Jutro zaczyna się eldorado, czyli długi polski łykend. Chyba jak żaden inny naród, do perfekcji opanowaliśmy łączenie wolnych dni i w tej materii nie ma znaczenia o jaki dzień tygodnia chodzi. Może być jak tym razem - wtorek. Pytanie tylko czy połączymy wtorek z poniedziałkiem, to wariant "na skromnisia", czy ze środą, czwartkiem i piątkiem. To wersja "na maksa".
Mimo tych godzin, które spędzę w tym czasie w terenie, nie mogłem odmówić sobie również dzisiejszego wyjścia.
Po długiej przerwie, wróciłem na stare śmieci. Miło było iść ścieżkami, które tak dobrze się zna. To chyba jest jak z piosenkami, najbardziej lubimy te ścieżki, którymi już raz szliśmy, że sparafrazuję klasyka :)
Zaszło kilka zmian. Ulubioną przez łanie "kotlinkę" ogrodzono. Niestety. Nie chcę pisać co myślę o grodzeniach w lesie. Kilometry siatek! To jakaś katastrofa.
Idąc na zaplanowane miejsce mijałem polanę, na której o tej porze roku, jelenie pojawiają się wieczorem od zawsze. Nie mogłem sobie odmówić i zajrzałem. Może nawet bardziej, żeby ją sobie przypomnieć. Jest lekko pofałdowana i spoza linii wzniesienia dojrzałem byczka, który wspiął się na tylne kończyny i "robił za kangura". Boksował!
Zrobiłem sesyjkę i zostawiłem je w spokoju. Cel był daleko, a dnia ubywało.
Niestety na nazwijmy to "trzeciej polance" nic, ale to zupełnie nic się nie działo. Po ponad godzinie rozpocząłem drogę powrotną. Mając nadzieję na fajną obserwację, zajrzałem na babrzysko. Nic.
Siłą rzeczy po prawie dwóch godzinach wracałem obok polany z "bokserem".
Jelenie ponownie tam były. Jak już kiedyś wspominałem fotografowanie jeleni na polanach i łąkach lekko mi się znudziło, więc zacząłem kombinować i fotografować je w taki sposób jakbym je podglądał spomiędzy chaszczy. Przynajmniej to :)
Nie chcę zabrzmieć jak znudzona panienka, ale nie miałem motywacji by starać się je jakoś podejść. Nie miało to sensu. Nie chciałem ani ich płoszyć, ani nie potrzebowałem kolejnych zbliżeń na trawie. Mam nadzieję jednak, że podzielicie moje zdanie, że takie dokumentacyjne, środowiskowe ujęcie z większej odległości też ma jakiś urok. W obu przypadkach zrobiłem dziś jeleniom zdjęcia ... po drodze.
W drodze do samochodu zmieniłem zdanie i skręciłem jednak do lasu. Spotkałem sporą chmarę jeleni ukrytą w lesie.
Niestety chmura zakryła słońce i ...
... zostało mi tyle co zostało - jeleni tyłek i konsekwencje parametrów ekspozycji pozostałych po lepszym oświetleniu. Praca na nastawach manualnych, a raczej moje gapiostwo niosą swoje konsekwencje. Życie.
Oczywiście gdy opuszczałem las, słońce postanowiło zaświecić! Extra! :) Sinusoida moich oczekiwań miała dziś inną amplitudę niż sinusoida pracy słońca. Cóż.
Ale poza lasem też było interesująco. Wzrastająca uprawa przynajmniej nie uciekała :)
A to już na mojej dzielni, 400 metrów od domu. Taki wieczór.
Gdzieś słyszałem albo po prostu we łbie mi się kolebie że jutro w poście będą jelenie i łosie. Nie mogę doczekać się po dzisiejszym przedsmaku... :)
OdpowiedzUsuńTo nie zaliczysz mi dzisiejszych ?!? Miałbym 50% z bańki!!! :)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie, powinno znaleźć się to w jednym poście. Dopiero będzie czad :)
OdpowiedzUsuńTo ja wybrałem tę wersję łykendu "na maxa" :) Trzeba trochę nadrobić zaległości w terenie.
OdpowiedzUsuńJelenie z chaszczy - świetna sprawa :)
zazdroszczę, ale ja mimo faktu, że wersja na skromnisia, to wiadomo, że te tydzień cały będzie toczył się wolniej. Ale kto bogatemu zabroni, przecież mamy jedno z lepszych PKB w Europie :)))
UsuńBrzozy podbarwione słońcem, odwróconych saren końce... ;)
OdpowiedzUsuń:))) skąd ten fragment? - fajny!
UsuńIle jeleni! to wyglada na jakies safari! a to w Polsce jest!
OdpowiedzUsuńPiekne to zdjecie uprawnej, falujacej ziemi!
o, dzięki, miewałem znacznie większe chmary, ale to zawsze bardzo przyjemne spotkać je w większym stadku :)
UsuńA lodowiec tak uroczo na tu pofałdował. Mieszkam tu pół wieku i nie mogę się nacieszyć tym ukształtowaniem terenu.
Krzysiu!
OdpowiedzUsuńNie jesteś osamotniony w fotografowaniu ciągle tych samych tematów. Ja też wracam do tych samych smaków, chropowatości, zapachów, dźwięków, obrazów, doznań i... omamów. Lecz mimo wrażenia, iż fotografuję to samo, coraz bardziej dziwię się, że nie tak samo. Za każdym razem jest inaczej. Z drugiej jednak strony powtarzanie się, raz, że czyni mistrza, dwa,że daje pewność, iż poza nami samymi, techniką i technologią świat jednak aż tak się nie zmienia. Wracam do lasu nie tylko dla jego urody, lecz także, by poczuć, że nasza kolebka nadal jest mocnym oparciem naszego żywota - ustalonym i niezmiennym punktem orientacyjnym.
PS.
Ten komentarz, to a propos twojej sugestii, co bym sobie nie robił podśmiechujków. Teraz chyba widzisz, że czasem warto wrzucić na luz, a nie indyczyć się intelektem.
Piotrze, przepięknie to ująłeś ... nasza kolebka nadal jest mocnym oparciem ... świetne! dzięki i do miłego spotkania! ;)
UsuńU mnie wersja mini weekendu ale te cztery dni planuję poświęcić przyrodzie na ile się tylko da. Już dziś w plener, dwa aparaty gotowe, żebym nie musiała obiektywów zmieniać bo jak w ubiegłym roku robiłam macro mrówek to straciłam szansę na ładnego lisa.Zatem w tym roku jestem gotowa... U mnie jeleni jak na lekarstwo ale za to ptaków sporo i na nie liczę. Pozdrawiam i życze owocnych wypraw.
OdpowiedzUsuńdwa body ... marzenie! Muszę się jakoś koło tego zakręcić, ale to kolejne "ciężarki", a ja tłukę tyle kilometrów za każdym razem, że ... wiesz :)
UsuńJa niestety pracuję, tym bardziej czekam na Twoje relacje. I ja pstrykam znajome miejsca, jednak nie mam pewności opoki natury. Coraz więcej ludzi i płotów i samochodów... Znikają moje ulubione miejsca. Dlatego setny raz robię zdjęcie, bo to se ne wrati... Jakoś przygnębiająco mi wyszło, pardon. Jeleni zadek wybitny w swej wymowie :). Chmara obfita, nie widziałam nigdy takiej ilości jednocześnie, pozazdrościć :). Jednak liźnięcie pnia przez słoneczko to dzisiaj mój numer jeden :). Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
OdpowiedzUsuńKasiu, tez lubię takie "reflektorowe" światła w lesie :) Co do utrwalania miejsc i w ogóle - doskonale Cię rozumiem. Staram się pozapisywać te miejsca, które darzę szczególną sympatią ... całą Puszczę znaczy :)))
UsuńA te bycze poroże to już nowe czy jeszcze stare?
OdpowiedzUsuńBeatko, to już nowe rosnące, pokryte scypułem. U młodszych w fazie zawiązków jeszcze, ale u starszych już kształtują się odnogi :)
Usuńcyt. "Wzrastająca uprawa przynajmniej nie uciekała :)" heheh usmiałam się za pierwszym razem, teraz także :) Jak to robisz, że można Cię czytać i nie być znudzonym? Zawsze ciekawie, zawsze interesująco, zawsze z jakimś żartobliwym tonem... :)
OdpowiedzUsuń