojechałem do lasu, zobaczyć co w sośnie piszczy.
Po drodze zaskoczył mnie gil. Nie żebym nagle dostał kataru, ale ptak, samczyk. Siedział wytrwale lecz po raz kolejny zostałem zmuszony do wykonania zdjęcia przez szybę, tym razem samochodu.
Lasem dotarłem do jeziora. Wpakowałem się w jakieś trzciny na trzęsącym się torfowisku. Masakra! Gdzie ja jestem??? Na szczęście w tych trzcinach były wydeptane jakieś ścieżki. Gdy po chwili usłyszałem fuknięcie pani lochy, zrozumiałem czyje "chodniczki" ułatwiały mi podróż! Nagle wokół mnie podniósł się totalny rumor! Wszędzie wokół trzaskała łamana trzcina. Silny wiatr spowodował, że usłyszały mnie dopiero gdy znalazłem się między nimi! Wiecie, że mimo wielu doświadczeń, uznałem, że nie jest fajnie. Gęsta trzcina spowodowała, że ani one nie mogły zobaczyć mnie, ani ja ich, a jedno jest pewne - obie strony są zaskoczone. Różnica polegała jedynie na tym, że moje zaskoczenie, nie było dla nich groźne. Miałem nieodparte wrażenie, że locha ruszyła w moją stronę. Liczyłem na to, że chce jedynie zobaczyć źródło dźwięków. Klasnąłem siarczyście by mogła mnie wcześniej zlokalizować i nie musiała podchodzić pod same nogi. Zobaczyłem dwie ciemne plamy przelatów znikające w gęstwinie suchych badyli. Locha odeszła ... uffff. Gorące jakieś to popołudnie cholera!!! Rozpiąłem polar i delikatnie wycofałem się z terenu, na którym nie miałbym nic do powiedzenia. Te dziki będą tam codziennie, jeżeli są chętni, z przyjemnością zaprowadzę :)
Słońce chyliło się ku upadkowi, a do auta daleko. Czas zbierać manatki.
Słońce zachodziło malowniczo, a ja jak zwykle, łapię niebo nad Bartągiem :)
Żeby było śmiesznie, pod samym domem, już niemal po ciemku, spotykam jeszcze tego kopciuszka. Samczyka.
Za to lubię moją ulicę :)
Oczywiście jak już mogłem coś w końcu sfotografować nie przez szybę, to musiało się to odbyć bez światła!
To standard poranny że po odsłonięciu okien jest obserwacja otoczenia. Jakie stworzenia się kręcą w ogrodzie. Jakie ptaki są przy poidelku.
OdpowiedzUsuńSpotkanie z dzikami przypomniało mi moje podobne kilka lat wstecz na Kwiecewie. Tylko locha widziała mnie i szła w moją stronę, a ja stary zamiast znikać z tamtąd, filmik sobie nagrywałem ;)
Fotki makolągwy świetne.
tak, poranna lustracja otoczenia to nawyk wszystkich miłośników przyrody :)
UsuńW kwiecewskich trzcinowiskach to nie jedna wataha dzików się chowa :)
Nakręciłeś je?
Kwiecewo nawiedzam dosyć często i kika razy musiałem się wycofać bo głosy dzików nie były miłe.
UsuńLink do filmu. Nie wiem czy będzie dzialal.
https://goo.gl/photos/98Sm1n2RSn8XF45BA
Jeżeli nie działa to będzie okazja do wrzuceniayna swojego bloga :)
Usuńha! zadziałało! fajne obżartuchy :) Oczywiście na rzepakach :)))
UsuńPan Makolągwa. Aleś sobie wybrał obiekty do tego postu Leśny. Makolągwa, tuja, gil. To wszystko nie da się prawie odmieniać. No i historyjka o porno pidżamie - ho ho.
OdpowiedzUsuńno właśnie, muszę teraz opublikować post z łatwiejszymi nazwami gatunkowymi ... dziewięćsił bezłodygowy na przykład, bo mucha już wcale nie jest taka oczywista :)))
Usuńta i grzegrzółka (czy jak się ją pisze)
Usuń:))))))))
UsuńMamy te same nawyki, a w najbliższej okolicy domu kręcą się te same stworzenia. Wczoraj wieczorem przed oknem kopciuszek łowił komary w locie, on też był w locie. A dziki spotkałam ostatnio, nieduże stado, wszystkie raczej przylatki. Przestraszyliśmy się siebie, ale udało nam się obejść. Nie pisałam, bo potem znajomi hobbyści pytają mnie gdzie to było. Niebo nad Bartągiem jak zwykle przepiękne.
OdpowiedzUsuńhobbystom mówimy ciiiiii :)
UsuńFajne sąsiedztwo:) Chciałbym takie mieć! I to bardzo! PS. Dlaczego wrony siwe już nie są siwe, skoro są :)?
OdpowiedzUsuńA nie, no są, chodzi mi o to, że w starej systematyce obowiązywała nazwa wrona siwa, dziś ze względu na fakt, że innej już u nas nie ma, wystarczy po prostu wrona. Ale ona w związku z nową nazwą gatunkową oczywiście koloru i wyglądu nie zmieniła, wciąż jest siwa :)))
UsuńPiękne zdjęcia Makolągwy!!!!!!!!! Bardzo mi się podoba! Podoba mi się też ten ptak. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobały choć wg. mnie są ... normalne :))
Usuńnatomiast kompletnie zaskoczyło mnie, że można takie maleństwo sfotografować przez podójną szybę i jakoś mimo to uchodzą w tłoku :)
U mnie ostatnimi czasy też urodzaj zajęcy.. a może zająców? :) Zdjęcia przez szybę? No całkiem niezłe! Makolągwy jeszcze nie spotkałam, śliczna ptaszyna. ;) Rozbawił mnie gil... nie ten fruwający, ten drugi.. :) Super jak zwykle. :) Bardzo lubię czytać te Twoje historie z humorem :) Pozdrawiam Hania
OdpowiedzUsuńjeszcze jest szansa, że ... zajęców ha ha ah ahaha
Usuńno jakoś tak czasami się napisze ;) dziękuję Ci dobra kobieto ;)