Wybrałem się po południu na tzw. zwykły spacer. Żadna tam wyprawa, najmniejszych ambicji i oczekiwań. Takie kroki wykonane po podolsztyńskiej okolicy. Kroki czyli podstawa "iścia", to czynność półatomatyczna, która we wczesnym dzieciństwie przedostała się do sfery podświadomości. Mam nadzieję, że nie tylko u mnie!
Dzięki temu mogę jedynie skupiać się na oddychaniu, (wdech, wydech, wdech, wydech itd.) a nogi przestawiają się poza moją kontrolą. Tym samym od dawna idąc, nie patrzę już pod nogi i nie powtarzam sobie ... teraz lewa, a teraz prawa ...
To ogromne ułatwienie, dzięki któremu mogę jednocześnie iść, oddychać, nieść aparat i rozglądać się! Niestety w tym samym czasie żucie gumy nie wchodzi już w grę ... pamiętanie o ruszaniu szczęką mogłoby pozostać w konflikcie z oddychaniem - pech.
Podsumowując, cieszę się, że nie jestem jak stary model "RUDEGO", który aby strzelić, musiał się zatrzymać. Pewne ograniczenia są, ale i tak jest OK :)
Przyznacie, że uzbierał mi się niewąski kapitałek umiejętności i co za tym idzie możliwości. No!
I tak ciesząc się z tego wszystkiego szedłem krocząc po wspomnianej okolicy i rozglądałem się.
Wiecie co?
Zawsze znajdzie się coś do obejrzenia.
Jak to mówił mój kumpel w podstawówce - NAJSAMWPIERW w oczy rzuciły mi się plechy.
I nie chodzi tu plecy kogokolwiek, a poniższe plechy, porostowe:
Coraz częściej zauważam piękno mikrokosmosu. No dobra, jestem zachwycony formą, kolorem ... wszystkim! Co tam się musi wyprawiać!!! To AVATAR WORLD! Tam są jakieś korytarzyki, schowki, zakamarki, a wszystko w bajecznych barwach ... ja cię!!!
Jakaś niewiarygodna obfitość ...
Zawsze miłe dla oka gołębie miejskie.
Przyznacie, że "kotek" z bardzo bliska wygląda nieco inaczej :))
Czy też kilka ptasich scenek:
Piórka w szacie godowej trznadla, gdy dostaną świateł zachodzącego słońca - cudko!
Albo wywołujące u mnie jakąś irracjonalnie miłą melancholię, mewy siwe nad przeoranym polem ...
Jakaś zaskakująca asceza tej sceny, surowa ziemia, zachód i te ptaki, jakby przez pomyłkę ...
p.s.
podziękowania dla Krzyśka Jankowskiego za oznaczenie mew ... ma chłop wiedzę "od ręki" :)
Ta lądująca na pierwszym zdjęciu, to jakby co jest w drugim roku życia. Fajnie, że są tacy "wariaci" :))
No i spacer udany w zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę myśleć o chodzeniu ... wywracam się wtedy. Fotografia tylko manualna, ale chodzenie już musi z automatu iść ;)
hhuehueheuehueeuh :D
Tak, z tym chodzeniem, to kwestia wprawy ;)
UsuńPlechy!! nie wiedzialam ,ze toto tak sie zwie, ale juz od dluzszego czasu obserwuje te twory, bo maja to...kolor i ksztalty niezwykle, a Ty zrobiles swiene ich zblizenie, golebie, w zasadzie juz nie zwracamy na nie uwage, bo przeciez sa wszedzie, ale Twoje zdjecia sa swietne...szczegolnie w locie zsynchronizowanym, no i jeszcze zdjecie nr.11 wydaje mi sie niezwykle eleganckie, w kompozycji, kolorach i w minimalizmie. Prawdziwa przyjemnosc!
OdpowiedzUsuńbardzo cenię minimalizm w fotografii i kiedy tylko mam okazję taką ascetyczną fotę zrobić, robię :) Dziękuję :)
UsuńIleż kolorów tkwi w każdym skrawku życia...zwykłe porosty a taka feeria barw! P.S. Nie odpowiedziałeś na moją odpowiedź na Twój komentarz w moim ostatnim poście:):):)! Migasz się?:)
OdpowiedzUsuńto prawie niemożliwe! odpowiadam na każdy wpis - już lecę!!! przepraszam :)
UsuńPlechy wyglądają jak niezwykle kolorowa rafa koralowa i gołąbek w ukłonie prześliczny.
OdpowiedzUsuńteż je tak odebrałem :)
UsuńTen mały trznadel. Ten trznadel.
OdpowiedzUsuńa taki pospolity :)))))
Usuńlubię Twoje opowieści i miły dla oka obraz świata, tego najbliższego, pod nogami /przed/obok... 6 prawie jak jezioro łabędzie, cudna synchronizacja :)
OdpowiedzUsuńte moje "snuty" czyli snujące się słowa, często są dla mnie ważniejsze niż same zdjęcia, więc bardzo Ci dziękuję :)
UsuńPiękny jest nasz mikrokosmos... a jaki inny z bliska :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie coraz częściej się pochylam ;)
UsuńPlechy są piękne i dziwne. Inne światy. Kroczyć jest dobrze, ale warto się od czasu do czasu zatrzymać i pochylić, choćby, żeby te plechy ogarnąć. Śmiem twierdzić, że większość nigdy porostu nie widziało - tak naprawdę (nie liczę przelotnego spostrzeżenia jakiejś kolorowej plamy na drzewie, czy kamieniu).
OdpowiedzUsuńTak Rado, masz rację :) częso warto się nie tylko rozejrzeć dookoła, ale też przyjrzeć czemuś z bliska. W lutym poświęciłem porostom post - http://krzysiekmikunda.blogspot.com/2016/02/inna-perspektywa.html
Usuńzachęcam :)
Czareczki porostowe w kolorach jak meksykańska ceramika. Przepiękne są. A ten ptaszek z opaską zorro to srokosz? Albo jakowyś inny stwór? Leśny - tobie nawet zwykły spacer po okolicy wychodzi jak podróż w nieznane. To dopiero talent
OdpowiedzUsuńno właśnie o tym jest najnowszy post :))))
UsuńAle czy srokosz?
Usuńno tak, oczywiście srokosz! :)))
UsuńOoooo! Zorro srokosz! Ciekawe, gdzie ma spiżarnię;)To musi być widok!
OdpowiedzUsuńkiedyś znajdowałem je częściej :) w zasadzie przerażający :))
Usuń